Rozdanie | WALDEK TADLA
Uwaga! Hazard, alkohol i produkty przemysłu tytoniowego szkodzą zdrowiu, uzależniają, a czasami potrafią też zabić. „Rozdanie” - masz ukończone 21 lat, szerokie horyzonty myślowe oraz świadomość tego, że czytasz na własną odpowiedzialność. W przeciwnym razie - NIE czytaj! Jedziemy.
Poker
Jakbym miał napisać o czymś zupełnie nieznaczącym, co robić lubię i robię, to napisałbym o grze w pokera. Ta stara, karciana gra już od wielu lat urzeka mnie bez reszty. Nie, nie jestem uzależniony. Dlatego też, aby opisać jej fascynujący klimat i psychologiczną głębie powinienem najpierw wykluczyć z niej aspekt hazardu. O dziwo, da się to zrobić! Gra turniejowa (żetonowa), różni się w sposób zasadniczy od gry gotówkowej. Upraszczając, w grze turniejowej, w najgorszym razie możemy przegrać tylko nasze wpisowe. W realiach klubu - Smoking Cave Lounge, do którego należę prawie od dwóch dekad, wynosi ono równowartość 20 dolarów. Tyle możemy przegrać. Alternatywą każdej złej nocy jest noc dobra, w której możemy też wygrać i zająć jedno z premiowanych miejsc. Aby wygrać, zazwyczaj jest to mniej niż 200 dolarów, należy znaleźć się w pierwszej trójce szczęśliwców, lub podle innego myślenia – profesjonalistów. Ale o tym potem. Z kolei w grze gotówkowej sprawy mają się zupełnie odmiennie. Przegrać można bez liku, bo pozycje wyjściowe nie obstawia się żetonami, lecz zielonymi banknotami, najczęściej w wersji nielimitowanej. Tak, prawdą też jest to, że można bez liku wygrać. Ale uwaga! Właśnie tak rodzi się uzależnienie, czyli ta natrętna chęć odegrania uprzednio poniesionych strat oraz ta nieznośna wiara w życiowy sukces… tej kolejnej, ostatniej ręki. „Wszak każdy As bierze raz! To jest amerykańska gra, gdzie za dolara dostaniesz dwa. Przyjechałeś rowerem, a odlecisz helikopterem”. W turnieju pokerowym nie ma infantylnych rymowanek i helikopterów. Są za to rozdania, które rozpalają emocje i stymulują współzawodniczące ze sobą umysły. Poker to połączenie szczęścia i umiejętności. Ludzie w przewadze myślą, że opanowanie umiejętności jest trudne, ale nie mają racji. Sztuką w pokerze jest przede wszystkim opanować szczęście. Szczęście trzeba umieć zorganizować sobie tak, aby przyszło. Teorię gry w Pokera - No Limit Texas Hold możesz nauczyć się w jeden dzień, lecz na zgłębienie jej zwycięskiej strategii zabraknie Ci całego życia. Nomen omen śmiertelnie upraszczając, każde pokerowe rozdanie może wygrać jedna z kolejnych 10-ciu kombinacji: Najwyższa Karta, Para, Dwie Pary, Trójka, Strit, Kolor, Ful, Kareta, Poker lub Poker Królewski. Czasami też wygrywa „mniejsza ręka” – ta mistrzowska zagrywka to stary jak świat i dobry jak chleb - Blef.
