Wiosna - cieplejszy wieje wiatr | HANNA CZERNIK
Na wiosnę czekamy wszyscy. Zmęczeni zimą, tęskniący do dłuższych dni, do ciepła, do słońca. Czekamy nawet my, mieszkańcy Kolorado, gdzie i zima nie skąpi nam słonecznych dni, a szarość krajobrazu złamana jest cudnym widokiem gór przykrytych białymi, śnieżnymi czapami, nierzadko na tle głębokiego błękitu nieba. Niemniej to wiosna przynosi kwiaty i świeżą zieleń i barwę. A może przede wszystkim nadzieję. Życie budząc się wokół nas zaraża nas entuzjazmem i radością mimo wszystkich niepokojów i zagrożeń współczesności. Uczy, że odrodzenie jest możliwe, więcej, że jest immanentną cechą wpisaną w samo DNA istnienia, nie tylko natury, ale i społeczeństw.
Pory roku od zawsze fascynowały ludzi przez swoją powtarzalną ciągłość, wyznaczały cykl życia, były odwiecznym perpetuum mobile dającym oparcie w chwilach zwątpienia. Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli, którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli, pisał w szesnastym wieku Jan Kochanowski we fraszce Na młodość. Nie tylko ludzcy bohaterowie wierszyka, sama wiosna jest młoda! Pewność, że nadejdzie, pozwalała przetrwać trudny - i często głodny - czas przednówka, przedwiośnia. Może dlatego wiosna, symbol młodości, jest paradoksalnie tak starym jak sama ludzka kultura motywem sztuki, ceremonii, legend i mitów.
Słowianie od niepamiętnych czasów topią Marzannę, kukłę wyobrażającą boginię zimy i śmierci. Jej imię wywodzone jest z praindoeuropejskiego rdzenia mar-, mor-, oznaczającego śmierć, wciąż obecnego w wielu współczesnych językach. Francuskie la mort, polskie na umór, pomór, włoskie morte, angielskie mortuary… Topimy śmierć, świętujemy życie! Obrzędy celebrujące wiosnę, głoszące apoteozę życia znane są w bardzo wielu miejscach na świecie, tak od siebie geograficznie odległych, jak Japonia i Meksyk, Chiny i kraje słowiańskie, Indie i Grecja. Jedne z najsłynniejszych odbywają się do dziś w meksykańskim Teotihuacanie, gdzie stoją starożytne piramidy Księżyca i Słońca. Każdego roku podczas sięgającego prekolumbijskiej ery festiwalu przybywa nań ponad milion ludzi.
Niemniej ceremonie to nie tylko tradycja, to także - a może przede wszystkim - dążenie do zgłębienia tajemnicy. Dlaczego przyroda zamiera zimą i odradza się wiosną? Dlaczego dni stają się krótsze, a potem przyrastają? Dlaczego Słońce świeci pod różnymi kątami? Starożytni uczeni potrafili dobrze obserwować niebo, planety i gwiazdy, przewidywać zaćmienia słoneczne, ustalić że na północnej półkuli wiosna zaczyna się, gdy Słońce przechodzi z gwiazdozbioru Ryb do Barana, a dzień zrównuje się z nocą. Od dawna wiemy, że jest to moment relatywnego ‘przejścia’ Słońca nad równikiem w jego ‘wędrówce’ w kierunku zwrotników, na naszej półkuli na północ - do zwrotnika Raka. Relatywnego, bo przecież zdajemy sobie sprawę, że to Ziemia nachyla się pod różnymi kątami w jej rocznym ruchu dookoła swojej gwiazdy, centrum naszego systemu planetarnego. Niemniej jednak w ludzkim, od prawieków zakodowanym odczuciu, to właśnie ona jest centrum, a Słońce wschodzi i zachodzi, oddala się od nas i przybliża.
Słońce się dziś za nas zawstydziło
przygasło z bólu zostawiając ciemność
czekało
A kiedy przyszło z powrotem
z nadzieją spojrzało…
I znów cofnęło światu swą miłość…
(Zachód i wschód, H.C.)
