Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Pocztówka z New Mexico: Magiczne miejsca | HALINA DĄBROWSKA

Powrotna droga z wycieczki po Kalifornii i Arizonie prowadziła przez Nowy Meksyk i było to moje pierwsze spotkanie z tym stanem. Dostatecznie zmęczeni i z bardzo odchudzonymi kieszeniami (nie mieliśmy jeszcze wtedy kart kredytowych) zwiedziliśmy kilka miejscowości i pospiesznie zdążali do Chicago. Nie wiedziałam wtedy, że za dziesięć lat dzięki przeprowadzce do Kolorado w 1988 roku będziemy terytorialnymi sąsiadami. Krótkie wyjazdy do Nowego Meksyku, spotkania z ludźmi tam mieszkającymi sprawiły, że każde pojawienie się na parkingu auta z tablicą rejestracyjną Land of Enchantment przywoływało jakieś wspomnienia i mobilizo-wało do kolejnej eskapady.

Witamy w Nowym Meksyku - Ziemi Oczarowania, Zauroczenia, Zachwytu...

Nowy Meksyk różnorod- nością krajobrazów, od górskich grzbietów przez głębokie wąwozy, doliny rzeczne do płaskich pustynnych płaskowyżów i śladów działalności człowieka: wykopalisk, ruin indiańskich oraz zabytków zachwyca i czaruje zwiedzających. Ta część Ameryki była zamieszkana już siedem tysięcy lat przed naszą erą. Tu znajdowały się siedziby różnych grup indiańskich. Żyli w jednym z najbardziej odstręczających (trudnych do zamieszkania) ob-szarów dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Prowadzili osiadły tryb życia, uprawiali rolę. Mistrzowsko rozbudowali systemy nawadniające, budowali osady, domy skalne wznoszone nad przepaściami lub półkoliste twierdze w dolinach rzecznych. Cywilizacja Indian Pueblo osiągnęła szczyt rozwoju i przeminęła, zanim jeszcze hiszpańscy awanturnicy przybyli tu w poszukiwaniu złotych miast. Przybyli od południa na początku szesnastego wieku. Z żołnierzami wędrowało dziesięciu franciszkanów. Chrzcili, nawracali, budowali kościoły. Indianie dość chętnie przystosowali się do nowej religii i obrzędów.

Centrum Santa Fe - Palace Ave. i katedra św. Franciszka z Asyżu | Fot: Wikipedia

Kiedy Hiszpanie zorientowali się, że złote miasta Cibola to tylko barwna legenda, a wszędzie spotykali indyki, kukurydzę i turkusy, zaczęli gospodarczo kolonizować ten obszar. Stosunki były różne, od przyjaźni, tolerancji do otwartej wrogości.

Rzeźba Kateri Tekakwitha przed katedrą św. Franciszka w Santa Fe - pierwszej Indianki kanonizowanej w 2012 roku

Mieszkańcy Pueblo zmuszani byli do płacenia kolonistom daniny w postaci pracy i płodów rolnych. Tępiono przejawy ich starych wierzeń religijnych. W 1680 roku wybuchło powstanie Indian Pueblo. Palono i niszczono kościoły, misje, wyrzucano Hiszpanów. Dla większości Pueblo rewolta stała się sukcesem w odparciu wpływów europejskich, ale na krótko. Hiszpanie wrócili do Nowego Meksyku, ustalając nowe zasady ochrony praw i swobód rdzennych Amerykanów. A potem armię przetaczały się przez te ziemie. Traktatem z 1848 roku kończącym wojnę amerykańsko-meksykańską Nowy Meksyk stał się terytorium amerykańskim, a na początku dwudziestego wieku, w 1912 roku - stanem.

Historia otacza nas tu ze wszystkich stron. Santa Fe (hiszp. Miasto Wiary) założone zostało w 1607 roku, trzynaście lat przed przybyciem Pielgrzymów i jest najstarszą

stolicą stanową, zlokalizowaną na wysokości 2100 m n.p.m. najwyżej wśród nich położoną. Pałac Gubernatorski to najstarszy budynek administracji cywilnej na terenie całych Stanów. Wzniesiony z cegły adobe o murach jednometrowej grubości datowany jest na 1610 rok. Kościół San Miguel wzniesiony na początku XVII wieku, a zburzony podczas buntu Pueblo, zrekonstruowany w 1710 roku jest najstarszym katolickim kościołem w kraju. Na szczególną uwagę zasługuje Kaplica Loretto, a właściwie schody, które prowadzą na chór. Zbudowane bez centralnego wspornika bez użycia gwoździ nazwane zostały „świętymi schodami”. Bazylika Świętego Franciszka z Asyżu imponuje wyposażeniem wnętrza, a ekspresyjna statua Kateri Tekakwitha, Indianki, która została kanonizowana w 2012 roku wita nas u wejścia do niej.

