Rewolucja nożyczek | MAŁGORZATA CUP
Mam na świecie kilka miejsc, do których bardzo chętnie powracam i które od lat mnie fascynują. Mam też kilka (zdecydowanie mniej) takich, do których absolutnie mnie nie ciągnie i które wspominam rzadko i bez nostalgii. Oczywiście mam też listę takich miejsc, do których dotąd nie dotarłam, ale uczynię to przy najbliższej okazji. Na liście miejsc, do których powróciłabym w każdej chwili jest Iran.
Moja fascynacja tym krajem zaczęła się chyba wtedy, kiedy jako nastolatka przeczytałam książkę-reportaż Ryszarda Kapuścińskiego „Szachinszach” (wracałam do niej jeszcze parokrotnie, również wtedy, kiedy po raz pierwszy przyleciałam do Teheranu na festiwal filmowy FAJR). Od rewolucji 1979 r. minęło właśnie 18 lat i absolutnie wszystko mnie wówczas w Iranie intrygowało. Przez festiwalowy tydzień, jaki wtedy spędziłam w stolicy Persji spałam może 2-3 godziny na dobę, ale nie byłam w stanie wytrzymać w hotelu, wszak za jego murami tak wiele się działo! I wszystko było takie inne.
Dziś oczywiście ówczesne doświadczenia mają nieco inny wymiar oraz interpretację, pewnie odrobinę więcej rozumiem z tego, co widziałam w Teheranie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Czytam relacje po zabójstwie młodej przedstawicielki mniejszości kurdyjskiej w Iranie, Mahsy Amini, czytam o największych od 2019 r. rozruchach (zginęło w nich wówczas kilkaset osób), do jakich ostatnio tam dochodzi i mam nadzieję, że irański reżim zostanie wreszcie po latach obalony – przez kobiety. W ten sposób zamknęłaby się klamra czasu – w X wieku przed naszą erą to kobiety rządziły Iranem, to one stanowiły prawo i je egzekwowały, to one zdobywały i dystrybuowały pożywienie. To kobiety były wówczas kapłankami i to one dostarczały rozrywki (w najstarszych regionach Persji odnaleziono wiele świadczących o tym elementów dekoracyjnych). Niestety z czasem ich pozycja odwróciła się o 180 stopni, do dziś ich głos był brutalnie tłumiony.
Wspomniana wcześniej Mahsa miała 22 lata, kiedy wspólnie z rodziną odwiedziła w połowie września Teheran. Młodą dziewczynę zatrzymała policja obyczajowa, której zadaniem jest monitorowanie (i natychmiastowa reakcja) zachowania zgodnego z przepisami Koranu (a może bardziej kodeksu moralnego ustalonego przez Radę Starszych) wszystkich przebywających na terenie kraju. Mahsa miała popełnić przestępstwo w postaci niedbałego założenia nakrycia głowy – hidżabu. Oto generalnie nietrudno, chyba że ciasno przywiera to głowy, ale wtedy z kolei ciężko oddychać. Mahsę zapakowano do policyjnego samochodu, gdzie skatowano tak, że zmarła trzy dni później. Najgorsze jest to, że w procederze tym musiały brać (przynajmniej w chwili samego aresztowania) kobiety Strażniczki Rewolucji – mężczyznom nie wolno wszak w miejscach publicznych dotykać w żaden sposób kobiet, które nie są ich żonami czy nieletnimi córkami. Z zamieszczanych między innymi na Twitterze informacji wynika, że to właśnie Strażniczki Rewolucji są najokrutniejszymi oprawcami irańskich kobiet.