Rzymianie właśnie od wiosny zaczynali swój kalendarz i pierwszym miesiącem ich roku był marzec, łac. Martius, poświęcony bogu wojny, nomen omen - Marsowi. Piszę te słowa akurat w rocznicę pamiętnych Id marcowych, 15 dnia miesiąca, kiedy to podążający w 44 roku przed naszą erą na obrady senatu Juliusz Cezar zginął na portyku teatru Pompejusza z rąk spiskowców, od decydującego ciosu zadanego przez dawnego przyjaciela, Brutusa. Et tu, Brute? miały brzmieć wg Szekspirowskiego dramatu ostatnie jego słowa. I ty Brutusie? - do dziś funkcjonuje swoim własnym życiem w masowej wyobraźni i języku jako synonim zdrady wielkiej lub małej byłych przyjaciół.
Wiosna nie jest oczywiście wolna od tragicznych wydarzeń, bo życie nigdy nie jest od nich wolne i rzymskie jej celebrowanie związane było z paradami wojskowymi, przygotowaniami do następnych podbojów. Niemniej jednak przeważa o tej porze roku twórcza nadzieja - obsiewa się pola, przygotowuje do sezonu sady, zwierzętom rodzą się młode, a ptaki śpiewają radośniej i głośniej. Pradawny kult Demeter, którą Grecy włączyli do swojego panteonu, wyraża to najpiękniej. Demeter, przez Rzymian nazywana Ceres, to bogini płodności, urodzaju, zbóż, rolnictwa. Jedna z szóstki najważniejszych olimpijskich bogów, dzieci Kronosa i Rei. Los jej córki ze związku z Zeusem, Kory (po grecku - córka), stał się dramatycznym symbolem zmian pór roku, uśpienia zimowego i budzącej się do życia wiosny. Młodziutka Kora w otoczeniu nimf bawiła się na łące i gdy zerwała kwiat narcyza rozstąpiła się ziemia, a na rydwanie pojawił się bóg podziemi, Hades, by porwać piękną dziewczynę. Był jej wujem, bratem jej matki i ojca, ale takimi drobiazgami starożytni nie przejmowali się za bardzo. W końcu egipscy faraonowie, nie w mitach, ale i w życiu za żony pojmowali zwykle swoje siostry jako najbardziej godne zaszczytu…Zrozpaczona zaginięciem córki Demeter szukała jej przez wiele dni, zanim poznała prawdę. Natura porażona smutkiem bogini zaczęła szarzeć i gasnąć. Kiedy Hades przyznał się do uprowadzenia Kory, rozgniewana Demeter opuściła Olimp i zabrała ziemi płodność. Zaniepokojeni losem głodujących ludzi bogowie, którym boskiego nektaru i ambrozji oczywiście nie zabrakło, skłonili zwaśnione strony do kompromisu. Odtąd kilka miesięcy w roku Kora pod imieniem Persefony spędzała w podziemiach z mężem, a pozostałe z matką. Kiedy wracała na ziemię, uradowana Demeter przywracała glebie żyzność, zieleniły się pola i drzewa, rozkwitały kwiaty:
Lipy stroją się w jedwab zielony i nowy,
Jak biżuteria szczęścia płoną sznury kwiatów
Pocałunki żeglują na muzyce kwiatów
Mijając moją szyję
w szaliku włóczkowym.
Niebo włożyło turban
obłoczny z jaskółką,
Jabłonie stoją
w wielkich kapeluszach z kwiatów
Szeptania-pogłaskania lecą
z pyłem kwiatów
Omijając twarz moją
jako liść pożółkłą…
(Maria Pawlikowska, Babcia na wiosnę. Poetka zmarła w wieku 54 lat, nigdy nie była starą kobietą…)
Mit o Korze-Persefonie i Demeter stał się niezwykle popularnym motywem sztuki europejskiej. Nawiązywali do niego pisarze od Owidiusza po Goethego i Wyspiańskiego; muzycy, jak Strawiński, Monteverdi, czy Saint-Saëns; malarze, a wśród nich Rembrandt, Rubens, Crane czy Rossetti. Na obrazie Waltera Crane’a, dziewiętnastowiecznego artysty brytyjskiego z grupy prerafaelitów - Los Persefony - Hades i jego czarne konie właśnie wyłoniły się z wulkanicznej rozpadliny i zaskoczyły boginkę, gdy pochyliła się, by zerwać kwiat. Jej przerażone służące są świadkami tej sceny, pozostając oddzielone od Kory wielką wyrwą w ziemi. Na pierwszym planie widać pole kwiatów: narcyzów i zawilców, w tle natomiast górzysty pejzaż z kwitnącymi sadami, rozpięty aż do ciemnego horyzontu morza. Poprzez umieszczenie w prawym dolnym rogu kwitnącego drzewa granatu Crane sugeruje nam dodatkowy wątek legendy o Persefonie, gdy podstępny Hades próbował kusić ją owocem z tego drzewa (ach, odwieczny motyw i urok owocu zakazanego!) postawiwszy przedtem warunek, że powróci do matki, jeśli powstrzyma się od spożywania czegokolwiek. Na obrazie innego prerafaelity, Dantego Gabriela Rossettiego, zatytułowanym rzymskim imieniem bogini, Prozerpina trzyma w ręku owoc granatu zbliżając go do ust.
