Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

HANNA CZERNIK: Światem zaczęła rządzić jesień...

z cyklu: “Niektórzy lubią się zastanawiać”

Światem zaczęła rządzić jesień..

HANNA CZERNIK


Babie lato – obraz Józefa Chełmońskiego, 1875 rok. Muzeum Narodowe w Warszawie

Babie lato – obraz Józefa Chełmońskiego, 1875 rok. Muzeum Narodowe w Warszawie

Topi go w żółci i czerwieni,

a ja tak pragnę, czemu nie wiem,

uciec pociągiem od jesieni…

Co roku, wydaje się, przychodzi ona wcześniej, zanim się obejrzymy mija lato, jakby czas ciągle przyspieszał oddalając się od punktu grawitacyjnego - naszej młodości… Coraz zimniejsze wieczory i poranki, coraz czegoś ubywa w ogrodzie, przyroda coraz wyraźniej szykuje się do zapadnięcia w ciężki zimowy sen. To pora, kiedy Słońce przeszło już Punkt Wagi, miejsce przecięcia się ekliptyki z równikiem niebieskim, a dzień zrównał się z nocą, by jej coraz bardziej ustępować, gdy “ciemności kryją ziemię” co wieczór wcześniej i na dłużej. Od czasów Kopernika i jego następców wiemy oczywiście, że to nie Słońce wędruje sobie przez rok, tylko oś ziemska nachyla się do płaszczyzny ruchu naszej planety w jej rocznym obiegu dookoła tej życiodajnej gwiazdy. My jednak nie możemy oprzeć się wrażeniu, zakodowanemu w nas od pokoleń, że to Ziemia jest centrum, że to Słońce od nas odchodzi na druga półkulę.

Jak pisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska:

Brzozy są jak złote wodotryski.

Zimno jest jak w ostatnim liście.

A słońce jest jak ktoś bliski,

który ziębnie i odchodzi. Lecą liście…

(Październik)

 

***

Jesień to także brzemienna dziewczyna, pełna kłosów i jabłek, “co ma w sadzie strój bogaty, malowany w różne światy”, bawiąca się nitkami babiego lata w słońcu coraz bledszym, coraz łagodniejszym, ale właśnie dlatego tak cennym. Nie przypadkiem do 16 wieku w Anglii nazwa tej pory roku była tożsama ze zbiorami - harvest. Do dziś utrzymuje się ona w kilku germańskich językach: w holenderskim herfst, niemieckim Herbst i szkockim hairst.

Polska jesień też w swojej prasłowiańskiej formie znaczyła żniwa, a więc obfitość, dostatek. Nie przypadkiem święta dziękczynienia za udane zbiory obchodzone są pod różnymi nazwami w wielu krajach dookoła globu. W Anglii znane są harvest festivals, w Polsce dożynki, tradycyjne święto słowiańskie obchodzone dawniej w końcu września w dniach zrównania dnia z nocą.

Drzewo morwowe jesienią - Vincent van Gogh

Drzewo morwowe jesienią - Vincent van Gogh

 

Północnoamerykańskie Thanksgiving też przypada w jesieni, w październiku w Kanadzie, w listopadzie w Stanach. Nie ma zgodności wśród historyków, kiedy i gdzie obchodzono je po raz pierwszy. Wirginia zgłasza się po palmę pierwszeństwa, gdyż tam w 1619 roku po przybyciu nowych osadników odbyły się dobrze udokumentowane obchody zgodnie z przykazaniem macierzystej kompanii londyńskiej: That day in the land of Virginia shall be yearly and perpetually kept holy as a day of thanksgiving to Almighty God. Jednak w masowej wyobraźni najsilniej utrwaliło się wydarzenie w kolonii Plymouth, w obecnym Massachusetts, w październiku 1621 roku, związane z przybyciem pielgrzymów na statku Mayflower rok wcześniej, choć dokumentacja na ten temat jest skąpa.

Jednak fakt, że w tych uroczystościach wzięli pospołu udział przybysze z Anglii i miejscowi Indianie z plemienia Wampanoagów, którzy pomogli osadnikom przetrwać najcięższy rok, trafiała do wyobraźni potomnych. Zarówno tych, którzy chcieli podtrzymać legendę o pokojowym zasiedleniu Ameryki, jak i idealistów marzących o przyjaźni między ludźmi o różnych kolorach skóry i wywodzących się z różnych kultur.

