Raport z Ukrainy | WITOLD FRĄCZEK | Yucaipa, California
W pierwszych dniach listopada przekroczyliśmy granicę ukraińsko-polską wracając z 5-dniowej wyprawy. Dostarczyliśmy pomoc humanitarną oddziałowi ukraińskich żołnierzy walczących na froncie zaporoskim. W pobliże linii frontu podróżowaliśmy z przyjacielem Piotrem. Jechaliśmy jego samochodem (SUV) z Warszawy przez 1400 km w jedną stronę. Pomysł wyjazdu pochodził ode mnie, ale grupa przyjaciół w Polsce i nie tylko w Polsce, żywo zareagowała na apel o wsparcie naszej misji i dotacje na zakup rzeczy, o które prosili ukraińscy żołnierze. Odzew był ogromny. Kupiliśmy ciepłe ubrania, w tym kurtki, skarpety, rękawice, buty wojskowe, materace piankowe, kuchenki polowe, lornetki z noktowizorem, jedzenie, świece i inne rzeczy, którymi wypchaliśmy samochód Piotra tak, że nic się już nie mieściło. Co również budujące, w kilku sklepach dostaliśmy obniżkę ceny na zapewnienie, że nasz zakup trafi na Ukrainę. W niektórych sklepach cena została obniżona do 50%.
Po powrocie mamy kolosalną satysfakcję z dostarczenia chłopakom na froncie przedmiotów, które pomogą im przetrwać zimę. Okazali nam wielką wdzięczność na miejscu w Zaporożu. Cieszymy się również, że mogliśmy serdecznie uściskać tych dzielnych i twardych ludzi! Wiedzą, że nie są sami i że dalsze wsparcie będzie nadchodziło.
Jako całkowite zaskoczenie, już 2 dni po powrocie do Warszawy, otrzymałem od ukraińskich żołnierzy filmik. Zadali sobie nawet trud, aby wprowadzić anglojęzyczne tłumaczenie tego, co żołnierze w okopie mówią po ukraińsku! Dzielę się moją radością, jak również przeświadczeniem, że ukraińscy żołnierze, których spotkałem, zasłużyli na wielkie uznanie!
Przyznaję, że bałem się jechać na Ukrainę, ale uznałem, że trzeba pojechać. Okazało się, że strach ma wielkie oczy. Po kilku kiepskich nocach przed rozpoczęciem podróży, już w pierwszą noc w hotelu w Kijowie spałem jak dziecko! Pozostałe noce na Ukrainie spałem równie dobrze. Nowo poznani Ukraińcy radzili, że jeśli w nocy zdarzy się alarm, to nie należy się bać, lecz spać dalej. Jeśli rakieta miałaby trafić w budynek, w którym byliśmy, to i tak jest już za późno na ucieczkę. Jeśli trafi w inny dom, nie zdołamy dopomóc. Spaliśmy rzeczywiście dobrze. Mieliśmy szczęście, bo w noce, które spędziliśmy na Ukrainie na miasta, w których byliśmy, nie spadały ruskie rakiety.
Po zmroku miasta Ukrainy nie są oświetlane przez uliczne latarnie. Całkowicie wygaszone są też neonowe i inne reklamy, a nawet okna wystawowe. Wydawało się, że to wszystko jest nierealne. Bardzo trudno było prowadzić auto po dużym mieście w całkowitych ciemnościach na przeciw niekończącemu się sznurowi samochodów nadjeżdżających z przeciwka! Światła na skrzyżowaniach funkcjonują, ale generalnie było zupełnie ciemno.
Energia elektryczna dla ludności dostarczana jest rotacyjnie. W Kijowie jest dużo wysokich (20 i więcej pięter) budynków mieszkalnych z wielkich betonowych płyt. Przy braku prądu ludzie są zmuszeni do chodzenia po schodach, czasem kilka razy dziennie. Rozmawiałem z osobami mieszkającymi na 17 piętrze. Powiedziały one, że niedogodności w postaci braku prądu, a nawet znacznie bardziej bolesne wyrzeczenia nie zmienią ich stosunku do wojny czy Rosji. Wiara w całkowite zwycięstwo jest na Ukrainie wszechobecna! Jest to budujące i udzielające się. Jeden z żołnierzy powiedział, że Rosja nie może zrzucić na Ukrainę 100 bomb atomowych, a jedna bomba tylko wzmocni naród w jego oporze i woli zwycięstwa! W Kijowie spotkany młody chłopak, który spędził ostatnio kilka miesięcy w Polsce i posiadł język polski delikatnie zwrócił nam uwagę, że nie powinniśmy mówić po rosyjsku w miejscach publicznych. Dlaczego? Bo jest to bardzo źle widziane przez miejscowych, irytuje ich rosyjski język, i że on wolałby nas tłumaczyć z polskiego na ukraiński i „z powrotem” bez używania przez nas języka rosyjskiego! Byłem pod wielkim wrażeniem tego, że naród ukraiński stawia opór i dzielnie znosi wszelkie wyrzeczenia. Każda rozmowa z przypadkowymi ludźmi przekonuje, że oni nie poddadzą się! Są bardzo silni duchem.