Po ujawnieniu śmierci dziewczyny przez media społecznościowe, policja natychmiast zaprzeczyła informacji o pobiciu. Według oficjalnych źródeł Mahsa przed aresztowaniem miała mieć poważne kłopoty ze zdrowiem. Te „oficjalne źródła” od dawna nie cieszą się już zaufaniem irańskiego społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części, zatem nie trzeba było długo czekać, by rozpoczęły się poważne rozruchy – najpierw w Teheranie, wkrótce w jednym z największych ośrodków uniwersyteckich Iranu – Shiraz, potem w wielu innych miastach, w tym w Isfahanie i – co ciekawe – Qom (mieście należącym do najbardziej konserwatywnych ośrodków szyickich, skąd pochodził Ajatollah Chomeini, przywódca rewolucji irańskiej z 1979 r.). Policja postanowiła zareagować natychmiastowo i brutalnie. Do protestujących strzela się z broni ostrej. Irańskie kobiety rozpoczęły walkę o wolność kraju i o własną. Wiele z nich podczas protestów pali hidżaby i obcina włosy, zatem przeciwstawia się obowiązującemu prawu – za publiczne pokazywanie się przez kobietę bez nakrycia głowy grozi wysoka kara pieniężna oraz bardzo dotkliwe więzienie. Ponieważ informacje o protestach w głównej mierze rozpowszechniane są za pomocą mediów społecznościowych, rząd blokuje dostęp do nich. Znawcy tematu twierdzą jednak, że w tym zakresie polityka, a może praktyka, uległa poważnej zmianie – o ile jeszcze kilka lat temu rząd po prostu całkowicie blokował dostęp do sieci internetowej, o tyle obecnie wyłącza sieć jedynie w miejscach zgromadzeń. Aby natychmiastowa reakcja była możliwa, naturalnie konieczne jest doskonałe rozeznanie w panującej sytuacji i planach organizatorów wystąpień. Wywiad wewnętrzny ma pełne ręce roboty.
Po dwóch tygodniach zmasowanych protestów rząd Iranu rozpoczął nagonkę na mniejszość kurdyjską, a szczególnie na opozycyjne kurdyjskie organizacje, które działają poza granicami kraju. Reżim, który od dawna robi wszystko, by Kurdów upokorzyć, teraz postanowił winą za zamieszki obarczyć opozycję kurdyjską twierdząc, że całe zajście – od momentu aresztowania Mahsy – zostało sprytnie skonstruowane i przeprowadzone przez Kurdów mieszkających poza granicami Iranu – wyłącznie w tym celu, by wzbudzić niepokój w społeczeństwie irańskim, dotąd żyjącym w krainie szczęśliwości.
W trzecim tygodniu protesty nie ustawały, a wręcz rozszerzyły się na inne kraje, w których irańskie społeczności zorganizowały się, by okazać poparcie protestantom w ojczyźnie. W protestach tych brali jednak udział nie tylko Irańczycy, co pokazuje, że jako homo sapiens nadal mamy w sobie pokłady współczucia i solidarności z innymi. W samym Iranie, gdzie demonstracje bynajmniej nie tracą na sile, ludzie giną od strzałów policji. Nieoficjalnie mówi się o ponad 80 zabitych. Policja używa ostrej amunicji i gazu łzawiącego, by zniechęcić do dalszych wystąpień. Rozpoczęły się aresztowania, zwłaszcza w trakcie protestów na uniwersytetach (a te objęły już chyba wszystkie ośrodki akademickie). Na Twitterze, Facebooku i Instagramie pełno jest zdjęć z demonstracji na całym świecie (oraz z Iranu), widać płonące hidżaby, obcinane włosy, próby przedostania się do irańskich ambasad. Zamieszczane w mediach społecznościowych krótkie filmiki często pokazują zgromadzonych skandujących słowo „wolność”. W teherańskiej dzielnicy, która od zawsze uznawana była za najbardziej wpływową (od wieków to stąd płynęły do krajowej kasy największe fundusze) – Bazarze – protesty nie ustawały, a ich głównym przesłaniem było zjednoczenie Irańczyków przeciwko reżimowi. Mówi się rewolucji nożyczek (za eposem perskiego autora Ferdousiego z przełomu IX i X wieku, w którym zrozpaczona żona na znak żałoby po utraconym mężu, obcina włosy).
