Sztuka na sterydach - czyli o dwóch niezwykłych Katalończykach | HANNA CZERNIK
Cz. I Architektura to układ światła
Słabego zdrowia, ascetycznych przyzwyczajeń, żyjący w celibacie po młodzieńczym zawodzie miłosnym tercjarz franciszkański, całą energię kierował do wewnątrz, karmiąc swoją wyobraźnię i swoją religijną żarliwość. Kiedy 7 czerwca 1926 roku, przyglądając się z perspektywy arcydziełu swojego życia - Bazylice Sagrada Familia w Barcelonie, potrącony został przez tramwaj, świadkowie wypadku wzięli go za żebraka. Przewieziony anonimowo do szpitala, zmarł tam trzy dni później. Najgłośniejszy kataloński architekt, duma swojej ojczyzny, Antoni Plàcid Guillem Gaudí i Cornet, jak brzmiało jego pełne nazwisko, choć powszechnie znany jest jako Antoni (w hiszpańskiej wersji Antonio) Gaudi, lub po prostu Gaudi. Kontrowersyjny, uwielbiany, traktowany z niechęcią - reakcje na jego sztukę to cała gama emocji - od zachwytu po wzruszanie ramion. Przewrotnie, i w dużej mierze trafnie, ujął to inny Katalończyk, pisarz i filozof Francesc Pujols ( którego Salvador Dali utrwalił w pomniku przed swoim Teatrem i Muzeum w Figueres, ale o tym kiedy indziej ): W pracach Gaudíego zdumiewało to, że choć nikogo nie zachwycały, jednak nikt nie ośmielił się powiedzieć tego wprost, ponieważ jego styl sam się broni…Niewątpliwie jego sztuka niepodobna była do niczego przed nią i po niej - trzeba było przewartościować swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, otworzyć oczy i umysł na coś absolutnie nowego.
Miejsce jego urodzenia jest sporne, przyszedł na świat w Riudoms lub Reus koło Tarragony w rodzinie o francuskich korzeniach, ale osiadłej w Katalonii od dwóch stuleci. Kiedy wchodził w dorosłość, wiek dziewiętnasty zbliżał się powoli do swojego schyłku i jak zawsze w takich okresach zaczynano poddawać w wątpliwość dotychczas wyznawane prawdy- zarówno w życiu, jak przede wszystkim w sztuce. On sam nie był wybitnym uczniem ani studentem. Tytuł architekta w Escuela Técnica Superior de Arquitectura de Barcelona otrzymał większością głosów, a Elies Rogent, ówczesny dyrektor szkoły powiedział wtedy: „Daliśmy tytuł szaleńcowi lub geniuszowi, czas pokaże”. Słowa okazały się prorocze.
Jego pierwsze projekty, choć od razu ujawniające oryginalność, mocno jeszcze tkwiły w dość popularnym w Europie od końca osiemnastego wieku neogotyku, szczególnie jego hiszpańskiej wersji wykazującej silne na Półwyspie Pirenejskim wpływy mauretańskie, jako że Maurowie mieszkali tam i tworzyli do czasów Izabeli i Ferdynanda w końcu XV wieku. Ich ostatnie twierdza i ostoja, Grenada, upadła w 1492 roku, tym samym w którym Kolumb po raz pierwszy dotarł do kontynentu później nazwanego Ameryką.
Już w gruzach leżą Maurów posady,
Naród ich dźwiga żelaza,
Bronią się jeszcze twierdze Grenady,
Ale w Grenadzie zaraza,
pisał Adam Mickiewicz w Konradzie Wallenrodzie. Ten wpływ mauretański i neogotycki najlepiej obrazuje kamienica wybudowana przez Gaudiego w 1888 roku dla zamożnego przedsiębiorcy Manuela Vicensa, w odczuciu piszącej te słowa ciekawa, już sygnalizująca indywidualizm, ale raczej paskudna.