Taos Pueblo

Sanctuario of Chimayo

Decyzją lokalnych władz budowle w centrum muszą nawiązywać do architektury z początku historii miasta oraz kultury Indian Pueblo. Nie ma budynków wysokich. Historia Nowego Meksyku w odniesieniu do młodej historii Stanów Zjednoczonych jest jej średniowiecznym okresem. Liczące niewiele ponad 80 tysięcy miasto zachwyca i zniewala. Niskie, jednopiętrowe, żółtopomarańczowe budynki z cegły adobe pochodzeniem materiału i kolorytem związane z lokalnym materiałem kontrastują z błękitem nieba i zielenią roślin. Wąskie uliczki, zaułki wypełniają sprzedawcy indiańskiej biżuterii i kolorowy tłum turystów. Z lokali sączy się muzyka, barwne wystawy zapraszają do wnętrz sklepów, galerii, a tych jest dużo, około dwustu pięćdziesięciu. Splot różnych kultur, wierzeń i tradycji eksplodował sztuką o wysokiej jakości. Santa Fe liczy się na krajowym rynku sztuki. Po Nowym Jorku i Los Angeles jest jej największym ośrodkiem. Miasto ma ambicje światowej stolicy sztuki ludowej. Muzeum Międzynarodowej Sztuki Ludowej gro- madzi ponad 130 tysięcy egzemplarzy najciekawszych wyrobów sztuki ludowej z całego świata. Stałe ekspozycje i zmieniające się wystawy prezentują wybrane regiony świata.

Podczas jednego z moich pobytów trafiłam na wystawę „Kalwaria Zebrzydowska i okolice”. Ten polski akcent przywołał wiele nostalgicznych wspomnień dobrze znanych mi stron.

Santa Fe jest niepowtarzalne, unikalne, szczególne - tak je zapamiętuje półtora milionowa rzesza turystów odwiedzająca miasto każdego roku.

Każda droga z Santa Fe na północ prowadzi do góry. Jedną z nich - High Road 68 można dojechać do Taos, a po drodze do Chimayo, miejscowości szeroko znanej, słynącej cudami, nazywanej często Lourdes of America.

Od wieków w dolinie małego potoku Santa Cruz spotykali się okoliczni mieszkańcy. Tu się modlili, odprawiali swoje ceremonie, pili wodę z cudownego źródełka, okładali bolące miejsca błotem, które przynosiło ulgę. Pewnej nocy jeden z nich Bernardo Abeyta, należący do grupy fanatycznych katolików słynnych z praktyk pokutniczych, zauważył światełko wychodzące z ziemi. Jakież było jego zdziwienie, kiedy wydobył z niej krzyż. Postanowili z miejscowym księdzem umieścić go w sąsiednim kościele. Następnego ranka krzyża już nie było. Wrócił na swoje miejsce. Powtórzyło się to trzykrotnie.

To jedna z legend objaśniających początek popularności i sławy Sanctuario of Chimayo. W miejscu znalezienia krzyża postawiono kapliczkę, a w 1816 roku don Bernardo Abeyta oraz mieszkańcy wioski Potrero i okolicznych siedlisk zbudowali kościół. Mały kościółek z cegły adobe jest przykładem uroczej kolonialnej architektury i miejscowych metod budownictwa.