Smoking Cave Cigar Lounge - 5435 Boatworks Dr #1, Highlands Ranch | Foto: smokingcave.com
Na samym wstępie rozdania, każdy gracz otrzymuje dwie darmowe karty. Stanowią one niejako jego sekretną duszę, której nie zna nikt oprócz jej właściciela. Tym samym, każdy wchodzi w posiadanie dobrze ukrytego fundamentu, na którym wybuduje okazały dom lub nie mniej okazałe zgliszcza. Mamy też trzecią opcję; w rozdaniu tym możemy nie budować i tak zupełnie bezkarnie z niego wyjść. Jeżeli jednak darowana nam dusza ma jakikolwiek potencjał, to warto jest w nią zainwestować i mądrze ją rozegrać. I tu zaczynają się olbrzymie schody, których wyznacznikiem jest słowo „mądrze”. Mądrze, czyli jak? Najlepiej od poczęcia. Poker, a zwłaszcza ten po zmroku to druga, najpopularniejsza rozrywka ludzkości. Mówią, że seks jest dobry, jednak poker trwa dłużej. Z drugiej strony gra w pokera ma wiele wspólnego z prokreacją; otóż jej uczestnicy podczas karcianej schadzki nerwowo drgają i wstydliwie się rumienią. Gubią się w nieudolnie skrywanej podniecie. Co gorsze, głęboko wierzą w to, że zarówno przy stole jak i w łóżku są najlepsi. Tymczasem nic bardziej mylnego. Na samym początku, większość nie ma zielonego pojęcia co robi. Jedno jest pewne; praktyka czyni mistrza. Czym więcej rozdań zobaczysz, tym lepiej będziesz wiedział z czym to się je. Ok, przyznaje - metafora ta w kontekście seksu zabrzmiała zbyt karkołomnie. Ale jak mawiał, świętej pamięci - Andrzej Lepper: my wiemy o co chodzi. Życie nie zawsze jest kwestią posiadania dobrych kart. Czasami chodzi o dobre rozegranie złej ręki. Jeżeli w ciągu pierwszych trzydziestu minut nie potrafisz rozpoznać przy stole naiwnego głupca, to znaczy, że sam nim jesteś. W pokerowym starciu szczęścia z profesjonalizmem - przeważnie wygrywa to drugie. Bo kręte drogi bezwiednie grającego nowicjusza i jego worka dźwięczących dukatów zawsze muszą się ze sobą rozejść. Nie jest to kwestią „czy” lecz „kiedy”. Aby się o tym przekonać należy być cierpliwym. Cierpliwość jest cnotą. Jest ona jedną z licznych, pokerowych charakterystyk słowa „mądrze”.
No dobrze, skoro już zostaliśmy wyposażeni w duszę, którą stanowią dwie sekretne karty, to teraz przyobleczmy każdego gracza w jego karciane ciało. Ciało jest materią, która jest widoczna i dostępna dla wszystkich. Aby ją posiąść należy za nią zapłacić. Podobnie jak w życiu, za wszystkie dobra materialne - płacimy. W tym przypadku płacimy za możliwość zobaczenia 5-ciu, odkrytych na stole kart. Robimy to w trzech postępujących po sobie sekwencjach; najpierw płacimy za trzy karty, potem za czwartą, a na samym końcu za piątą. I tak, z siedmiu posiadanych kart układamy możliwie najlepszą kombinacje. Z nadzieją, że będzie to Królewski Poker. Z duszy i ciała układamy życie, które lada moment zamieni się w słodki sukces lub gorzką porażkę. Bez względu na osiągnięty wynik, wszystkim graczom zalecany jest możliwie jak najszybszy reset, aby mieć zimną głowę na nowo przychodzące rozdanie. Grzechem głównym w pokerze jest emocjonalne zaangażowanie. Zimna głowa jest cnotą. Jest ona jedną z licznych, pokerowych charakterystyk słowa „mądrze”.
Jak w życiu tak i w pokerze, prędzej czy później każdy z nas trafi na gorszą passę. Nawet gorszą niż kiedykolwiek mógłby sobie wyobrazić. Różnica między wygranym a przegranym jest taka, że ten drugi myśli, że on na to nie zasłużył. Tymczasem jedyną niedogodnością wytrawnego pokerzysty może być słaby pęcherz lub ogólnie kiepski stan zdrowia. Cała reszta to tylko przejściowe utrudnienia w drodze do bogatego życia. Z grą w pokera jest podobnie jak z amerykańskim snem. Jest dobry dla ludzi - jednoczy wokół stołu, uczy i bawi. Poprawia intelekt, wyostrza instynkt, nastraja umysł, a gdy się już dobrze gra – wypełnia portfel. Towarzyska przyjemność, w której pieniądz służy jedynie do oznaczenia końcowego wyniku.