Na Ukrainie było zaskakująco czysto. Służby miejskie sprzątają ulice i parki. Ludzie zamiatają chodniki i myją okna wystawowe, o ile nie są one zastąpione tekturą! Z wielkich bloków betonowych i tysięcy worków z piaskiem zbudowano setki tymczasowych, prowizorycznych bunkrów. Takie umocnienia, zazwyczaj dobrze zamaskowane znajdują się na skrzyżowaniach dróg, po obu stronach mostów i wiaduktów, przed wjazdami do miast i miasteczek. Wszystkie obsadzone są uzbrojonymi żołnierzami obrony terytorialnej. Rutynowo sprawdzają oni, kto przejeżdża obok nich. Niektóre z bunkrów mają w środku dymiące „kozy”, przy pomocy których żołnierze ogrzewają się i podgrzewają jedzenie! Nie tylko tereny wzdłuż linii frontu są w stanie gotowości bojowej! Cały kraj jest. Jadąc samochodem nie wiesz, gdzie jesteś, ponieważ wszystkie informacje o drogach bocznych dotyczące nazw miejscowości, odległości, kierunków itp. zostały usunięte. Całe nasze szczęście, że GPS pomaga!
Państwo ukraińskie funkcjonuje, o czym świadczy między innymi fakt, że w drodze powrotnej policja złapała mnie na radar za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Mandat trzeba było zapłacić w banku, co było dużą niedogodnością i zabrało sporo czasu. Skorumpowanie policjantki okazało się niemożliwe. Sama przyznała, że jako wolontariuszy z Polski, puściłaby nas wolno, ale nie może, bo radar zapisuje wszystkie pomiary i nie da się żadnego skasować. Czyli Ukraina walczy także z korupcją! Na szczęście dla mnie cena mandatu przeliczona z hrywien na dolary wyniosła 9 dolarów!
Byliśmy świadkami poruszającego, wręcz wzruszającego pogrzebu żołnierza. Miało to miejsce w niewielkiej wsi gdzieś w środkowej Ukrainie. Za zwykłym „pickupem”, na którym leżała trumna, szły trzy kobiety, za nimi grupa mocno sfatygowanych żołnierzy, niektórzy z zakrwawionymi bandażami na głowach czy rękach, prosto z frontu. Dalej dwaj popi, a za nimi pewnie z tysiąc osób. Po obu stronach drogi przelotowej, przy której i my zatrzymaliśmy się, klęczeli kilometrami mieszkańcy. Jedni płakali, w tym i jacyś żołnierze. Większość miała zaciśnięte zęby i determinację na twarzach.
Jak to się dzieje, że Rosjanie mogą bezkarnie systematycznie niszczyć ukraińską najbardziej niezbędną infrastrukturę, taką jak elektrownie i wodociągi? To oprócz burzenia budynków mieszkalnych, centrów handlowych i stacji benzynowych. Jednocześnie ukraińskiemu wojsku NIE wolno strzelać nigdzie poza pierwotnym (przed 2014 rokiem) ukraińskim terytorium? Wydaje się to być zupełnie nie fair! Ale Ukraińcy i tak zdają się przeważać. Gdy powiedziałem jednemu z żołnierzy, że następnym razem będę mógł przyjechać dopiero na wiosnę... ten uśmiechnął się i powiedział, to „na wesnu bude peremoha”, czyli wiosną to my już zwyciężymy. Uściskałem go z całej siły! Sláva Ukrayíni!
Pomóżmy Ukraińcom i Ukrainie! Ci, którzy walczą, bronią swojego kraju, pracują na jego rzecz, to szlachetni, honorowi, zdeterminowani i gotowi do poświęceń ludzie! Nie umniejszam przez to w żadnym stopniu tych, którzy wyjechali poza Ukrainę. Wiele i wielu z nich aktywnie wspiera walczących braci, mężów, i synów!