Czwarty tydzień protestów przynosi kolejne straty – szacuje się, że zginęło już blisko 300 osób (w tym ponad 30 dzieci), około 1100 zostało rannych, zatrzymanych i/lub uwięzionych jest ponad 12,5 tysiąca. Wydaje się, że demonstracje są dużo lepiej zorganizowane oraz że ich przywódcy potrafią o wiele trafniej przewidzieć kolejne ruchy reżimu. Na arenie pojawiły się nowe organizacje, związane w dużej mierze z ośrodkami uniwersyteckimi – Teheran Youth, Isfahan Youth itd. Młodzi wzajemnie wspierają się w organizacji protestów, które obecnie ogarniają już niemal cały Iran i rozpoczynają się właściwie „ad hoc” w najmniej oczekiwanych miejscach. Również szkoły podstawowe i średnie zorganizowały własne demonstracje – policja postanowiła jednak tłumić głosy niezadowolenia także wśród najmłodszych i nie zawahała się użyć przeciwko dzieciom przemocy (według jednego z portali internetowych w Ardabil z rąk Strażniczek Rewolucji śmierć poniosła dziewczynka). Jedność, o którą apelował teherański Bazar zaczęła działać – nawet małe społeczności lokalne włączają się do protestów. Skala wydarzeń powoli przerasta chyba nawet tak sprawnie działający aparat policyjno-wywiadowczy, jak ten, z którym mamy do czynienia w Iranie, bowiem ponownie całkowicie odcinany jest dostęp do Internetu, a w ostatnich dniach także do sieci komórkowej. Pomimo tego bez problemu znaleźć można całe strony internetowe stworzone wyłącznie po to, by przekazywać informacje dotyczące protestów przeciwko rządowi Iranu i jego dyktaturze. W tym samym czasie IRIB, telewizyjna tuba Teheranu, próbuje pokazać nowoczesną i pronarodową twarz rządu – do programu poświęconego ostatnim wydarzeniom zaproszono irańskiego historyka mieszkającego poza granicami kraju. Prowadzący program wyraźnie podkreślał, że informacje pojawiające się w mediach społecznościowych absolutnie nie odzwierciedlają prawdziwego stosunku Irańczyków do obecnej sytuacji. Gość odparł natomiast, że co prawda mogą się one mylić, jednak trudno je również winić za to, co w Iranie obecnie ma miejsce. Coraz częściej wspomina się także o tym, że ponad 30-letnie nieudolne (acz krwawe) rządy i represje oraz absolutny brak poszanowania praw człowieka i interesów Irańczyków mogą już niebawem doprowadzić do jeszcze bardziej krwawych i niebezpiecznych protestów, które w efekcie końcowym mogą się okazać skrajnie niebezpieczne dla rządzących.
Śmierć Mahsy Amini mogła być tą maleńką iskierką, która spowodowała wielki pożar. Rodzicom nie zastąpi jej na pewno nic, ale być może pewne pocieszenie przyniesie fakt, że jej zabójstwo jednoczy naród i mobilizuje do walki z reżimem. Niestety sama rodzina również jest w niebezpieczeństwie. Policja domagała się, by ojciec Mahsy udzielił wywiadu publicznej stacji telewizyjnej IRIB i poniekąd potwierdził oficjalną wersję zdarzeń, według której Mahsa zmarła po ciężkiej chorobie, nie zaś w wyniku wielu uderzeń w głowę. Ojciec naturalnie nie wyraził na to zgody, choć zapewne takie „propozycje nie do odrzucenia” pojawią się jeszcze nie raz.
Fala protestów ogarnia również sektory przemysłowe. Strajki rozpoczęły się w drugiej dekadzie października i już 5 dni później włączyli się do nich pracownicy przemysłu naftowego, rafinerii, kopalń, cukrowni oraz transportowcy. Strajkuje wiele tysięcy osób, i choć rząd twierdzi, że wszystkie protesty związane są wielomiesięcznymi zaległościami w wypłacie wynagrodzeń, to jednak strajkujący stanowczo zaprzeczają i głośno wyrażają swoje poparcie dla protestujących przeciwko reżimowi. Tym, którzy nie boją się głośno mówić o prawdziwych powodach strajków, grozi się zwolnieniami oraz aresztowaniami. Ponad setka spośród strajkujących w rafineriach już została uwięziona.