Koniak
Jakbym miał napisać o czymś zupełnie nieznaczącym, co robić lubię i robię, to napisałbym o tulipanowym kieliszku złocistego napoju. Koniak - błogo rozchodzący się w nozdrzach i ustach bukiet woni i smaków, który koi zmysły i uśmierza ból wszechotaczającej nas egzystencji. Nie, nie jestem uzależniony. Wprost przeciwnie. Egzystencja w Kolorado też nie jest najgorsza. Może inaczej, jest dokładnie taka, jaką chcemy by była. A jaka jest? Zatopieni wygodnie w głębi skórzanych foteli, z wypiekami na twarzy oglądamy mecz. Z pokerowymi przyjaciółmi oddajemy się burzliwej, lecz serdecznej rozmowie i gorąco kibicujemy naszemu Nuggets. Po każdym wygranym meczu wznosimy toasty. Ostatnio było ich dość sporo. Smoking Cave Lounge stworzony jest do tego typu aktywności. Telewizory chyba nie mogą już być większe, a wokół nas jest ich wiele. Lodówki wypełnione po brzegi przeróżnymi zestawami służącymi do wznoszenia toastów i lekką przekąską. Wszystko według indywidualnych gustów i upodobań. W ostatnim czasie sport TV oglądamy bardzo ochoczo. Gra naszych zawodników jest przyjemna dla oczu i serc. Wywołuje pozytywne emocje i radość. Zupełnie podobnie oglądało się w ubiegłym roku Avalanche, swoiste deja vu tylko dyscypliny się zmieniły. Dopóki zwycięska drużyna jest z naszego miasta, to wszystko się zgadza. W przeciwnym razie jest słabo. Na finałowy sukces domowej drużyny czekają mieszkańcy, którzy pragnął paradować tłumnie ulicami pięknego Denver w marszu mistrzowskiej gali. W tym roku będziemy celebrować zwycięstwo Nuggets, w ubiegłym roku uhonorowaliśmy Avalanche, a w roku przyszłym planujemy uczestniczyć w mistrzowskiej paradzie Broncos. Tak wygląda jasna egzystencja po ciemnych latach covida. Wszystko wraca do normy i idzie ku lepszemu. Skoro tak, to proponuje wznieść toast.
Moją preferencją dla tego typu okoliczności jest wysokoprocentowy destylat winny, któremu od zawsze przewodzi koniak o wdzięcznie brzmiącej nazwie Hennessy. Posiada on piękny bursztynowy kolor. W jego zapachowym aromacie łagodnie dominują suszone owoce i nutki drzewne. Najbardziej jednak pociąga mnie jego smak, który jest niezwykle wyrazisty, a jednocześnie bardzo łagodny. Od początku do końca przyjemny i bogaty. Jednak najbardziej klarowny wydaje się być, ten ostatni łyk - czekoladowy z lekkim posmakiem pieprzu. W celu wydobycia niebiańskich walorów oraz osiągnięcia pełnej satysfakcji zalecam picie Hennessy z kieliszka o kształcie przypominającym zwężający się ku górze tulipan. Dzięki temu uzyskujemy maksymalną koncentrację zapachów tuż przed ich pełnym rozwinięciem. Aby poczuć jego aromat, należy lekko zamieszać kieliszek zbliżając do nosa. Pijąc koniak nie możemy się spieszyć, powinniśmy delektować się każdym jego łykiem. A łyków, nigdy nie powinno być w nadmiarze. Na zdrowie!
