Kapelusze Królowej | MAŁGORZATA CUP
Właśnie odeszła pewna era w historii świata, kiedy Wielką Brytanią rządziła Królowa Elżbieta II. Siedemdziesiąt lat z niewielkim okładem to kilka pokoleń, które mogły Jej Królewską Mość obserwować, podziwiać, krytykować czy kochać. Kiedy powstaje ten tekst, zakończyły się ceremonie pogrzebowe Królowej Elżbiety i trudno nie oprzeć się wrażeniu, że stanowiła ona swego rodzaju spoiwo narodu, choć poza Wyspami zdania na jej temat były nieco bardziej podzielone. Może nawet nie o samą Elżbietę chodziło, a bardziej o królewską instytucję, jaką sobą reprezentowała, a ponadto szereg lat kolonizacji i – jak się to ładnie nazywa – Wspólnoty Brytyjskiej, która zrzesza 54 kraje, dawniej podległe Koronie Brytyjskiej.
Królewska rodzina, spowita w sieć plotek, skandali, często zapewne nawet nienawiści i dziwacznych podchodów, miała jeden, absolutnie stały element o niemal niepodważalnym morale, autorytecie i uosobieniu królewskości – Elżbietę właśnie. Podobno poza tymi niezwykłymi walorami, Królowa miała też wspaniałe poczucie humoru, dość spory dystans do siebie samej i umiejętność pozyskiwania poddanych (i nie tylko) tym, jaką była. Kiedy w 2019 r. w czasie Świąt Bożego Narodzenia wygłaszała orędzie do narodu, wspomniała „Nie bierzmy siebie nazbyt poważenie. Nikt z nas nie ma bowiem monopolu na mądrość”. Wygląda na to, że tę samą miarkę przykładała do siebie.
Prawdopodobnie nie każdą koronowaną głowę stać byłoby na celebrowanie 70 rocznicy panowania z towarzystwie misia Paddingtona (w serii krótkich filmików, jakie można było oglądać w okresie wydarzeń okołorocznicowych), może kilkoro więcej skusiłoby się na podobne obchody z agentem Jamesem Bondem u boku. Elżbieta skorzystała z okazji platynowego jubileuszu, by pokazać, jak bardzo identyfikuje się z nowoczesnymi ikonami Wielkiej Brytanii i wyraziła królewską zgodę na wypuszczenie w świat wideoklipów, w których popija herbatkę, zagryzając tostem z marmoladą wspólnie z Paddingtonem, a następnie skacze ze spadochronem razem z najsłynniejszym agentem świata (co było przypomnieniem słynnego filmiku, jaki zrealizowano z okazji otwarcia Olimpiady w Londynie w 2012 r.).
Z obszernych relacji towarzyszących uroczystościom pogrzebowym wyłania się obraz Królowej, która dźwigała olbrzymie brzemię polityczne i społeczne, a także rodzinne. Wszak rodzina beztroskiego życia jej nie zapewniała, a nigdy nie kończące się burze prowadziły do trudnych i wiele ją kosztujących decyzji. Sądząc po tłumach, jakie żegnały Elżbietę w Wielkiej Brytanii, jej odejście jest naznaczone smutkiem i nostalgią, bowiem między innymi oznacza, że zniknęła ostatnia nitka, która łączyła Anglię z niegdysiejszym Imperium. Wielu uczestników ostatniego pożegnania Królowej Elżbiety podkreślało, że nawet kilkanaście godzin oczekiwania na możliwość oddania ostatniego pokłonu „Największemu Darowi Wielkiej Brytanii”, jak jeden z dziennikarzy określił Jej Królewską Mość, i powiedzenia prostego „dziękuję”, warte była wysiłku.