Dziennikarze w Iranie od wielu lat nie mieli zbyt wiele możliwości swobodnego wyrażania opinii, dziś ta wolność jeszcze bardziej jest ograniczana. Trudno oszacować, ilu z nich trafiło w ostatnich tygodniach za kratki, ale ci, którzy wypowiadają się w miarę swobodnie, zwykle czynią to spoza granic kraju. Jeden z nich, Mohsen Mandegari, udzielił wywiadu dla irańskiego Mosthagel (Niezależny), w którym bardzo wyraźnie ostrzega przywódców, że ich czas na reakcję i rozmowy z protestantami kurczy się dramatycznie. Według niego, nawet jeśli protesty i strajki przygasną pod naporem siły Strażników Rewolucji, to wcześniej czy później wybuchną ze zdwojoną siłą, bowiem ani śmierć Mahsy Amini, ani niechęć do hidżabu nie były same w sobie prawdziwym powodem protestów. Za ich źródło należy uznać zakumulowany gniew spowodowany powszechnym ubóstwem (w ciągu ostatnich trzech lat liczba Irańczyków żyjących poniżej granicy ubóstwa podwoiła się, obecnie 70% społeczeństwa żyje poniżej tej granicy), a także zorganizowaną dyskryminacją i nieustającymi upokorzeniami, jakich doznają Irańczycy. Wybory prezydenckie 2021 w oczach większości społeczeństwa dowiodły, że wprowadzenie żadnych zmian na lepsze nie jest możliwe przy urnach wyborczych.
Pisarz i więzień polityczny Mohammad Nourizad (którego poznałam przy okazji jednego z pobytów w Iranie, a który obecnie przebywa w niesławnym więzieniu Evin po tym, jak w 2019 r. podpisał petycję domagającą się odejścia od władzy ówczesnego przywódcy Khamenei) również dołączył do grona osób ostrzegających irański reżim. W pliku audio rozesłanym do mediów społecznościowych z Evin powiedział, że „Irańczycy nie chcą mułłów, nie chcą Strażników Rewolucji, nie chcą basydzkich ochotników gotowych w każdej chwili do brutalnej przemocy.” Odniósł się także do pożaru, jaki w Evin wybuchł 15 października – zgodnie z jego wypowiedzią, pożar był przykrywką dla strzałów, jakie w tym czasie rozbrzmiewały w więzieniu i jakie doprowadziły do śmierci co najmniej 8 osób. Zginęły, bowiem także ośmieliły się protestować przeciwko reżimowi.
Długo oczekiwany głos zabrał także książę Reza Pahlavi, syn ostatniego szacha Iranu, który od ucieczki z kraju mieszka w Kolorado. Kilka lat temu podczas spotkania World Affairs Council miałam okazję słuchać jego wypowiedzi na temat sytuacji w Iranie. Moim zdaniem ma wszelkie cechy dobrego przywódcy, a z komentarza, jakiego udzielił wówczas wywnioskować było można, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w ojczyźnie i ma bliski kontakt z irańską opozycją zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. W oficjalnym liście skierowanym na ręce sekretarza generalnego ONZ Antonio Gutteresa wezwał do zbadania kwestii systematycznego naruszania praw człowieka przez Teheran oraz zbrodni popełnionych na protestantach. Prosił o powołanie komisji, która zajmie się zebraniem dowodów popełnionych zbrodni, bowiem „irańskie sądy nie są w stanie dochodzić sprawiedliwości w imieniu narodu, jako że same stanowią instrument represji, kiedy skazują na karę ofiary, wolnymi i bezkarnymi pozostawiając tych, którzy zbrodni się dopuszczają”. Oficjalnie wystąpił także w Waszyngtonie, gdzie mówił o potrzebie wsparcia Irańczyków w dążeniu do zmiany rządu. Powiedział: „Obecne wydarzenia w Iranie zmienią świat, najlepszym dla świata będzie zmiana reżimu w Iranie.” Wspomniał, że przez lata świat miał wiele wymówek, by nie angażować się w sprawy jego ojczyzny, jedną z nich była liczna opozycja w kraju i za granicą, która nie mówiła jednym głosem. Podkreślił, że w ostatnich tygodniach opozycja ta