Faktem jest, że bez pomocy Indian losy kolonii Plymouth mogły potoczyć się jeszcze tragiczniej. Dwumiesięczna podróż przez Atlantyk, przybycie w końcu listopada (zdecydowanie brakowało tam rozsądnego planowania) tuż przed ostrą zimą spowodowały śmierć 46 osób spośród 102 zaokrętowanych na Mayflower. Indianie dostarczali przybyszom jedzenie, pokazali, jak łowić miejscowe ryby, uczyli sadzenia kukurydzy, o której uprawie nowo przybyli nie mieli pojęcia i tak dalej i tym podobnie... Menu na tym pierwszym wspólnym stole czy stołach różniło się od obecnie przygotowywanego, które pochodzi z czasów oficjalnego wprowadzenia święta do kalendarza amerykańskiego za rządów Abrahama Lincolna. Indyki, dynie i żurawiny, kukurydza i ziemniaki - róg obfitości - to wszystko są atrybuty dostatniej jesieni.

Na obrazie Giuseppe Arcimboldo (str. 1 tego wydania - przypomnienie redakcji) alegoria tej pory roku to profil ludzkiej twarzy skomponowany z owoców właśnie jakby wysypanych z rogu obfitości. Gruszki, jabłka, dynie, tykwy, winogrona, grzyby, orzechy. Twarz wychyla się z kaftana- beczki, której deszczułki związane są wiciami wierzby. Portret nieodparcie nasuwa skojarzenia z rzymskim Bachusem, greckim Dionizosem, bogiem płodności i wina symbolizującym jego upajający i dobroczynny wpływ. Dionizosem, z misteriów na cześć którego wyrósł wielki grecki teatr.

Giuseppe Arcimboldo - “Jesień”- obraz na desce namalowany w 1573 roku, dzisiaj w kolekcji w Luwrze. Malarz manieryzmu, oryginalny i ekscentryczny tworzył portrety i kompozycje figuralne, rodzajowe lub alegoryczne w całości złożone z elementów martwe…

Giuseppe Arcimboldo - “Jesień”- obraz na desce namalowany w 1573 roku, dzisiaj w kolekcji w Luwrze. Malarz manieryzmu, oryginalny i ekscentryczny tworzył portrety i kompozycje figuralne, rodzajowe lub alegoryczne w całości złożone z elementów martwej natury, takich jak owoce, warzywa, liście, drewno, ryby, czy książki.

 

Jesień bywa złota i ciepła - babie lato w Polsce i Indian Summer w Ameryce Północnej - (https://www.youtube.com/watch?v=qqYQxGWbCxE). “Jesienne róże cicho szepcą o rozstaniu”, ale chryzantemy i wrzosy kwitną, drzewa pokrywają się złotymi i czerwonymi liśćmi. Ich szelest pod stopami przywodzi na myśl dzieciństwo i młodość.

 

Mimozami jesień się zaczyna,

Złotawa, krucha i miła.

To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,

Która do mnie na ulicę wychodziła.

 

Od twoich listów pachniało w sieni,

Gdym wracał zdyszany ze szkoły,

A po ulicach w lekkiej jesieni

Fruwały za mną jasne anioły.

 

wspominał Julian Tuwim w, nomen omen, Wspomnieniu, pięknie śpiewanym przez Czesława Niemena (https://www.youtube.com/watch?v=gYJix_D1qjM).

 

Jesienne liście - J. E. Millais’a - brytyjskiego symbolisty

Jesienne liście - J. E. Millais’a - brytyjskiego symbolisty

Jesień, która “rdzawą nitką przeplata zmęczone myśli na kanwie pamięci”, a więc nierzadko też nostalgiczna i smutna, jakby bezpowrotna... Melancholijna:

Drzewa jesienne wypiękniały,

Obeschły ścieżki leśne.

Październikowe niebo syci wodę

Pogodnym zmierzchem;

Na wodzie, gładkiej aż do skał krawędzi —

Pięćdziesiąt dziewięć łabędzi /.../

Widzę je znów, olśniewające,

I skurcz mi serce dławi.

Wszystko jest inne niż w dzień,

gdym raz pierwszy

Na brzegu tym się zjawił.