Elżbieta była osobą nietuzinkową i ikoną nie tylko wśród Brytyjczyków, stąd zapewne tłumy ją żegnające. Miała olbrzymie doświadczenie w polityce i dyplomacji, jednak dobrze czuła się nie tylko w gronie koronowanych głów czy przywódców państw. Ale poza tym, że była Królową, była przecież kobietą i jako kobieta, chciała zwracać na siebie uwagę. Miała kiedyś powiedzieć, że za doborem przez nią konkretnego stroju czy kapelusza stoi jedna, całkiem banalna kwestia – Królowa chciała, żeby wszyscy poddani mogli ją z łatwością zobaczyć, a możliwe to było właśnie dzięki niezwykle wyrazistym strojom i pomysłowym ozdobom głowy. Wzrost nie był jej sprzymierzeńcem, zatem poszukała innego rozwiązania problemu, jaki mogło stanowić zaginięcie w tłumie. (Poniekąd rozumiem Królową – przed laty, kiedy miałam włosy koloru bardziej czerwonego, jedna z moich koleżanek żartowała, że zawsze mnie może łatwo znaleźć w tłumie właśnie dzięki włosom – zapewne to nie przeszkadzało, zwłaszcza że uważam, iż mój wzrost do nikczemnych nie należy. Ja mogłam ją odszukać jeszcze szybciej dzięki jak najbardziej słusznemu wzrostowi, dodatkowo wzmocnionemu sporej wysokości szpilkami.)
Królowa Elżbieta uwielbiała kontrastowe kolory. Podobno jeszcze w młodości wielokrotnie podkreślała „Gdybym nosiła beż, nikt nie wiedziałby, kim jestem.” Niewiele dojrzałych pań zdecydowałoby się na pomarańczową, łososiową czy turkusową garsonkę, sukienkę czy płaszczyk, tymczasem Elżbieta pokazywała się właśnie w takich strojach. I wyglądała wspaniale! Żadna z tych stylizacji nie mogła się obejść bez dodatków – broszek, naszyjników, pereł (Elżbieta miała jedną z najbogatszych kolekcji biżuterii na świecie), a nade wszystko kapeluszy! Osobiście nie jestem ich wielką fanką (to znaczy, nie sądzę, żebym kiedykolwiek wpadła na pomysł dobrowolnego założenia tego nakrycia głowy), jednak przyznać muszę, że w wydaniu Królowej szalenie mi się podobają. Do lat pięćdziesiątych publiczne pokazanie się bez nakrycia głowy przez członkinię Rodziny Królewskiej było niedozwolone, zatem może, dlatego Elżbieta – nie chcąc walcząc z tradycją – pokochała toczki, kapelusze, chusty, opaski i fascynatory, i postanowiła z nich zrobić swoje oręże. W ciągu 70 lat swojego panowania miała ich podobno około 5 tysięcy! Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby, że Elżbieta zaczęła nosić nakrycia głowy dopiero jako królowa. W kolekcji zdjęć królowej znaleźć można i to, kiedy jako zapewne około roczne dziecko ma na głowie bogato zdobiony falbankami czepek.
Wyczytałam w jednym z artykułów poświęconych Królowej, że jej kapelusze należały do... konserwatywnych. Bo skoro pióra, to niezbyt długie, a jak kwiaty, to tylko średnie, żadnych owoców czy innego rodzaju spiżarni na głowie. No ale skoro to się nazywa konserwatyzm, to podziwiam Królową za styl (i odwagę) jeszcze bardziej.
Jak na królewski dwór przystało, kapeluszowa ekstrawagancja musi się mieścić w pewnych ramach. Naturalnie kapelusz (podobnie, jak cały strój) musi być dopasowany do wydarzenia – oficjalne uroczystości oznaczały nakrycie głowy w stonowanych kolorach – czerń, granat, brąz czy ciemna czerwień. Każda inna okazja była polem do popisu dla tych, dla których gama kolorów nie ma końca (choć z oficjalnej garderoby wyłączona została szarość, której Królowa nie lubiła – podobnie jak butów na koturnie, których noszenia zakazała wszystkim członkiniom Rodziny Królewskiej).
