Barbarzyńcy u bram | HANNA CZERNIK
Wojny, to potworne perpetuum mobile historii ludzkości i tej ludzkości - w słowach Jana Pawła II - porażka. Wywoływane od zarania dziejów umacniały i pokonywały imperia, skazując po drodze miliony na niewyobrażalne cierpienie i śmierć. W upiornym cyklu zwycięzca z czasem stawał się ofiarą. Imperia rosły, podbijając kolejne ludy, aż same zostawały zmiecione z mapy świata przez nowych wojowników, których te już stare wówczas kultury nazywały barbarzyńcami. Wraz z rozwojem cywilizacji wojny stawały się coraz bardziej sprawne, operujące coraz skuteczniejszą bronią, coraz bardziej w użyciu sterylną, aż po broń masowego rażenia. Dla ich inicjatorów, bo oczywiście nie dla ofiar, także coraz bardziej abstrakcyjne. W miejsce ręcznej rzezi zrzucane z samolotów bomby leciały gdzieś w przestrzeń, nie wiadomo na kogo, jak w grze symulacyjnej. Już nie trzeba było stawać z toporem czy mieczem naprzeciwko drugiego uzbrojonego człowieka, być zbryzganym jego i własną krwią, wróg stawał się zaledwie punktowym celem karabinu maszynowego. Dowódca nie musiał już podążać w błocie razem z armią i obserwować bitwy z pobliskich pagórków - wystarczyło postawić strzałki na mapach i posłać żołnierzy po żniwo śmierci i zbrodni:
Długośmy na ten dzień czekali
Z nadzieją niecierpliwą w duszy
Kiedy bez słów towarzysz Stalin
Na mapie fajką strzałki ruszy
Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy
I zanim zmilkł zagrzmiały działa
To w bój z szybkością nawałnicy
Armia Czerwona wyruszała
Pisał o 17 września 1939 roku Jacek Kaczmarski. Na początku roku 2022 jego słowa uderzają nas swoją przerażającą aktualnością. Wówczas, 80 lat temu, Stalin zawarł sojusz z Trzecią Rzeszą Hitlera. Teraz Putin - w wyzwaniu dla słabego według niego Zachodu - ruszył na Ukrainę w imię, jak głosi jego propaganda kupowana przez miliony Rosjan odciętych od innej informacji niż oficjalne rządowe kłamstwo - wyzwalania Ukrainy od nazizmu. Stalin gnany był opętańczą wizją rozszerzania komunizmu pod rosyjskim berłem czy raczej batem. Putin zrodzoną z lektury jego ulubionego filozofa - od lat coraz częściej przez niego cytowanego rosyjskiego mistyka-faszysty Ivana Ilyina - wizją Rosji dominującej Zachód pod egidą prawosławnego kościoła od Lizbony po Władywostok. Bo rosyjska Cerkiew pozostaje jego wiernym sojusznikiem. Patriarcha Moskwy, Cyryl I, od razu poparł napaść na Ukrainę, głosząc, że to wojna z lobbym gejowskim dla zbawienia ludzkości. Rosja musi istnieć jako imperium. Tylko tak ochroni świat przed zachodnim Antychrystem. Nie udało się stworzyć z Rosji postsowieckiej państwa prawa, do czego młodszy Putin być może przez chwilę inspirował, trzeba to zachodnie demokratyczne prawo zniesławić, przeciwstawić mu rdzennie rosyjską prawosławną, autokratyczną władzę. W połowie XIX wieku francuski arystokrata, Astolphe de Custine, wydał głośną książkę - Listy z Rosji, 1839, napisaną pod wrażeniem podróży do kraju Mikołaja I. W jego opinii to państwo oparte na kłamstwie, dba nie o to, żeby stać się cywilizowanym, lecz by przekonać Europę o swojej europejskości. Pracuje nad tym cały aparat szpiegowsko-dyplomatyczny, a Zachód zwykle daje się nabrać. To pasuje do dowolnego okresu w jej historii, do dzisiejszej sytuacji również - twierdzi wybitny rusycysta, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, Tadeusz Klimowicz. I w tym sensie Putin wpisuje się w długą listę brutalnych, ekspansywnych rosyjskich dyktatorów od Iwana Groźnego przez Stalina. Nie przypadkiem pomniki Iwana Groźnego zaczęły w ostatnich latach być w Rosji wznoszone. I nie przypadkiem obecna oficjalna retoryka tak przypomina stalinowską - nie ma przecież żadnej wojny, kto tak twierdzi grozi mu kara więzienia do 15 lat, jest operacja specjalna w obronie ukraińskich Rosjan przed nazizmem!