Tymczasem przez europejską sztukę i obyczajowość przechodziła fala odrzucająca stare wzory, akademizm, lansująca odnowę. We Francji początkowo wywołując oburzenie, a później robiąc furorę działali impresjoniści, oczywiście przede wszystkim w malarstwie, ale wywierając też silny wpływ na inne dziedziny sztuki. Na muzykę - chociażby Claude’a Debussy’ego, na literaturę - Marcela Prousta, a nawet filozofię, co można zauważyć w pismach Henriego Bergsona. Impresjonizm jednak siłą rzeczy nie znajdował wyrazu w architekturze, nie obejmował wszystkich aspektów artystycznego wyrazu. Obok niego pojawił się więc inny styl dominujący zwłaszcza na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, do pierwszej wojny światowej, za którego apogeum uważa się Wystawę Światową w Paryżu w 1900 roku. We Francji i w krajach anglosaskich nazywany art nouveau, w Niemczech Jugendstil (młody styl), w Austrii Sezession (odejście), we Włoszech stile floreale lub stile liberty, a w Hiszpanii modernismo. W Polsce, będącej jeszcze wówczas pod zaborami, funkcjonowało kilka nazw o nieco innym zakresie znaczeniowym, ale często zamiennie. O architekturze i dekoracji wnętrz mówimy secesja, o ruchu umysłowo artystycznym Młoda Polska, a i modernizm pojawia się dla charakterystyki konwencji wyznaczających sztukę tamtych czasów. To ostatnie pojęcie jest oczywiście najszersze i najmniej precyzyjne, może odnosić się do bardzo różnych zjawisk i dość różnych lat. Na tę skłonność do zamykania sztuki w formułach nazw i szufladek narzekał Stanisław Wyspiański:
Wyuczono papugę wyrazów o sztuce
przyznać trzeba, że łatwość miała w tej nauce;
więc gdy wyraz „secesja” wymawiać pojęła,
witała tym wyrazem wszystkie nowe dzieła.
Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu
nazwała „secesyjny” – płynnie i bez sromu…
Dojrzała twórczość Gaudiego jest jednak z pewnością secesyjna, z jej płynnymi, falistymi liniami, abstrakcyjną bądź roślinną ornamentyką, swobodnymi układami kompozycyjnymi, asymetrią i linearyzmem, ale on posunął ten styl do granic jak nikt inny. Można powiedzieć, że stworzył secesję par excellence. Wykorzystywał łuki paraboliczne, fantastyczne formy i zawiłe desenie oraz organiczne kształty podpatrywane w przyrodzie. Nawiązywał do płynności podwodnego świata. Niektóre obiekty architektoniczne stworzone przez Gaudiego sprawiają wrażenie jakby nie były poddane siłom grawitacji, którym wszyscy podlegamy. Jakby wywodziły się z zupełnie innej geometrii niż powszechnie nam znana geometria euklidesowa. Projektował budynki, w których nie było ani jednego prostego kąta. Testował wytrzymałość różnych materiałów jak bazalt czy granit. Nie wydaje się, żeby Gaudi był jakoś wybitnie uzdolniony matematycznie, ale za to w przestrzeni robił to, co dzisiaj robi komputer, czyli budował modele statyczne – mówił prof. Konrad Kucza-Kuczyński. - Jego geniusz polegał na tym, że on, bez dzisiejszego komputera i koniecznych wyliczeń, potrafił zbudować modele przestrzenne. Artysta miał szczególną wrażliwość na naturę, dostrzegał w niej to, czego inni nie zauważali. Jak twierdziło wielu znawców jego dzieła, architektoniczne wykształcenie nie miało na niego aż tak wielkiego wpływu, ponieważ do wszystkiego, co zrobił, doszedł sam przy pomocy swojej wyobraźni. On tworzył własny świat fantastycznej, wizjonerskiej natury. Eksperymentował z różnymi rodzajami oświetlenia. „Architektura jest pierwszą sztuką plastyczną; Rzeźba i malarstwo potrzebują pierwszego. Cała doskonałość pochodzi ze światła”. Dla osiągnięcia ciekawszego efektu używał do projektowania luster i fotografii. Do zdobienia powierzchni wykorzystywał kataloński styl mozaiki trencadis. Zgodnie z tymi założeniami jego budynki stanowią najczęściej organiczną całość i są od początku do końca jego dziełem. Widać to wyraźnie w barcelońskich kamienicach - Batlló i Milà , ta ostatnia zwana popularnie i nieco złośliwie przez mieszkańców miasta La Pedrera, kamieniołom, choć w swojej płynnej doskonałej lekkości jako żywo kamieniołomu nie przypomina…Podobną wizjonerską konsekwencję spotykamy w Parku Güell, a przede wszystkim w arcydziele Gaudiego, bazylice Sagrada Família, której poświęcił całkowicie ostatnie 15 lat swojego życia. „Moi wielcy przyjaciele nie żyją; Nie mam rodziny, nie mam klientów, nie mam fortuny, nic. Mogę więc całkowicie oddać się Świątyni.” Nie przeżywał bowiem Gaudi rozterek typowych dla artystów swojej epoki, która nie przypadkiem była przez wielu nazywana dekadencką - z dominującym poczuciem schyłku, zwątpienia, pesymizmu, jak w poetyckim manifeście czasów, w wierszu Kazimierza Tetmajera:
Idee?... Ależ lat już minęły tysiące,
A idee są zawsze tylko ideami.