Jak ważny był ten mit wyjaśniający cykl natury uświadamia nam zasięg i trwałość poświęconych obu boginiom misteriów eleuzyjskich (od Eleusis, miasta w pobliżu Aten, ośrodka kultu). Odprawiane były one nieprzerwanie przez dwa tysiące lat, od piętnastego wieku przed naszą erą do roku 391 n.e., kiedy zostały zakazane przez Teodozjusza, ostatniego cesarza obu części rzymskiego imperium; później jeszcze kontynuowane potajemnie. O ich uniwersalności świadczy także fakt, że w obrzędach mogli uczestniczyć mówiący po grecku wierni ze wszystkich sfer społecznych, ludzie wolni i niewolnicy, pod warunkiem wszakże czystości serca. Oczywiście, jak we wszystkich misteriach, rytuałach sakralnych, obowiązywał proces oczyszczenia, inicjacji, wtajemniczenia. Jedyną osobą spoza tego ezoterycznego kręgu uprawnioną do uczestnictwa był Marek Aureliusz, jeden z pięciu tzw. dobrych cesarzy rzymskich, świetny pisarz i filozof - stoik. Po spustoszeniu świątyni Demeter w Eleusis przez Sarmatów w 170 roku po Chrystusie zlecił bowiem jej odbudowę i przywrócenie świetności. Nie jest pewne, czy i w jakiej mierze z tego przywileju skorzystał, choć jak wielu z rzymskiej elity doskonale mówił i pisał po grecku. Dobranoc Marku lampę zgaś i zamknij książkę Już nad głową wznosi się srebrne larum gwiazd to niebo mówi obcą mową… ( Z. Herbert).
Wiosna to oczywiście nie tylko misteria eleuzyjskie, to cała gama motywów i treści, obrazów i poezji, piosenek i osobistych przeżyć. To uprawianie ogrodu - i jako życiowego hobby, i jako zawodu, i jako postawy filozoficznej. Tę ostatnią lansuje przede wszystkim Voltaire w swojej głośnej powiastce Kandyd, wydanej na początku 1759 roku, niecałe cztery lata po wielkim trzęsieniu ziemi w Lizbonie, które zniszczyło trzy czwarte miasta i duży odcinek wybrzeża, krusząc jednocześnie oświeceniową optymistyczną wiarę w leibnizowski najlepszy z możliwych światów. Voltaire ustami tytułowego bohatera wybiera skromniejszy, ale pewniejszy cel - uprawianie swojego ogródka. Motyw ogrodu przenika jednak całą powieść, podobnie jak przewija się on przez naszą kulturę od jej początków, od ogrodu rajskiego, z którego wygnanie rozpoczęło trudną drogę ludzkości przez świat, ludzkości skazanej na nieustanne i niełatwe wybory między dobrem a złem. Artyści średniowieczni i renesansowi przedstawiali scenę Zwiastowania w ogrodzie lub w jego pobliżu. Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym (Biblia, Pieśń nad pieśniami). Ogród jest na zawsze w naszym odczuciu utraconą krainą świętości i szczęśliwości, której odtąd będziemy poszukiwać uparcie, choć nierzadko nadaremnie.
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton
Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu...
(Jonasz Kofta, Pamiętajcie o ogrodach)
Gdzie nie spojrzymy będzie ładnie,
Bo zamieszkamy wśród ogrodów...