Królowa pokazywała się w kapeluszach w kolorze mniej lub bardziej wściekłego różu, zieleni, kanarkowym, pistacjowym, morelowym, fuksji, wszelkich odcieni niebieskości. Lista kolorystycznych opcji nie miała końca. Były także kwiaty, paski, kropki i gustowna kratka. Były kwiaty i piórka. Ozdobne szpile i woalki. Siateczki z kokardkami i motyle. Proste toczki i bukiety ukryte w zawadiackich kokardach. Trzeba przyznać, że każdy ze strojów i nakryć głowy stanowił swego rodzaju dzieło sztuki.
Na modowe potrzeby królowej pracował sztab krawców i modystek. Wśród tych ostatnich wyróżniali się Simone Mirman, Freddie Fox i w ostatnich latach Rachel Trevor-Morgan. Każdy kapeluszowy pomysł poddawany był dokładnym królewskim oględzinom i naturalnie musiał być przez Elżbietę zatwierdzony. W przypadku kapeluszy, kiedy nakrycie pomyślnie przeszło selekcję w formie rysunku, powstawał model ze... słomy. Dopiero potem zabierano się za wykonanie właściwego kapelusza. Trzeba przy tym wiedzieć, że do opracowania idealnego nakrycia niezbędna jest wiedza niemal tajemna. Bowiem kapelusz Królowej nie może mieć zbyt dużego ronda, wszak nie ma zasłaniać twarzy, poddani muszą dobrze ją widzieć. Kapelusz nie może być zbyt wysoki – przeszkadzałby w swobodnym wsiadaniu i wysiadaniu z samochodu i czy karocy. Nie może opierać się o kołnierz z tyłu szyi – gwałtowny ruch głową mógłby spowodować jego zsunięcie się na oczy czy – nie daj Boże – upadek albo uszkodzenie starannie wymodelowanej fryzury! Nic zatem dziwnego, że przygotowanie kompletnego stroju na konkretną okazję zajmowało czasami miesiące, a nawet lata pracy wielu osób.
Poza elementem czysto estetycznym kapelusz miał jeszcze jedną ważną rolę do spełnienia – stanowił formę komunikacji nastroju Królowej, mógł wyrażać protest lub podkreślać jej dobry humor. Do historii przeszło nakrycie głowy Królowej Elżbiety, jakie założyła na uroczystość inauguracji angielskiego Parlamentu w 2017 r. Rok wcześniej Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czego zdecydowanie nie pochwalała Królowa, dlatego postanowiła pokazać swoje poparcie dla Unii i założyła wspaniały niebieski kapelusz, udekorowany kwiatami symbolizującymi kraje Wspólnoty.
Kapelusz a sprawa końska
Skoro mowa o Brytyjskiej Rodzinie Królewskiej, nie można milczeniem pominąć koni i tego, co z nimi związane.
Bywalcy Ascot wiedzą doskonale, jakie reguły obowiązują podczas wszystkich wydarzeń końskich. Wiedzą, że damom absolutnie nie wypada pokazać się bez nakrycia głowy – panie mogą tu popuścić wodze fantazji, choć ograniczeniem jest wielkość kapelusza – nie może mieć u podstawy średnicy mniejszej niż 10 centymetrów. Powszechnie wiadomo, że nie wypada założyć sukienki krótszej niż przed kolana lub uszytej z nazbyt rzucającego się w oczy materiału. Jeśli sukienka czy bluzka ma ramiączka, to ich szerokość musi mieć co najmniej 1 cal. Wiadomo też, że to Królowa przez ostatnich kilkadziesiąt lat decydowała o tym, w czym można lub nie wystąpić podczas wielkiej końskiej gali. I to dzięki niej na parkurze od lat widuje się wspaniałe, eleganckie stroje i wysublimowane w stylu nakrycia głowy. Od 1711 r., kiedy za sprawą Królowej Anny otwarto tor wyścigów konnych w Ascot, na trybunach zawsze zasiada Rodzina Królewska. Zakłady o to, który koń wygra zawody w Ascot są rzeczą naturalną, jednak obok nich zakładano się także o to, w stroju jakiego koloru wystąpi Królowa! Warto zajrzeć na stronę Wyścigów w Ascot – temu, jak ma wyglądać dama i dżentelmen poświęcony jest bardzo duży i absolutnie fascynujący rozdział.