Modlitwa?... Lecz niewielu tylko jeszcze mami
Oko w trójkąt wprawione i na świat patrzące. /.../
Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,
kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?
Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie,
co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.
Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.
Gaudi przeciwnie, był człowiekiem silnej wiary i tej religijnej i narodowej. Żarliwy katolik i kataloński nacjonalista, symbole katalońskie wprost przenikają jego twórczość, a Sagrada Familia skupiła na lata całą jego wizjonerską energię. Mieszkał, tworzył i zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany na terenie bazyliki. Zginął potrącony przez tramwaj, gdy przyglądał się jej z perspektywy. Nie zdążył jej do końca wybudować, ba, Sagrada Familia blisko 100 lat po jego śmierci, wciąż czeka na swoje zwieńczenie, ale chyba nigdzie, tak jak w jej wnętrzu nie odczuwa się wielkości tego twórcy, którego słowa tam też znajdują pełnię swojego wyrazu - architektura istotnie jest układem światła.
Cz. II „Jedyne, co odróżnia mnie od wariata, to fakt, że nim nie jestem.”
Salvador Dali przyszedł na świat pół wieku po Gaudim, w innym niedużym katalońskim mieście, Figueres. Niezwykle uzdolniony, co ujawniło się już w dzieciństwie, ekscentryczny, z miriadami kompleksów i idiosynkrazji pokrywanych niekonwencjonalnymi zachowaniami, z czasem stając się jednym z najlepiej rozpoznawalnych artystów XX stulecia, z uwagi zarówno na jego sztukę, jak i w styl życia - był surrealistą par excellence. Budził podziw i niechęć, oba uczucia równie silne jak ekspresyjność jego obrazów, łączących mistrzostwo i precyzję kreski z niezwykłością tematyki i sugestywną symboliką. Można było go nie znosić lub uwielbiać - nie sposób było przejść wobec tej sztuki obojętnie. Nawet kiedy balansował na granicy kiczu, potrafił wyjść z tego zwycięsko, bo nie powielał - stwarzał coś dziwnie niepowtarzalnego.
Urodził się kilka miesięcy po śmierci trzyletniego wówczas brata i rodzice dali mu to samo imię - Salvador. Późniejszy autor ‘Trwałości pamięci’ uważał, że on sam był reinkarnacją zmarłego i ta świadomość niewątpliwie zaciążyła na jego psychice. Podobnie, a może w jeszcze większym stopniu śmierć ukochanej matki na nowotwór narządów rodnych, kiedy sam był zaledwie nastolatkiem. Pisał po latach: „Jej odejście było największym ciosem, jakiego doświadczyłem w swoim życiu. Wielbiłem ją... Nie mogłem pogodzić się z utratą istoty, na którą liczyłem, że uczyni niewidzialnymi nieuniknione skazy mojej duszy.” Kto wie, czy obsesyjna fascynacja i równocześnie wstręt do genitaliów żeńskich nie tym przeżyciem były wywołane, obok widzianej w dzieciństwie ilustrowanej książki o chorobach wenerycznych. Specyfika jego życia seksualnego niewątpliwie mogła stać się źródłem głębokich frustracji. Sam wielokrotnie przyznawał, że ograniczało się ono do voyeuryzmu i masturbacji i jedyną kobietą, z którą kiedykolwiek przeżył pełne zbliżenie była jego żona, Gala.