Znajdziemy powód, by być z sobą,
Albo będziemy bez powodu.
(Artur Andrus, Żeby się sobą zauroczyć)
Wiosna jest zwykle kobietą, jak w najsłynniejszym przedstawiającym ją obrazie, Primavera Sandra Botticellego. Znaczenie obrazu nie jest dokładnie jasne. Przez jednych historyków sztuki dzieło - w swoim przepełnieniu mitologiczną symboliką - traktowane jest jako seria epizodów świętujących nadejście wiosny. Od prawej strony Zefir goni nimfę Chloris, która w reakcji na jego dotyk zmienia się we Florę, rzymską boginię kwiatów, uosobienie siły życiodajnej, dzięki której przyroda rozkwita. Centralne miejsce zajmuje brzemienna Wenus, bogini miłości, symbolizująca płodność i piękno natury. Lewa strona należy do trzech gracji oraz Merkurego przeganiającego chmury - symbol zasłony skrywającej prawdę. Według innej interpretacji obraz jest swoistą personifikacją pór roku: luty pod postacią Zefira, przez wiosnę i lato, aż do jesieni i Merkurego. Jeszcze inni dopatrywali się w obrazie alegorii władzy, pod którą dobro dominuje nad złem. Zauważano też wątki chrześcijańskie przy pozornej starożytnej symbolice, przede wszystkim w Wenus niektórzy dostrzegali Madonnę, a w postaci Merkurego - św. Sebastiana. Nie budzi jednak wątpliwości przesłanie dzieła - triumf wiosny, młodości i piękna na tle bujnej roślinności, pokazanych z niezwykle zwiewnym, płynnym, lirycznym, tak typowym dla genialnego florentczyka, kunsztem.
Wiosna jest też oczywiście kobietą dla polskich artystów, bo i nasz język narzuca takie skojarzenia. Na obrazie Axentowicza przybiera poetyczną postać zjawiskowej dziewczyny, na obrazie Jacka Malczewskiego - dojrzałej rudowłosej piękności z wyraźnymi rysami Marii Balowej, muzy i kochanki malarza.
Twarzy kobiety możemy dopatrzeć się w dziele ekscentrycznego twórcy włoskiego manieryzmu, Giuseppe Arcimboldo. Profilowy portret damy to prawdziwe arcydzieło, namalowane z niezwykłą precyzją, które składa się z setek kwiatów. Obraz ten należy do czteroczęściowego cyklu Pór Roku, który Arcimboldo malował na dworach cesarskich w Wiedniu i Pradze. Ta szczególna seria, obecnie znajdująca się w Paryżu, została zamówiona przez cesarza Maksymiliana II Habsburga dla Augusta, elektora Saksonii. Niepowtarzalny styl Arcimboldo to użycie elementów w taki sposób, że tworzą one upersonifikowaną postać. Poszczególne detale jako takie nie mają specyficznych funkcji czy wyjątkowych cech, otrzymują je wówczas, gdy występują wspólnie z innymi. Obramowanie postaci girlandą kwiatów i liści sugeruje związek ze średniowieczną i renesansową, biblijną koncepcją ogrodu zamkniętego, hortus conclusus…
Cztery pory roku - to oczywiście także majstersztyk muzyczny włoskiego baroku, tytuł kompozycji Antonio Vivaldiego. Są to koncerty solowe na skrzypce będące muzyczną ilustracją anonimowych - bądź autorstwa kompozytora? - sonetów. W partyturze zaznaczono, które fragmenty wierszy odnoszą się do której części muzyki. Posłuchajmy Wiosny Vivaldiego: https://www.youtube.com/watch?v=vZq16C54Id0, posłuchajmy ptaków, wtulmy twarz w pachnący bukiet hiacyntów, zachłyśnijmy się radością istnienia. Mimo wszystko.
Jesteś piękne - mówię życiu -
bujniej już nie można było,
bardziej żabio i słowiczo,
bardziej mrówczo i nasiennie…
Szarpię życie za brzeg listka:
przystanęło? dosłyszało?
Czy na chwilę, choć raz jeden,
dokąd idzie - zapomniało?
(Wisława Szymborska, Allegro ma non troppo)