Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Agusia, wojna i opowiadanie mamy (bajka terapeutyczna) | ELIZA SARNACKA-MAHONEY

- Mamo, czy to prawda, że jest wojna? – Agusia stanęła przed mamą z zadartą głową. – Gdzie jest ta wojna? Czy przyjdzie do nas? Boję się!

Mama wzięła ją na ręce i mocno do siebie przytuliła.

- Tak, Agusiu. To prawda. Ta wojna nie toczy się jednak w naszym kraju i na razie nie ma powodów myśleć, że przyjdzie i do nas. Jesteś bezpieczna. – Podkreśliła. – Każda wojna to jednak wielkie nieszczęście i zło. To normalne, że wszyscy czujemy wtedy strach, niepewność, złość. Ja też to czuję. Musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej się zakończyła.

- Kto to zrobi? – Pociągnęła noskiem Agusia.

- Dorośli – odpowiedziała mama. - I daję ci słowo, że już to robią. Ci, którzy muszą walczą, a inni niosą pomoc potrzebującym, których wojna dotyka osobiście. To trudny czas dla wszystkich, dlatego ważne jest, by zadbać o to, aby nie zabrakło nam siły go przetrwać.

- A jak ja mam o to zadbać? - Wykrzywiła usteczka Agusia. – Jestem jeszcze dzieckiem i nie wiem!

- Pomogę ci – Mama przeszła do salonu i zdjęła z półki album ze zdjęciami. Posadziła Agusię obok siebie na kanapie.

- Powiem ci, co zrobiła moja mama, gdy znalazłam się w dokładnie takiej samej sytuacji, jak ty teraz.

- Gdy byłaś mała też była wojna? – Zdumiała się Agusia.

- Niestety – skinęła głową mama. – A ja czułam wtedy taką samą bezsilność jak ty teraz i zadawałam dokładnie te same pytania.

Mama przewróciła kartki i zatrzymała się na zdjęciu, które Agusia doskonale znała. Mama była na nim jeszcze małą dziewczynką, miała na głowie tekturowy kapelusik z napisem „Sto Lat” i zdmuchiwała świeczki ze swego urodzinowego tortu.

- Dlaczego pokazujesz mi to zdjęcie, skoro mówimy o wojnie? – Nie zrozumiała Agusia.

- Bo to zdjęcie twój dziadek zrobił mi dwa dni po tym, jak wybuchła tamta wojna - wyjaśniła mama i zaczęła opowiadać. - Tak jak teraz, tak i wtedy wszyscy byli bardzo zmartwieni. Dorośli w napięciu śledzili doniesienia w mediach, czytali gazety i rozmawiali ze sobą niemal wyłącznie o tym, co może nas w związku z tą wojną czekać. Twoja babcia dowiedziała się od sąsiadki, że jej syn, żołnierz, dostał wezwanie, by stawić się w swojej jednostce. Patrzyłam na to wszystko i byłam przekonana, że przyjęcie urodzinowe, na które czekałam z takim utęsknieniem i radością na pewno się nie odbędzie. Przez wojnę wszystko się przecież zmieniło, rozmyślałam. Czy będę dalej chodzić do przedszkola? Czy rodzice wciąż będą się ze mną bawić i czytać mi przed snem, czy to już jest nieważne i o tym zapomną?

- I co? - Zatroskała się Agusia - Zapomnieli?

Mama zrobiła tajemniczą minę.

- Nie! Ale wieczorem zamiast z książką twoja babcia przyszła do mojego pokoju z rodzinnym albumem ze zdjęciami. I zamiast bajki opowiedziała mi pewną historię ze swojego życia. A zakończyła ją słowami:

- W najtrudniejszych sytuacjach musimy zachować największą odwagę. Musimy celebrować życie, ludzi, których kochamy, rzeczy i sprawy, choćby najmniejsze, które przynoszą nam radość. A przede wszystkim marzenia, bo to one zmieniają świat na lepszy. Dlatego twoje przyjęcie urodzinowe urządzimy dokładnie tak jak zaplanowaliśmy. Będziemy dalej normalnie cieszyć się życiem. To najlepszy sposób, by pokazać, że jesteśmy silni i nie damy się pokonać.

Agusia pokiwała głową.

- A ta historia? Mówiłaś, że babcia opowiedziała ci jakąś historię? Czy też była związana ze zdjęciem?

Mama znów zaszeleściła kartkami w albumie. Teraz zatrzymała się na czarno-białej fotografii przedstawiających babcię, gdy i ona była jeszcze dzieckiem. To zdjęcie Agusia też już wcześniej widziała i uważała za dość śmieszne. Zrobiono je na balu przebierańców, na którym babcia występowała jako kwiatowa wróżka. Ubrana była w iście królewską suknię pełną falbanek i koronek, niestety dość na nią przyciasną i przykrótką, a mina babci kazała podejrzewać, że chyba i niezbyt niewygodną. Do tego skrzydła wykonane z papieru zwisały z pleców jak pelerynka i raczej nie dało się na nich nigdzie polecieć, czapeczka zaś, również z papieru, bardziej przypominała dorodny grzyb, niż kwiatowy kielich, za jaki miała uchodzić.