Galę, rosyjską imigrantkę i ówczesną żonę kolegi surrealisty poety - Paula Éluarda, poznał w Paryżu w 1929 roku i szybko stała się ona jego muzą, partnerką, potem żoną i …managerem jego życia i twórczości. Starsza od Salvadora o 10 lat porzuciła Éluarda by związać się z Dalim, stając się osobą w jego życiu opatrznościową, choć ich związek, jak wszystko w życiu artysty daleki był od konwencjonalności. Miewała romanse także z jego przyjaciółmi, a kiedy na jej urodziny w 1969 roku kupił jej średniowieczny zamek de Púbol, zażądała by odwiedzał ją tam jedynie na pisemne zaproszenie… Nie przeszkadzało to jednak, że to Gala ze swoją silną i niewątpliwie fascynującą osobowością uratowała go, jak sam wielokrotnie podkreślał, od choroby psychicznej i wzięła jego życie w karby gwarantujące mu sukces artystyczny i stabilizację finansową. Rozbudowywali przez lata ukochany wspólny dom w katalońskiej nadmorskiej wiosce Port Lligat, obok popularnego także wśród jego wybitnych przyjaciół miasteczka Cadaqués, gdzie przyjeżdżali latem Picasso, Luis Bunuel, Albert Einstein, Tomasz Mann i Garcia Lorca (ich wzajemna studencka fascynacja skończyła się co prawda już z chwilą, gdy Dali wraz z Bunuelem stworzyli w 1929 roku głośny film Pies andaluzyjski, który Lorca odczytał, może niesłusznie, jako atak na jego osobę). Dom w Port Lligat, obok zamku Púbol i Teatru - Muzeum w Figueres tworzy tzw. Trójkąt Dalego w jego rodzinnej Katalonii blisko granicy francuskiej. Dom ten rósł, jak mówił Dali, razem z nimi, kiedy kupowali kolejne rybackie chaty, łącząc je w niezwykły labirynt oryginalnych wnętrz i ogrodu pełnego elementów szczególnie bliskich sercu artysty - jajek i chleba jako symboli początku i życia. Chleb pojawia się w jego twórczości bardzo często. Miał dla artysty sens nie tylko filozoficzny, towarzyszył mu w czasie szczególnie wytężonej pracy - gdy malował, często żywił się tylko chlebem i wodą. Lubił też, gdy jego sztuka była określana jako ‚jadalna’. Chętnie przyrównywał ją do ‚chleba powszedniego’, choć dalibóg niczego ‚powszedniego’ w niej nie było! Może dlatego nawet w jego uznanych za najbardziej filozoficzne obrazach pojawiają się akcenty żywnościowe, jak fasola w wstrząsającym Przeczuciu wojny domowej, czy skojarzenie z miękkim serem camembert w obrazie jakby topniejących zegarów w Uporczywości pamięci. Muzeum w Figueres rozbudowane ze starego, popadłego w ruinę teatru, też uwieńczone jest attyką przedstawiająca wielkie jajka, a ceglasto czerwone ściany udekorowane zostały chlebami katalońskimi. Wnętrze jest równie, a może nawet bardziej ekscentryczne. Najważniejsze dla Dalego obrazy: Widmo sex-appealu, Chleb w koszyku (bardzo realistyczny), Dematerializacja nosa Nerona oraz portrety Gali znajdują się w obitej czerwonym pluszem sali zwanej Skarbcem. W patio stoi słynna Deszczowa taksówka z rzeźbą królowej Estery na masce, autentyczny czarny cadillac, z którego po naciśnięciu guzika wylewa się strumień wody na siedzące kukły pasażerów. Zawieszona wysoko ponad głowami zdaje się płynąć prawdziwa łódź rybacka, niegdyś własność jego żony. Centralnym pomieszczeniem jest dawna scena teatralna. To tu, w krypcie pod deskami scenicznymi, złożone są prochy artysty, a samą scenę wypełnia monumentalny, sugestywny w swojej anonimowej uniwersalności portret Gali Salvador Dali artystą nie bywał - był nim nieprzerwanie, w aspektach tak urozmaiconych, że nie mieszczących się w zbornej, przejrzystej charakterystyce. Żył sztuką na co dzień, oddychał nią, a skala jego zainteresowań była ogromna. Poza szeroko znanym i rozpoznawalnym malarstwem, tworzył wysoko cenione dla ich precyzyjnej kreski rysunki, akwaforty i litografie - był m.in. autorem 101 ilustracji do Boskiej Komedii Dantego. Rzeźbił, komponował, bo jak to inaczej określić, dziwne, złożone z rozmaitych elementów sugestywne konstrukcje, zajmował się fotografią, współpracował z filmem i reklamą, z domami mody, projektował ubrania i biżuterię, choćby dla Coco Chanel. Ba, próbował nawet architektury. Pisał. Recenzje, wiersze, szkice o sztuce, podręcznik malarstwa. Dwie książki autobiograficzne o jakże charakterystycznych tytułach: Sekretne życie Salvadora Dali i Dziennik geniusza. Powieść Ukryte twarze i zbiór prac o jego filozofii malarskiej, nazwanej przez niego paranoiczno-krytyczną, wydanych w tomie: Oui: La révolution paranoïaque-critique l’archangélisme scientifique. Jak widać, archanioły i nauka też w tytułe zostały zasygnalizowane!