Cygaro
Jakbym miał napisać o czymś zupełnie nieznaczącym, co robić lubię i robię, to napisałbym o moim ulubionym cygarze. Wszak karta lubi dym, więc gdy palimy to gramy. Nie, nie jestem uzależniony ani zadymiony. Robię to z umiarem, a potem dokładnie się myję. Palenie cygar wywołuje skrajne emocje wśród ludzi. Jedni kochają, drudzy wręcz nienawidzą. Nienawidzą ci, którym przeszkadza zapach dymu oraz świadomość jego zdrowotnej szkodliwości. Ale wędzone podobno się nie psuje... Jeżeli tak jest, to możemy liczyć na życie aż do samej śmierci. My palacze pogodziliśmy się z faktem przemijania, okazjonalny dymek temu nie zaradzi. Podczas towarzyskiego spotkania, decydujemy się na błogiego macha z terapeutyczną dawką tytoniu. Gdzie terapią jest kolorowy zawrót głowy, przyjacielska więź i bezcenny czas sielskiego relaksu. W realiach Smoking Cave Lounge, każdy z nas pali to co lubi. Nie ma złotego towaru, który by wszystkim dogodził. Dlatego powiem subiektywnie, wyłącznie o swoich doznaniach i preferencjach. W temacie cygar jestem mocno określony. Mój wybór to najlepsze na świecie produkty kubańskie: Cohiba, Montecristo, Romeo y Julieta, Bolivar i inne. Tym najbardziej ulubionym jest - Partagas number 4.
Dlaczego kubańskie? Wyjątkowo dobre warunki uprawy na wyspie, mają główny wpływ na doskonałą jakość kubańskiego tytoniu. Płaskie, żyzne i wiecznie zielone doliny z piaszczystą i gliniastą ziemią stanowią idealną glebę do uprawy tytoniu. Ważną rolę spełnia również idealny klimat. Ze względu na tropikalny upał i częste opady deszczu, tworzą się mgły, które „wiszą” pomiędzy wzgórzami i nad dolinami. Dzięki obecności mgieł utrzymuje się optymalna wilgotność gleby i powietrza. Wszystkie kubańskie cygara określane są mianem „puro” czyli czyste, ponieważ w całości składają się z kubańskiego tytoniu. W innych krajach produkujących cygara miesza się tytoń z różnych regionów upraw „no puro”. Według znawców i koneserów jakość tytoniu produkowanego na Kubie jest niedościgniona.
Dlaczego Partagas no. 4? Generalnie palenie cygara możemy podzielić na trzy równe sekwencje; początek, środek i zakończenie. Każda z tych kolejnych sekwencji dostarcza palącemu różnych doznań zmysłowych. W przypadku Partagas no.4 wygląda to tak:
Początek – Pierwsze smaki to głęboka karmelowa słodycz, którą z czasem podbija bogata nuta orzechowa, a podczas zaciągania pojawiają się pierwsze odcienie śmietanki. Na tym etapie cygaro jest bardzo delikatne. Aromat jest słodki i przyjemnie odurzający. Nie mogę przestać palić, pragnę więcej i więcej.
Środek – Pojawia się przeurocza nuta kwiatowa. Otrzymuje co raz więcej delikatnej śmietanki, trochę słodkiego tytoniu, prażone orzechy, cedr, a teraz nawet deko kawy. Dym robi się nieco cieplejszy. Zmysły odlatują. Telefon przestawiam na tryb samolotowy. Pyszne palenie, którego nie mogę odłożyć.
Zakończenie - Nuty kwiatowe zawładnęły moje zmysły. Słodycz błogo powraca. Wciąż wyczuwalne są nuty orzechowe, cedrowe i kawowe. Gęsty dym grzeje usta i wypełnia pokój. Końcówka języka z lekka szczypie, jakbym rozgryzł pieprz. Głowa kręci w przyjemnym zmysłów odlocie. Jest błogo. Jak długo jeszcze będę mógł trzymać to cygaro bez poparzenia palców? Dobre do bólu… więc długo. Ach, co za rozdanie!