Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Witold-K podczas Denver Film Festival | KASIA HYPSHER | HANNA CZERNIK | WALDEK TADLA | MAŁGORZATA SCHWAB | PIOTR GZOWSKI

Witold-K podczas pokazu filmu „Witold-K – Na krawędzi” w Sie Film Center w Denver, 4 listopada 2023r | Fot: Cliff Hypsher

Na tegorocznym DFF mieliśmy specjalną okazję zobaczyć film dokumentalny o życiu i twórczości naszego rodaka, artysty - Witolda-K (Kaczanowskiego), który mieszkał i tworzył w Denver w latach 1980-2019. Artysta przyleciał z Warszawy, aby spotkać się z publicznością podczas dwóch pokazów filmu pt. „Witold-K – Na krawędzi”. Pierwszy raz osobiście poznałam Witolda na początku 2011 roku. Widziałam, że mieszka w Denver polski artysta malarz i zależało mi, aby spotkać się z nim i przeprowadzić z nim na wywiad do „Życia Kolorado” (ukazał się w marcowym wydaniu 2011 roku). Podczas tej rozmowy powiedział m.in: „Nadrzędna wartość piękna polega na tym, że nie jesteśmy w stanie go zrozumieć, lecz czujemy, że tam jest. Oczywiście nie każdy to czuje. Ja zaś nie rozumiem” (…). Z najwyraźniej kierowanego siłą wyższą powodu spotkanie to przerodziło się w trwającą do dziś przyjaźń a dla nas, Czytelników zaowocowało dziesiątkami fenomenalnych felie-tonów napisanych przez Witolda do naszego miesięcznika w latach 2011-2019.

Fot: Cliff Hypsher

„Witold-K – Na krawędzi” film powstał z inicjatywy Rona Hendersona, fundatora Denver Film Festival i jego dzięki przyjaźni z Witoldem - miłośnika i promotora polskiego filmu w Denver od lat 90. XX wieku. Dokument zrealizowany na podstawie scenariusza i w reżyserii polskich filmowców: Jacka Knoppa, Piotra Weycherta każdy widz przeżyje inaczej, bo jest w nim dużo cierpienia i też szczera, świadoma radość z istnienia. Ale nawet osoba, która nie zna Witolda osobiście, dzięki filmowi, poprzez impresje z jego dzieciństwa; z czasów II wojny światowej, młodości w komunizmie, emigrację do Francji i USA, wywiady z ludźmi, którzy byli jego przyjaciółmi, a przede wszystkim dzięki jego sztuce widzianej na dużym ekranie, utożsami się z emocjami związanymi z doświadczeniem, które nazywamy życiem. Widziałam, że niektórzy płakali podczas filmu.

- Kasia Hypsher


Życie na krawędzi

“Wdniu, w którym zrozumiecie waszą samotność, odczujecie moje malarstwo” - powiedział do studentów Uniwersytetu Seton Hall w New Jersey. Mówi to tak naprawdę do nas wszystkich. Zawsze. “Odczujecie”, bo podkreśla, że nie lubi intelektualnej analizy swojej sztuki, doszukiwania się tzw. anegdoty. Obrazy jawią mu się w wyobraźni i wtedy zaczyna malować. Intuicyjnie, emocjonalnie, minimalistycznie. Drobne sylwetki ludzkie, prawie zawsze w ruchu, na ogół zwielokrotnione, a jednak właśnie samotne. Czasem zdarza się mała grupa - matka z dzieckiem, oparty na młodszym jakby ramieniu starzec. Odchodzący gdzieś w dal, odwróceni do nas tyłem, kolejne pokolenia. Sporadycznie sylwetka większa, wypełniająca przestrzeń obrazu - skulona w obronnym, embrionalnym geście. Linie gdzieś prowadzące, poprzecinane, abstrakcyjne, ale w samej istocie liniowości - nieskończone. I wreszcie dziury - niekonieczne zupełnie czarne. „Black holes ain’t so black”- zatytułował jeden z rozdziałów swojej Krótkiej historii czasu Stephen Hawking. Podobnie u Witolda-K. Bo przecież zarówno u wybitnego fizyka, jak u artysty, czarne dziury fascynują. Pole grawitacyjne tak intensywne, że nic nie może mu uciec - ani materia, ani światło. Michio Kaku rzucił w jednej ze swoich książek, w Hiperprzestrzeni, ideę tak zwariowaną, na jaką wpaść może tylko fizyk teoretyk - gdy na Ziemi życie stanie się nie do wytrzymania, przez czarne dziury uciekniemy do innego wymiaru. I to właśnie wydaje się fascynować Witolda. Nie ucieczka rzecz prosta, ale zapowiedź innego świata, dalszego, ostatecznego. To, co jest po drugiej stronie lustra jak u Lewisa Carrolla, po drugiej stronie wszystkiego. Temat musiał nurtować artystę od dawna - bo przecież te powtarzające się motywy drzwi, bramy, drabiny, do których zbliżają się postaci w wielu jego obrazach, wszystkie symbolizują przekroczenie jakiegoś progu, wspinanie się gdzieś dalej, w nieokreśloność, w inny pozaziemski wymiar. Od doczesności do sacrum.