(William Butler Yeats, Dzikie łabędzie)

 

Bywa deszczowa i szara: “O szy­by deszcz dzwo­ni, deszcz dzwo­ni je­sien­ny / I plusz­cze jed­na­ki, mia­ro­wy, nie­zmien­ny”, pisał Leopold Staff w najbardziej chyba znanym jego wierszu. A Stanisław Grochowiak:

Tęsknię za tobą jesiennie –

Za tobą odległą

O zimne deszcze –

Szukam cię w nocy

Ciemnej,

W taki mrok,

W taki chłód

 

Jesień, w umiarkowanym klimacie jedna z czterech pór roku, jak tytuł kompozycji Antonio Vivaldiego, Le quattro stagioni, L’Autunno, z 1720 roku, którą zachwyceni krytycy nazywali dźwiękowym malarstwem. Jak cykl obrazów wspomnianego wyżej prekursora surrealizmu, Giuseppe Arcimboldo.

 

***


Od najdawniejszych czasów, zanim jeszcze ludzie wiedzieli coś o układzie słonecznym i rządzących nim prawach, próbowano wyjaśnić, skąd przyroda wydawszy plony nagle zamiera i zasypia. Jak zawsze z pomocą pospieszyły tworzone mity.

Demeter, rzymska Ceres, pradawna bogini przyrody czczona u różnych ludów basenu Morza Śródziemnego, rozsławiona przez Greków, którzy włączyli ją do swego panteonu bóstw olimpijskich, symbolizowała płodność, plony, urodzaj. Przedstawiano ją zazwyczaj z wieńcem kłosów na głowie, trzymającą w rękach żniwny sierp i kosz owoców. Demeter miała ukochaną córkę, Korę, której ojcem był Zeus i obie boginie otaczano w Grecji szczególnym kultem. Ale pewnego dnia, gdy Kora na polecenie matki malowała obrazy kwiatów na łące i skuszona urodą jednego z nich zerwała kwitnący narcyz, ziemia rozstąpiła się, na złotym rydwanie pojawił się bóg świata zmarłych, Hades, i porwał dziewczynę do swego królestwa. Zrozpaczona Demeter zabrała ziemi płodność, aż przerażony losem głodujących ludzi Hades zgodził się zwrócić córkę matce. Po interwencji Zeusa ustalono, że odtąd przez pół roku Kora będzie przebywała z Demeter, a na następne miesiące wracała do małżonka do świata podziemnego jako Persefona. Kiedy Kora pojawia się u matki, ta rozradowana i szczęśliwa pokrywa ziemię zielonością, kwiatami, zbożami. Nastaje wiosna i lato. Ziemia wydaje plony. Ale kiedy Persefona wraca do Hadesu, krainy utożsamianej z imieniem rządzącego nią boga, Demeter pogrąża się w smutku i łzach i z nią razem płacze deszczem, zamiera w tęsknocie cała przyroda.

Jak ważny był dla ludzi ten mit pokazuje trwałość misteriów eleuzyjskich (od Eleusis, miasta w pobliżu Aten, ośrodka kultu) poświęconych obu boginiom. Odprawiane były one nieprzerwanie przez dwa tysiące lat, od piętnastego wieku przed naszą erą do roku 391 n.e., kiedy zostały zakazane przez Teodozjusza, ostatniego cesarza obu części rzymskiego imperium; później jeszcze kontynuowane potajemnie.  O ich uniwersalności świadczy też fakt, że w obrzędach mogli uczestniczyć mówiący po grecku wierni ze wszystkich sfer społecznych, ludzie wolni i niewolnicy, pod warunkiem czystości serca. Oczywiście, jak we wszystkich misteriach, rytuałach sakralnych, obowiązywał proces oczyszczenia, inicjacji, wtajemniczenia.

Jedyną osobą spoza tego ezoterycznego kręgu uprawnioną do uczestnictwa był Marek Aureliusz, jeden z pięciu tzw. dobrych cesarzy rzymskich, pisarz i filozof - stoik. Po spustoszeniu świątyni Demeter w Eleusis przez Sarmatów w 170 roku po Chrystusie, bowiem, zlecił jej odbudowę i przywrócenie świetności.  Nie jest pewne, czy i w jakiej mierze z tego przywileju skorzystał, choć jak wielu z rzymskiej elity mówił i pisał świetnie po grecku. 

Mit Kory-Persefony i Demeter, ilustrowany literacko, malarsko, muzycznie przetrwał długo po upadku starożytnego świata. Jeszcze w dwudziestym wieku Karol Szymanowski skomponował kantatę Demeter Op 37 bis na solo, chór i orkiestrę, a i w dwudziestym pierwszym, zaledwie pięć lat temu premierę w Madrycie miał poemat symfoniczny Octavia Vazqueza zatytułowany Eleusis.