Sam Stalin jednak nie wątpił w istnienie narodu ukraińskiego, nawet się go trochę obawiał, jego niepokornego ducha, przeciwstawiania się kolektywizacji rolnictwa, stąd wywołany politycznie wielki głód w latach 1932 - 33. Szacuje się, że na samej słynącej z żyznych ziem Ukrainie, tym spichlerzu Europy, zmarło wówczas z głodu kilka milionów osób. Putin przeciwnie, uważa stworzenie republiki ukraińskiej za główny błąd Lenina, który wg niego dokonał zbrodni rozbicia wielkiej Rosji na jakieś - kto to słyszał - narodowe republiki! W jego wizji ziemie ukraińskie są samą kolebką Rosji i tylko ona ma do nich prawo. Jego stanowisko jest bliższe hitlerowskiemu - wielkie masy ludzi można po prostu gwałtem przekształcić według własnej woli. Ale o tym propaganda milczy, to wiedzą tylko ci, którzy obserwują go przez lata i słuchają jego przemówień. W rosyjskich oficjalnych mediach - a wszystkie niezależne zostały już zlikwidowane, łącznie ze społecznościowymi, jak Facebook - nie ma wzmianki o rozgrywającej się apokalipsie: o bombardowaniach budynków mieszkalnych, klinik położniczych, o śmierci rodzących matek i ich dzieci, o odcinaniu małych pacjentów chorych na raka od kuracji w zdewastowanych szpitalnych oddziałach pozbawionych prądu, o ostrzelaniu pociągów pełnych uciekinierów.
A cóż to za historia nowa?
Zdumiona spyta Europa.
Toż to są chłopcy Gierasimowa
z łaską z rąk nadwornego popa…
W gruzach już Charków, w grozie Kijów,
Lud kulą wita napad nowy,
Płoną szpitale i pociągi
I Chrystus – z kulą w tyle głowy…
(parafraza)
Wojny zawsze były brutalne, ale po apokalipsie Hitlerowskich czasów, po Hiroszimie wydawało się, że ludzkość zaczęła się choć trochę opamiętywać. Na niejednym zrobiły wrażenie słowa Einsteina: Nie wiem, na jaką broń będzie prowadzona trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie już na maczugi. Świadomość, że obecne arsenały dysponują składami broni zdolnej unicestwić, jeśli nie całe życie na Ziemi, to na pewno naszą cywilizację, przez 80 lat była potężnym hamulcem. Oczywiście wojny nie zniknęły zupełnie z naszej planety ku trwodze i cierpieniu tysięcy ludzi na świecie. Tu i ówdzie znajdowali się tacy, których pokój zaczynał nudzić, których w zamian za to pobudzała idea ich religii, albo ich dominacji, albo ich specyficznie pojętego interesu. Bo czym jest wojna, to interes, gdzie ważą ołów zamiast krup - mówi Matka Courage w słynnej sztuce Bertolda Brechta osadzonej w realiach siedemnastowiecznej wojny trzydziestoletniej. Gdy się słucha, co możni tego świata gadają, wydawałoby się, że prowadzą wojnę jeno z bojaźni bożej i w obronie tego, co piękne i szlachetne. Ale jak się lepiej przyjrzeć, widać, że nie są tacy głupi, że wojują dla zysku… Matka Courage przekonała się boleśnie na własnej skórze, że trzeba mieć duże nożyce, żeby sobie z wojny coś wykroić. Bo dla większości ludzi wojna oznacza nie tylko śmierć, kalectwo, bolesne ludzkie straty, ale i ogromne materialne zniszczenie. Zresztą obecnie już te duże nożyce na wiele się nie