Niewątpliwie wielu odbiorców dostrzegało w jego dziełach aluzje do naukowych odkryć XX wieku. Oczywisty wpływ na twórczość surrealistyczną miała psychoanaliza Sigmunda Freuda, stany podświadomości, marzenia senne. Obrazy płonących żyraf, topniejących zegarów, przerażającej twarzy wojny, rozdartych ciał stały się znakami rozpoznawczymi artysty i symbolami surrealizmu. Także odkrycia fizyki, teorie względności, przekonanie, że czasu już nie da się mierzyć jedynie zegarami miejskimi- musiało wpłynąć, jeśli nie na zamysł, to na interpretacje obrazów Dalego. Patrząc na Trwałość pamięci, na miękkie zegary, zawieszone w surowym, półpustynnym krajobrazie, z elementami geometrycznych kształtów jakby odpadami cywilizacji i tą najmniejszą nietopniejącą, ale zjadana przez mrówki tarczą - nie sposób nie myśleć o względności bezwzględnego, okrutnego czasu… Na środku kompozycji rozpoznać można dziwnie uformowaną ludzką postać czy głowę (jak mówił Dali – paranoiczno-krytyczny camembert), być może autoportret twórcy…
Dalego - artystę trudno jest sklasyfikować, ująć w sztywne ramki konwencji, bo przecież malował także historyczne realistyczne obrazy, w czasach dominującej abstrakcji mniej znane i cenione. Jeszcze trudniej ocenić człowieka - pełnego sprzeczności ekscentryka, który z dziwności uczynił swój znak rozpoznawczo reklamowy. Jego poglądy to też osobliwy zlepek prowokacji - w raczej lewicujacym środowisku artystów, on opowiadał się za monarchią i konserwatyzmem, okazjonalnie nie potrafił ukryć podziwu dla Hitlera (mówił, że czasem o nim śni, jak inni o kobietach) czy Mussoliniego, za co między innymi wykluczono go z surrealistycznego stowarzyszenia. A jednak jego sztuka broni się lepiej niż aliaż jego nierzadko kuriozalnych wypowiedzi i reakcji. Nie można przejść obojętnie wobec wstrząsającego Przeczucia wojny domowej, obrazu namalowanego w 1936 roku przedstawiającego ogromne, groteskowe ciało rozdarte w bolesnym grymasie, depczące samo siebie na tle technikolorowego nieba w surowym pejzażu północnej Katalonii. Nawet pojawiająca się w tytule gotowana fasolka, choć w pierwszym odczuciu może sugerować trywialność, naprawdę nawiązuje do błagalnych ofiar składanych bogom przez starożytnych Katalończyków…Nie można zapomnieć Twarzy wojny z 1940 roku. Ludzka głowa, oderwana od reszty ciała, pozbawiona oczu i ust stanowi wyraźny symbol śmierci. Pomimo jej martwoty na tej monstrualnej twarzy maluje się wyraz przerażenia. Co więcej, efekt ten zostaje zwielokrotniony przez jej multiplikację w oczodołach i ustach. Lęk ulega tu pomnożeniu i zyskuje wymiar uniwersalny - jest lękiem wszystkich tych, którzy doświadczyli podobnego piekła. Wojna przybiera na obrazie Dalego oblicze strasznej, mściwej greckiej Gorgony. A jednocześnie to nie tylko okrutna twarz Meduzy, ale także niezliczone twarze zamordowanych ludzi. Wrażenie to intensyfikuje jałowa pustynia i fragment skały, wizja totalnego zniszczenia, jakie wojna ze sobą niesie. To wspaniały, poruszający do bólu obraz wspaniałego, niekonwencjonalnego, nie do zapomnienia artysty.