Jesień to także metafora schyłku. Jesień Średniowiecza - tak zatytułował swoją głośną w XX wieku monografię holenderski historyk kultury i językoznawca, Johan Huizinga. Tytuł nie jest przypadkowy. Podobnie jak precyzyjny podtytuł: Studium form życia, myśli i sztuki we Francji i Holandii 14 i 15 wieku. Bo Huizinga na przykładzie dworu Księstwa Burgundii - jednego z najdłużej istniejących i najzamożniejszych księstw Europy, które przez sto lat władało także Holandią, pokazuje tę epokę jako proces coraz większego kostnienia form życia dworskiego z jednej strony, a brutalizacji życia mas z drugiej. Pod jego piórem w portrecie tych czasów dominuje pesymizm, wypalenie się kulturowe, nostalgia. I choć wielu historyków wskazywało na ograniczenie spojrzenia Huizingi, spojrzenia zawężonego do sfery burgundzkich wpływów, książka była wielokrotnie wznawiana i w tym roku, 2020, ukazało się jej nowe wydanie w nowym znakomitym angielskim tłumaczeniu. Ta edycja zawiera także 300 wspaniałych ilustracji wszystkich dzieł sztuki, które omawia w swoim tekście autor.

Jesień epoki, jesień życia. Jak często używane jest to pojęcie jako eufemizm starości. Pokrewieństwo widoczne jest nawet wówczas, gdy tylko jedno z nich bywa wymieniane: Starość to czas dawania. Jesteś jak jabłonka obwieszona jabłkami, które już tobie są niepotrzebne. Nieważne jest już rozmnażanie się, tylko żeby obdzielić innych tym, co masz. I historiami, i wspomnieniami, i myślami -  powiedziała w jednym z wywiadów Olga Tokarczuk. A Marcus Tullius Cicero: Starość zbiera żniwo dobra wcześniej zasianego. Na starość można przecież patrzeć tak samo rozmaicie jak na jesień. Można zobaczyć w niej przemijanie, utratę  życiodajnych sił i barw:

 

Żydówka z pomarańczami - Aleksander Gierymski, 1880–1881, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie

Żydówka z pomarańczami - Aleksander Gierymski, 1880–1881, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie

Leszczyna się stroi w fioletową morę,

a lipa w atłas zielony najgładszy…

Ja się już nie przebiorę,

na mnie nikt nie popatrzy.

(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Starość)

Można, przeciwnie, dostrzec bogactwo doświadczenia, przeżyć, przemyśleń. Bogactwo wyrazu nieobecne w gładkich twarzach młodości. Szorstkość twarzy i dłoni, jak szorstkość spadających liści. Subtelność i ciepło barw. Jak na portretach starych ludzi malowanych przez Rembrandta, jak w Pomarańczarce Aleksandra Gierymskiego, jak w Stworzeniu Adama Michała Anio­ła, fresku na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej z 1511 roku.  Oto młody piękny mężczyzna, który za chwilę otrzyma życie od Boga przedsta­wionego w postaci potężnego starca. Ala­bastrowe ciało młodzieńca jeszcze bez tchnienia, jeszcze bez osobowości. One bowiem znajdują się wciąż poza nim, wypełniają postać sędziwego Stwórcy obdarzającego życiem. 

Starość może być bezradna, jak smagana wiatrem bezlistna już osika. Może być smutna jak listopadowa szaruga. Ale może też być spokojna mądrością przeżytych doznań, wypełniona miłością do ludzi, którym tyle z siebie dała. Może być w niebanalny, niemedialny sposób piękna. Jak jesienna dziewczyna dlatego najpiękniejsza, że ostatnia i niezamienna już na nic.

Dziewczynka z chryzantemami - Olga Boznańska 1895 rok, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie

Dziewczynka z chryzantemami - Olga Boznańska 1895 rok, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie

 

Z tej drogi, którą przeszło

Za wiosną swoją lato –

Już nie patrz na swą przeszłość,

Na przyszłość spojrzyj za to.

Ze wzrokiem na zakręcie,

Za którym jest już jesień,

Wciąż czekaj nieugięcie,

Aż ona ci przyniesie...

Jesienną Dziewczynę,

Odmienną niż inne –

Dziewczynę z chryzantemami,

Z chryzantemami.

Dziewczynę Jesienną –

Dziewczynę bezcenną

I nie zamienną już na nic,

Już na nic...

 

(Jeremi Przybora, Jesienna dziewczyna)

Katarzyna Hypsher