przydają. Kiedyś, gdy dobrem była ziemia, złoto, broń, narzędzia, klejnoty - wielu uczestników wojen mogło łupiąc i grabiąc podbite tereny coś na wojnie zyskać. Buty czy kaftan zdjęty z zabitego wroga dla niejednego już stanowiły jakąś zdobycz…W wielkiej skali Rzymianie niewątpliwie skorzystali z podbicia hellenistycznego świata, jak i Hiszpanie zwyciężając Azteków i Inków. Dziś już nawet możni na wojnie tracą, bo współczesny świat jest inny, inne są zasady i warunki jego ekonomii. Wszyscy jesteśmy wdzięczni historii za zwycięstwo Aliantów w drugiej wojnie światowej, ale oni nawet w zwycięstwie zapłacili za nie ekonomiczną i polityczną cenę. Pomijając ogromne zniszczenia krajów kontynentu europejskiego, Anglia przestała być światową potęgą i borykała się gospodarczo długie lata. Nawet Stany mimo ożywienia w latach wojennych i niezniszczonej infrastruktury, bo nie na tej ziemi toczyły się walki, zapłaciły za wojnę 20 % inflacją. A teraz trend globalizacji gospodarczej tylko się zwielokrotnił. Współczesny świat jest tak ekonomicznie powiązany, że granice praktycznie nie istnieją, produkcja w jednym kraju zależy od części powstających w innym i od surowców jeszcze gdzie indziej, a wszystko od globalnego transportu i finansowego systemu. Przy wszelkich negatywach takiego stanu rzeczy, on sam powinien w zasadzie być gwarancją światowego pokoju. Przekonaliśmy się, jakie ekonomiczne zamieszanie wywołało i nadal wywołuje zamykanie granic i zaburzenie przewozów w czasie ostatniej pandemii, nie mówiąc o żadnej wojnie! Ktokolwiek myśli racjonalnie wie, że wojny już dawno zwyczajnie przestały się opłacać. Ktokolwiek myśli w kategoriach moralnych przerażony jest ogromem cierpienia, kiedy człowiek człowiekowi gotuje taki los. Może dlatego szeroko pojęty Zachód tak długo przymykał oczy na poczynania Putina. Nikt tam - i słusznie - nie chce wojny. Przymykaliśmy oczy, gdy prowokacja doprowadziła do brutalnej wojny w Czeczenii, staraliśmy się unikać myślenia o zbrodniach politycznych, morderstwach i aresztowaniach tych, którzy byli reżimowi moskiewskiemu niewygodni. Gdy hakerzy na rosyjskim żołdzie włamywali się do systemów wyborczych w różnych krajach, gdy rosyjskie oddziały wspomagały Assada w machiawelicznym planie destabilizacji Zachodu przez kryzys migracyjny. Kto wie, czy wojna z Ukrainą nie ma i takiego ubocznego celu. Liczba uchodźców w ciągu kilku tygodni przekroczyła rozmiarami wszystko, co znamy z historii - kiedy piszę te słowa szesnastego marca sięga ona już 3 milionów i ciągle rośnie… Nawet aneksja Krymu w 2014 roku wywołała tylko chwilowe oburzenie i sankcje. Szybko wróciliśmy do biznesu jak zwykle. I w Putinie umacniała się opinią, że Zachód jest słaby - komu zależy na pokoju, ten zawsze cofnie się przed gwałtem…Jedynym politykiem, z którym się liczył, jak twierdzą wtajemniczeni, była Angela Merkel. Miał rację wielki irlandzki poeta W.B. Yeats kiedy pisał:
wszędzie
krew, gdzie dotąd niewinności kult.
Gdy szlachetnym brak wiary,
łajdaków
pcha do czynu żarliwa zła moc.