Niewątpliwie wielu odbiorców dostrzegało w jego dziełach aluzje do naukowych odkryć XX wieku. Oczywisty wpływ na twórczość surrealistyczną miała psychoanaliza Sigmunda Freuda, stany podświadomości, marzenia senne. Obrazy płonących żyraf, topniejących zegarów, przerażającej twarzy wojny, rozdartych ciał stały się znakami rozpoznawczymi artysty i symbolami surrealizmu. Także odkrycia fizyki, teorie względności, przekonanie, że czasu już nie da się mierzyć jedynie zegarami miejskimi- musiało wpłynąć, jeśli nie na zamysł, to na interpretacje obrazów Dalego. Patrząc na Trwałość pamięci, na miękkie zegary, zawieszone w surowym, półpustynnym krajobrazie, z elementami geometrycznych kształtów jakby odpadami cywilizacji i tą najmniejszą nietopniejącą, ale zjadana przez mrówki tarczą - nie sposób nie myśleć o względności bezwzględnego, okrutnego czasu… Na środku kompozycji rozpoznać można dziwnie uformowaną ludzką postać czy głowę (jak mówił Dali – paranoiczno-krytyczny camembert), być może autoportret twórcy…
Dalego - artystę trudno jest sklasyfikować, ująć w sztywne ramki konwencji, bo przecież malował także historyczne realistyczne obrazy, w czasach dominującej abstrakcji mniej znane i cenione. Jeszcze trudniej ocenić człowieka - pełnego sprzeczności ekscentryka, który z dziwności uczynił swój znak rozpoznawczo reklamowy. Jego poglądy to też osobliwy zlepek prowokacji - w raczej lewicujacym środowisku artystów, on opowiadał się za monarchią i konserwatyzmem, okazjonalnie nie potrafił ukryć podziwu dla Hitlera (mówił, że czasem o nim śni, jak inni o kobietach) czy Mussoliniego, za co między innymi wykluczono go z surrealistycznego stowarzyszenia. A jednak jego sztuka broni się lepiej niż aliaż jego nierzadko kuriozalnych wypowiedzi i reakcji. Nie można przejść obojętnie wobec wstrząsającego Przeczucia wojny domowej, obrazu namalowanego w 1936 roku przedstawiającego ogromne, groteskowe ciało rozdarte w bolesnym grymasie, depczące samo siebie na tle technikolorowego nieba w surowym pejzażu północnej Katalonii. Nawet pojawiająca się w tytule gotowana fasolka, choć w pierwszym odczuciu może sugerować trywialność, naprawdę nawiązuje do błagalnych ofiar składanych bogom przez starożytnych Katalończyków…Nie można zapomnieć Twarzy wojny z 1940 roku. Ludzka głowa, oderwana od reszty ciała, pozbawiona oczu i ust stanowi wyraźny symbol śmierci. Pomimo jej martwoty na tej monstrualnej twarzy maluje się wyraz przerażenia. Co więcej, efekt ten zostaje zwielokrotniony przez jej multiplikację w oczodołach i ustach. Lęk ulega tu pomnożeniu i zyskuje wymiar uniwersalny - jest lękiem wszystkich tych, którzy doświadczyli podobnego piekła. Wojna przybiera na obrazie Dalego oblicze strasznej, mściwej greckiej Gorgony. A jednocześnie to nie tylko okrutna twarz Meduzy, ale także niezliczone twarze zamordowanych ludzi. Wrażenie to intensyfikuje jałowa pustynia i fragment skały, wizja totalnego zniszczenia, jakie wojna ze sobą niesie. To wspaniały, poruszający do bólu obraz wspaniałego, niekonwencjonalnego, nie do zapomnienia artysty.