Grube, metrowej grubości mury z dwu wieżową dzwonnicą tworzą bryłę kościoła, do którego wejście prowadzi przez bramę w arkadowym murze. Drewniane, masywne drzwi otwierają wnętrze jednonawowego kościoła, którego ściany pokrywają barwne freski łączące indiańsko-hiszpańską tradycję malarską. Są tam liczne rzeźby, a w ołtarzu króluje cudowna rzeźba Chrystusa na krzyżu Our Lord of Esquipulas. Nikt nie wie, skąd wzięła się tu w Chimayo replika słynnego krzyża z Gwatemali. Może została przeniesiona przez franciszkańskiego zakonnika? Po lewej stronie znajdują się dwie kaplice. W większej z nich ściany zawieszone są szczudłami, aparatami ortopedycznymi, laskami i setkami kartek, w większości w języku hiszpańskim z prośbami o pomoc lub podziękowaniami za cudowne uzdrowienie. W malutkiej kapliczce nad zagłębieniem pochylają się rozmodleni pielgrzymi, nacierając ręce ziemią. Zabierają ją do papierowych lub plastikowych torebek z wiarą, że tierra bendita, holy dirt, święta ziemia posiada cudowną moc uleczania.

W mojej obecności w sanktuarium nie wydarzył się przypadek cudownego uzdrowienia ani też nie sprawdziła się magia przywiezionej ziemi. Po pierwsze, wtedy jeszcze nie cierpiałam na żadne dolegliwości, a znajomi sceptycznie potraktowali propozycje jej wykorzystania. Ale znam osobę posiadającą dużą wiedzę medyczną wyniesioną z Polski, która swój przypadek opisywała rzeczowo i wiarygodnie. W zespole przypadłości, na jakie cierpiała, została zdiagnozowana także cysta na piersi, która osiągnęła wymiary prawie 4 centymetrów. Zoperowanie jej usunęło na pewien czas niebezpieczeństwo przekształcenia się w nowotwór, ale nie całkowicie. Kontrolne badania w półrocznych odstępach nie były pomyślne. Dokładnie w tym samym miejscu pojawiła się nowa narośl, której usunięcie stało się koniecznością. Lekarz zaproponował, jak poprzednio, przeprowadzenie biopsji i kolejną operację. Pacjentka, pamiętając dotkliwy ból podczas pobierania materiału do badań, nie zgodziła się na ten zabieg. Jeżeli operacja jest konieczna, to bez biopsji - postanowiła. Cierpiąca w Nowym Meksyku była już kilkakrotnie i słyszała o Sanctuario de Chimayo. Do jego odwiedzenia zachęcał ją ciągle swoimi opowiadaniami o dziejących się tam cudach znajomy Meksykanin, uczestnik wojny wietnamskiej, którego reakcje w różnych sytuacjach można było wytłumaczyć tylko syndromem wojennym. Przywiezioną ziemię w postaci glinianej papki przykładała na chore miejsce przez około trzy tygodnie. Przygotowania do operacji wymagało ponownego prześwietlenia pola operacyjnego. I okazało się, że po cyście nie ma śladu, nie ma konieczności przeprowadzenia zabiegu. Chora fakt ten przyjęła z największą wdzięcznością i wiarą w cudowne działanie ziemi z Chimayo. Lekarze odnieśli się do tego sceptycznie, bez dodatkowych interpretacji. Minęły już cztery lata od tego trudnego okresu, a po cyście nie ma śladu. Dla czytających problem ten pozostawiamy do własnej interpretacji.

Sanktuarium w Chimayo odwiedza rocznie około trzystu tysięcy osób. Szczególnie w okresie Wielkiego Tygodnia z różnych stron przybywają pielgrzymi na wielkopiątkowe uroczystości niosąc swój krzyż z postanowieniem zmian i wiarą w cudowne działanie garstki ziemi na dalszą cząstkę życia.

Nowy Meksyk to kalejdoskop krajobrazów. To ziemia od wieków zamieszkała i bogata świadectwami pracy wielu pokoleń. To ziemia dotknięta przekleństwem białego człowieka, które 16 lipca 1945 roku rozbłysło nad pu-stynią jaśniej niż tysiąc słońc wybuchem pierwszej bomby atomowej. To duch Georgii O’Keeffe, która zbierane na pustyni kości przenosiła na płótna. Z miłością, fascynacją dla tej ziemi i ludzi przeżyła tu połowę swego długiego życia. To dziewiętnaście indiańskich puebli gdzie reguły życia uświęcone tradycją dezintegrują się w konsekwencji negaty-wnych wpływów współczesności. Ale jeszcze w Taos 24 grudnia obchodzi się Wigilię Bożego Narodzenia, a 25 grudnia Taniec Jelenia. A garstka ziemi z Chimayo jest dopełnieniem magii tych stron i nikt nie pozostaje obojętny na przyrodę, zabytki i ludzi Nowego Meksyku.

Katarzyna Hypsher