Nie da się ukryć, że większość z nas myliła się w ocenie Putina. Wiedzieliśmy, że żądny jest władzy i pycha gna go do coraz bardziej autokratycznego stylu jej sprawowania. Obserwowaliśmy, jak zmieniał rosyjską konstytucję, by zapewnić sobie panowanie dożywotnie, z jaką bezwzględną brutalnością atakował politycznych przeciwników. Mieliśmy jednak nadzieję, że kieruje nim cynizm, nie misja, że w swoim zbrodniczym egoizmie zachowuje resztki racjonalności, a więc da się z nim negocjować. Tylko bardzo nieliczni, a wśród nich znakomity amerykański historyk specjalizujący się w Europie wschodniej ( i nawiasem mówiąc dobrze mówiący po polsku) Timothy Snyder, zadali sobie trud poznania bełkotliwych pism Putinowskiego idola i uważnego słuchania wypowiedzi kremlowskiego władcy dających wgląd w ciemne zakamarki jego duszy. Obraz, jaki ci historycy i obserwatorzy rysują, jest przerażający. Mistyczna wizja rosyjskiego panowania rosnąca w głowie imperatora coraz bardziej separującego się od realnej rzeczywistości, izolującego się od kontaktów z innymi ludźmi z powodu paranoicznego lęku przed covidem - wszyscy widzimy te kilkunastometrowe stoły dzielące go od rozmówców, te narady z zaufanymi siedzącymi po drugiej stronie dużych sal, on coraz bardziej sam, coraz dalej od prawdziwego świata… Nie ma nikogo, kto odważyłby się powiedzieć mu prawdę. Posłuszeństwo wobec władzy jest głęboko zakodowane w rosyjskiej duszy. Jak dotąd nie widać nikogo, kto odważyłby się odsunąć go od władzy, nawet w sytuacji, kiedy prowadzi on Rosję po równi pochyłej. W jego rachunkach życie ludzkie w ogóle się nie liczy. Ani rosyjskie - w ciągu pierwszych trzech tygodni poległo kilkunastu wysokich oficerów, 3 generałów i ok. 7 tysięcy żołnierzy najeźdźczej armii - ani tym bardziej życie Ukraińców. Liczy się jego idea wielkiej Rosji.
Kiedy przyjdą podpalić dom
Nie ma ‘dobrej’ wojny, każda przynosi śmierć, destrukcję i cierpienie. Niemniej jednak jest sytuacja, kiedy odruch moralny każe chwycić za broń, bo pozostanie biernym jest przyznaniem racji najeźdźcy. Jest przyzwoleniem na bezkarność brutalności.
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Pisał tuż przed atakiem Niemiec na naszą ojczyznę w 1939 roku Władysław Broniewski, komunista, alkoholik, ale też świetny poeta i jego słowa tak bardzo pasują do dzisiejszej walki narodu ukraińskiego.
między mną a moją mamą
wyryto setki grobów
i nie wiem, jak je przeskoczyć
między mną a moim ojcem
latają setki pocisków
i nie umiem patrzeć na nie jak na ptaki
między mną a moją siostrą
są metalowe drzwi piwnicy
od wewnątrz podparte łopatą
między mną a moją babcią
jest parawan z jej modlitw –
cienkie jedwabne ściany,
za którymi nie słychać,
zupełnie nie słychać.
(Lubow Jakymczuk, która obecnie w Polsce- w audycji w programie drugim Polskiego Radia właśnie mimochodem zaznaczyła, że jej mama piecze chleby dla potrzebujących, bo sklepy nieczynne, a ojciec przygotowuje koktajle mołotowa)
Historia naszych narodów ma swoje bardzo ciemne strony, ale też i piękne karty. Warto wspomnieć choćby wielkie zasługi paryskiej Kultury i jej dyrektora, Giedroycia, dla ratowania przed sowieckim zniszczeniem literatury ukraińskiej. Obecne zachowania Polaków zasługują na najwyższe uznanie w spontanicznej pomocy, jakiej udzielają tysiące wolontariuszy - organizując życie uciekinierom mimo ogromnych wyzwań - wspierając, karmiąc i goszcząc w swoich domach ukraińskich uchodźców. Na jeszcze większe uznanie zasługują broniący swojej ojczyzny Ukraińcy, niemal jak biblijny Dawid walczący z Goliatem i ich przywódca, Wołodymyr Zełenski, ten Churchill dwudziestego pierwszego wieku. Bronią oni nie tylko siebie, bronią nas wszystkich przed triumfem barbarzyństwa. W obronie liberalnego demokratycznego porządku, który przy wszystkich swoich niedoskonałościach przyniósł światu nieporównywalny z niczym w historii rozwój, postęp cywilizacyjny i prawa człowieka do życia w wolności i pokoju.