- Pokazując mi to zdjęcie twoja babcia powiedziała, że zostało zrobione w czasie stanu wojennego. Stan wojenny to taka sytuacja, gdy nikt do nikogo nie strzela i nikt z nikim otwarcie nie walczy, ale żołnierze pozostają w gotowości i nie jest wykluczone, że wojna może wybuchnąć. Życie codzienne ludzi jednak się zmienia. Wolno im przebywać na ulicach tylko w określonych porach, są trudności z zaopatrzeniem sklepów, nie można też swobodnie przemieszczać się po kraju. Miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce twoja babcia miała wystąpić w roli druhny na ślubie swej ukochanej cioci, młodszej siostry twojej prababci. W szafie już czekała śliczna, szyta specjalnie na tę okazję sukienka i pantofelki jak dla księżniczki z bajki. Ciocia mieszkała jednak daleko i nie udało się dostać pozwolenia na wyjazd do jej miejscowości. Z pięknych planów nie wyszło więc nic. W ciemne, zimowe noce twoja babcia często stawała w oknie i zastanawiała się, czy ten strach, smutek, niepewność już zostaną z nią na zawsze. Któregoś wieczoru poczuła, że ktoś staje obok i ogarnia ją czule ramieniem.

- Moja prababcia? – Zgadła Agusia.

- Twoja prababcia – potwierdziła mama.

– Babcia usłyszała od niej te same słowa o potrzebie zachowania odwagi i wiary w przyszłość, które ja przekazałam tobie, a mnie przekazała ona. Oraz by nie wątpiła, że jeszcze będzie miała okazję ubrać się w swój piękny, balowy strój.

- To ten? – Agusia stuknęła palcem w fotografię.

- Ten! Choć, jak widzisz, gdy okazja nadeszła, kreacja nie leżała już tak idealnie, bo babcia bardzo szybko wtedy rosła. Ale i tak nie chciała słyszeć o żadnej innej.

- Ja też bym nie chciała, gdyby to była moja ukochana sukienka! Teraz wszystko rozumiem! – cieszyła się Agusia. Ale zaraz dopytała: - A jej mama, moja prababcia, czy też opowiedziała jej jakąś historię?

- Opowiedziała – mama westchnęła jakoś ciężej i pogładziła Agusię po głowie. – Ta historia była najsmutniejsza ze wszystkich, bo do prababci wojna przyszła naprawdę. Podeszła tak blisko, że niebezpiecznie było pozostawać w domu i prababcia wraz z rodziną musiała schronić się w lesie. Uciekając nie zabrali ze sobą prawie nic. Prababcia nie miała więc ani zabawek, ani książek, ani nawet zbyt wielu ubrań na zmianę. Miała tylko malutką siostrzyczkę, która bała się jeszcze bardziej niż ona, a którą musiała się opiekować, gdy pod osłoną zmroku jej rodzice wymykali się z powrotem do wsi, by nakarmić pozostawione tam zwierzęta i zdobyć pożywienie. Prababcia kołysała siostrzyczkę w ramionach i opowiadała jej bajki, ale na początku podobno nie były to dobre bajki. Prababcia czuła złość za tą wojnę na cały świat, dlatego i przez jej opowieści przewijały się wyłącznie podłe, czarne charaktery wyrządzające krzywdę innym. Od płaczu siostrzyczki zaczynała ją jednak boleć głowa, w końcu więc postanowiła opowiedzieć jej coś miłego. I o dziwo, zadziałało. Mała przestała marudzić, a zaczęła jej słuchać. A i prababci od tych historii robiło się lżej na sercu. Od tej pory nie opowiadała więc już o tym, co jest, a wyłącznie o tym, co pragnęłaby, by było. O świecie, w którym zwycięża dobro. O ludziach, którzy się nie poddają. Oraz o cudownych przygodach, jakie przeżyją wspólnie z siostrą, gdy tylko znów nastanie pokój.

- I przeżyły? – Agusi z ciekawości aż płonęły policzki.

- Na pewno. Obie doczekały przecież pięknego, sędziwego wieku. Wystarczająco, by spełnić cały worek marzeń.

- Super! A z kolei mama mojej prababci? Moja praba…praba … babcia? - Rodzinna opowieść zaszła tak daleko, że Agusia zaczynała się już trochę gubić w nazwach przodków – Czy w trudnych czasach ona też opowiadała córeczce historię o sobie i pokazywała jej zdjęcia?

Mama zmarszczyła czoło, jakby robiła w myślach jakieś obliczenia.

- Na pewno, tylko nie wiem, jak to było ze zdjęciami. Cofnęłyśmy się w naszej opowieści już przynajmniej o sto dwadzieścia lat! - Zdawało się, że to odkrycie zaskoczyło samą mamę. - W tamtych czasach fotografia nie była jeszcze zbyt rozpowszechniona i świat w ogóle bardzo różnił się od naszego. Na przykład ludzie dopiero zaczynali kręcić filmy i jeździć samochodami, a o samolotach mało kto słyszał. Wyobrażasz sobie?

- Strasznie dawno! – Przytaknęła z przejęciem Agusia. - To nasza rodzina przetrwała aż tyle lat?

- Aż tyle i żebyś nie miała wątpliwości. Będzie trwała dalej! – odpowiedziała mama i wstała, by z powrotem odstawić album na półkę. – A ja tymczasem mam propozycję. Może upieczemy razem ciasto? A potem razem przekażemy pieniądze organizacji, która zajmuje się pomocą ludziom bezpośrednio dotkniętym wojną? Co ty na to? – Odwróciła się z powrotem do kanapy.

Agusi już tam jednak nie było. Wyciągała z szuflady fartuszki dla siebie i mamy oraz przybory do pieczenia.

- Mama, i koniecznie zrób mi zdjęcie! – Dobiegł z kuchni jej głos.

Katarzyna Hypsher