Królowa Elżbieta II nosiła kapelusze praktycznie zawsze. Dzięki niej kapelusz stał się symbolem wyrafinowania wyższych sfer, nieustająco atrakcyjnym anachronizmem i dowodem najprawdziwszej brytyjskości. Sama zaś Elżbieta stała się ikoną i jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie.
Oczywiście Elżbieta nie była najdłużej żyjącą osobą, jednak na jej przykładzie jakoś lepiej widać zmiany, jakie w okresie jej panowania zaszły. Fotografie z czarno-białych zmieniły się w kolorowe, podobnie stało się z telewizją. Obie formy wizualne z analogowych przeistoczyły się w cyfrowe, a na długo zanim to nastąpiło, zostały kompletnie skomercjalizowane. Internet najpierw nieśmiało zawitał w bogatszych domach, by dziś stać się powszechnym medium (naturalnie nadal spokojnie można znaleźć miejsca, gdzie nie ma do niego dostępu, ale czasami może to i lepiej?). Dzięki temu, że Elżbieta była nieustająco fotografowana, malowana, a nawet stawała się bohaterką graffiti, dzięki jej podobiznom wytłaczanym na monetach czy wprasowywanym na podkoszulkach oraz przyklejanych na talerzach i kubkach, Królową zna chyba każdy. Podobno jest nawet lalka Barbie, która wzorowana była na postaci Elżbiety. A’ propos monet, to warto podkreślić, że aż pięć z brytyjskich monet nosi portret Królowej, a szacuje się, że jest ich obecnie w obiegu około 27 bilionów sztuk, co – jak obliczył jeden z dziennikarzy – oznacza po 3 monety na osobę w skali globalnej, a dodać należałoby i nominały z podobizną Elżbiety wybijane w innych krajach, jak Kanada, Fiji, Belize, Malezja, Singapur, Hong Kong, Malta, Uganda i wiele, wiele innych. Czy jest ktoś jeszcze, kto może się pochwalić aż tak niezwykłym rozpowszechnieniem?
Za życia Królowa fascynowała i prowokowała, była zagadką i sama próbowała ją rozwikłać. Pozwoliła ekipie filmowej obserwować siebie oraz całą rodzinę przez blisko rok, a materiały w ten sposób zebrane zostały następnie pokazane w serialu dokumentalnym produkcji BBC (który następnie sprzedano do kilkudziesięciu stacji TV na świecie). Grupa Sex Pistols śpiewała w 1977 r. piosenkę „God Save the Queen”. Andy Warhol w 1985 r. przerobił królewską fotografię w tradycyjny dla siebie sposób (cztery z jego dzieł z podobizną Elżbiety trafiły do Królewskiej Kolekcji w 2012 r.).
Królowa Elżbieta II przez lata swojego panowania wielokrotnie musiała stawiać czoła przeciwnościom mniej lub bardziej poważnym. Stanowiła jednak zawsze opokę dla swojego narodu i starała się być optymistką. Na wielu zdjęciach wygląda na osobę poważną i stateczną, jednak wcale nie jest trudno znaleźć i takie, gdzie śmieje się radośnie, a czasem wygląda wręcz jak bardzo już dorosły, ale niezwykle szczęśliwy skrzat. Podobno dlatego, że kochała życie, odważne kolory i nietuzinkowe kapelusze. No, może jeszcze dlatego, że nie mogła żyć bez czekolady!
Jej Królewska Mości, wnosiłaś w życie wiele barw, będzie nam Cię brakować.