Witold-K na tle swojego magnum opus - plafonu w sali teatralnej Oświęcimskiego Centrum Kultury, który powstał w 1961

Intrygujące są nie tylko obrazy Witolda Kaczanowskiego, intrygujący jest on sam. Emanuje zeń umiłowanie życia, siła witalna i kreatywna. Twórcy filmu dokumentalnego o jego życiu i twórczości, Jacek Knopp i Piotr Weychert, nie przypadkiem zatytułowali go Na krawędzi. Na krawędzi realności i sztuki? Na krawędzi dramatu i szczęścia? Bezpieczeństwa i ryzyka? Doczesności i wieczności? Jedno jest pewne - życie Witolda Kaczanowskiego to życie pełne pasji, intensywne, poszukujące. Przede wszystkim wypełnia je sztuka, ale w nie mniejszym stopniu miłość, przyjaźń, przygoda. Ciągłe poszukiwanie - nowych światów, nowych kobiet, nowych środków wyrazu artystycznego, nowych przeżyć. Skończył 91 lat, ale apetyt na życie ma dwudziestolatka!

- Hanna Czernik


Witold-K - Ludziki 1969

Oglądając film o życiu Witolda, poczułem się jakbym ponownie, odwiedził jego malarską galerię; „Cherry Creek Arte Gallery”, 329 Detroit Street. Obrazy, obrazy, obrazy, które mówią wszystko:

Witold-K - Samotnik, 2000

„Samotnik” - bliski nam wszystkim, a zwłaszcza emigrantom. Pieniądze, sława czy też społeczny status jest niczym w porównaniu do dziewiczego szczęścia, z którego wyrastaliśmy. Dlatego też, aby ponownie móc go doświadczyć, czas od czasu głęboko zanurzamy się w naszą samotność. Przez małą chwilę jesteśmy najbardziej szczęśliwym bytem tego świata niczym embrion w łonie bezwarunkowo kochającej go Matki.

„Ludziki” - mają dusze. Z jednej strony są małe, ulotne, zawieszone w przestrzeni i odchodzące. Z drugiej strony są wypełnione cukierkową ekspresją wiecznie kolorowej duszy. Ta rustykalna prostota oraz minimalistyczna perspektywa wszechświata, wyraża poczucie ludzkiej estetyki i piękna na drodze turbulentnej rzeczywistości, ziemskiej egzystencji. Jednak nade wszystko świadczy o bezsprzecznym geniuszu ich Stwórcy.

„Czarna dziura” - idea nadziei. Bardziej pytanie niźli odpowiedź. Bo co znajduje się po drugiej stronie wszystkiego? Tego wszystkiego, co znamy, tego wszystkiego, co stanowi rutynę ziemskiego życia, tego wszystkiego, co praktykujemy wręcz do perfekcji tylko po to, aby wiedzieć lepiej… Otóż lepiej nie będziemy wiedzieli nigdy. Wypada nam mieć tylko nadzieje lub wiarę, że po drugiej stronie wszystkiego zobaczymy... Ludziki, przepełnione cukierkową ekspresją ich wiecznie kolorowej duszy.