wyraźnie się zjednoczyła, choć oczywiście nadal konieczne jest szukanie platformy porozumienia dla opozycjonistów w Iranie i poza nim. W opinii księcia Pahlaviego już dziś należy myśleć o tym, by po upadku dyktatury nie doszło to chaosu, już teraz trzeba podjąć kroki mające na celu utworzenie tymczasowego rządu. Zapytany o rolę, jaką w tym widzi dla siebie odparł, że wierzy w demokratyczny, sekularny rząd, nie ma żadnych planów, by stać się jego częścią, a jego jedynym marzeniem jest obecnie doprowadzenie do dnia, w którym Irańczycy będą mogli wziąć udział w prawdziwie demokratycznych wyborach. Pierwszymi zadaniami nowego rządu według Pahlaviego powinno być zagwarantowanie wszystkim ludziom wolności, praw i dobrobytu, uregulowanie stosunków międzynarodowych w taki sposób, by zabezpieczyć interesy kraju, oraz przeprowadzenie referendum. Rząd tymczasowym musi być pluralistyczny, bowiem tylko w ten sposób będzie w stanie zbudować podstawy demokracji. Pahlavi podkreślił wielkie znaczenie, jakie dla kraju mają młodzi, bo to oni będą budowali Iran od podstaw. Zwrócił się także do służb mundurowych, przypomniał ich przysięgę, według której mają bronić ludzi i ich dobytku, nie zaś być narzędziem represji. Na koniec zaznaczył też, że wszyscy odpowiedzialni za rozlew krwi w Iranie zostaną osądzeni. Jednak w przeciwieństwie do obecnego reżimu, który za nic ma prawo i kodeksy, każdy z winnych zostanie osądzony sprawiedliwie i zgodnie z prawem. Zwrócił się do UNICEF o przeprowadzenie oddzielnego dochodzenia w sprawie zbrodni popełnionych na dzieciach.
Wspominam chwilę, kiedy pierwszy raz przyleciałam do Teheranu i nieustająco musiałam chyba narażać na stres pilnujących nas (uczestników Festiwalu spoza Iranu) przedstawicieli służb specjalnych, kiedy (całkiem bezwiednie) „uciekałam”, by zwiedzać miasto. Pamiętam, jak kilka razy szturchnięta zostałam kolbą kałasznikowa, kiedy zafascynowana przepiękną sylwetką meczetu robiłam jego zdjęcie, nie zwracając uwagi na zsuwający się z głowy hidżab, a to zdecydowanie nie podobało się Strażnikom Rewolucji. No i moje „ulubione” wspomnienie o tym, jak podczas dekorowania ścian stoiska festiwalowego polskimi plakatami dwie Strażniczki Rewolucji naciągały mi do połowy dłoni rękawy swetra, który podjeżdżał w górę za każdym razem, kiedy unosiłam ręce. Do zabawnych należy scena z tego samego stoiska, kiedy zasłaniałam całą sobą ekran telewizora, na którym właśnie widoczny był erotyczny kadr z „Krótkiego Filmu o Miłości” Krzysztofa Kieślowskiego, a korytarzem tuż przed stoiskiem TVP spacerował czcigodny mułła (w ataku paniki nie udało mi się na szybko wyłączyć odbiornika). Mniej zabawne były sytuacje, kiedy nieświadoma niczego robiłam zdjęcia w miejscach, które z do dziś nieznanego mi powodu były tajne, a moja obecność w ich pobliżu uznana została za szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych (dwukrotnie, przy okazji dwóch pobytów w Iranie i w dwóch oddalonych od siebie miejscach). Z nostalgią wspominam też wesele, na które zabrał mnie znajomy Irańczyk, na którym byłam jedyną kobietą z zasłoniętym wszystkim, co się tylko dało, a dookoła mnie w zmysłowym tańcu wirowały bardzo piękne kobiety, które z kolei odsłaniały wszystko, co do odsłonięcia było.
Kończąc ten tekst mam tylko nadzieję, że wszyscy moi znajomi są bezpieczni (choć wiem, że kilkoro z nich wcześniej trafiło do więzienia z powodu swoich przekonań politycznych) i że trwająca rewolucja nożyczek przyniesie tak długo oczekiwane zmiany. Iran ma niezwykłą, wspaniałą historię, chciałabym, by taka sama była jego przyszłość.