Moje codzienne obcowanie z obrazami Witolda, utwierdza mnie w przekonaniu, że Bóg istnieje.

- Waldemar Tadla, przyjaciel & kolekcjoner


Impresja o przemijaniu

Pytanie, dlaczego Ludziki nie pokazują nam twarzy nurtowało mnie od lat.  Nigdy nie widzimy ich oczu, nie można więc zajrzeć im w dusze, porozmawiać, zapytać co tak naprawdę myślą o tym zwariowanym świecie?  Dokąd tak idą?

A one nic. Drepczą tylko przed siebie, zostawiając za sobą przewrócone krzesła.  Odchodzą w siną dal, jakby w pośpiechu. Z biegiem lat coraz ich więcej.  Chciałoby się zawołać: „hej, dokąd zmierzacie? Zapytać: „a co z nami?” Chciałoby się te duszyczki zatrzymać choć na jeszcze jedną krótką chwilę, by zdążyć się pożegnać, by zdążyć się przytulić. A one nic. Odchodzą sobie bezceremonialnie, zostawiając nas w pół zdania, bez odpowiedzi.  

Jak gdyby nigdy nic.

- Małgorzata Schwab


The artist stands in front of an empty man-sized canvas. His initial stroke is one thick line which evolves into a jet-black rectangle. He pulls the sides of the rectangle lightly onto the canvas allowing the blackness to bleed onto the canvas. Suddenly in series of quick montages the borders of the black rectangle begin to transform, to tear open as if the canvas surface were exposing an eternity of black beneath a virtual surface. The artist speaks “I have eighty-six years of my existence behind me. But what is in the front of me? I am standing on the edge.”

Witold-K - Denver, 4 listopada 2023r | Fot: Cliff Hypsher

The artist is Witold Kaczanowski, most commonly known as Witold-K. The scene is a clip from the documentary On the Edge (Na Krawędzi: Witold-K) which premiered at the 46th Denver Film Festival this November. Written and directed by Piotr Weychert and Jacek Knopp the documentary traces the life and work of one of Poland’s best-known artists, a citizen of the world with an impressive list of acquaintances, who also established a working residence/studio in the United States, and an artist who bears the distinct honor of being the first Polish and American artist with a one-man show at Sotheby’s (2007).

The documentary can be a difficult medium to accept as entertainment. As opposed to common cinema which tells a story, the documentary attempts to introduce a perspective about the subject matter. Most modern documentaries are primarily historical or expository. Consequently, they are subjective and often try to seduce the viewer into some point of view about the subject matter. On The Edge is an exception. Since the subject matter is someone with vast experience, who has lived through the most significant events of the 20th century and beginning of the 21st, all of which have greatly influenced his work, it seems that it would be an impossible task to capture it all in a documentary eighty-eight minutes in length. Weychert and Knopp, however, accomplish it despite the fact that there is enough biographical and artistic material to fill a whole series of episodes. The result is a cinematic piece which not only reveals an artist who is consistent in his quest of what lies beyond the blackness of the triangle, simultaneously capturing the subliminal emotional nature of the quest, but also an individual whose personal character is conducive to attracting the most interesting people on the planet into his sphere of friends and acquaintances. Consequently, we see a man who not only produces significant artistic work, but one who legitimately enjoys life whether it be gathering mushrooms with his children and grandchildren or sharing recipes with Artur Rubinstein.

At the reception which followed the festival showing, many conversations sprang up about the documentary. Not surprisingly the comments were about what was not addressed about the Witold-K’s work. The complaint was that the film only pinpointed his style. Perhaps, that was for the better. What the documentary did accomplish was to stimulate further conversation about the artist. A documentary should not attempt to influence the viewer. Then, it is propaganda. And art nor the artist should ever be a tool for propaganda. Instead, both should be the spark of conversation. On the Edge: Witold-K certainly provides enough material for that.

However, as always, dear reader, that is just my opinion. If you get the chance, see this documentary. You will not be disappointed. And as always you will have the chance to judge for yourselves.

- Piotr Gzowski

Witold-K z rodziną - Denver, 4 listopada 2023r | Fot: Cliff Hypsher

Katarzyna Hypsher