Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Wojna w czasach Facebooka | KARINA BONOWICZ

Wojna zaczyna się od Facebooka. Najpierw pojawiają się mniej lub bardziej potwierdzone informacje. Przecież od dawna wiadomo, że najpierw wstawia się post, a dopiero potem sprawdza, czy to prawda czy nie. Potem pojawiają się flagi ukraińskie na zdjęciach profilowych. Na znak solidarności. Nawet u tych osób, które jeszcze niedawno krzyczały na cały Facebook: „Polska dla Polaków” i kazały Ukraińcom „wyp…dalać z Polski”. Świat, który do tej pory nie miał pojęcia, gdzie i czy w ogóle jest Ukraina, również solidaryzuje się z Ukraińcami. Wszyscy stajemy się jedną wielką empatyczną rodziną. Przynajmniej na Facebooku.

Skroluję i czytam opinie „ekspertów” od wojny. Bo każdy ma coś na ten temat do powiedzenia. I pokazania. Facebook roi się od zdjęć: kolumn wojskowych, żołnierzy, uchodźców, pojawia się nawet zdjęcie jakieś bliżej nieznanej pani ze „śniadaniówki”, która robi sobie fotomontaż – ona i prezydent Ukrainy. Jej „dzióbek” i uśmiechnięta twarz Zelenskiego i podpis zapewniający o tym, jak bardzo ta pani go kocha. Czy naprawdę nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że „niewinne” selfie z kolumną wojskową na Facebooku to wystawienie na pokaz pozycji wojskowych mogące zrobić przysługę tym, którym właśnie na rękę, żeby poznać rozkład sił? Albo że zdjęcie z ukraińską rodziną, która może wcale nie ma ochoty uśmiechać się do zdjęcia, po tym jak w kilka godzin musieli się spakować w jedną torbę i zostawić wszystko, co mieli, może być co najmniej? Naprawdę to właśnie tego im teraz trzeba?

Fot. www.summitpost.org

Cały świat chce się wypowiedzieć. Tylko czy Facebook to cały świat? Na to wygląda. Nagle okazuje się, że ten świat jest dobry i współczujący, tylko nikt widocznie nie zauważył tego wcześniej, bo Facebook był głównie po to, żeby wylać żółć, trysnąć jadem, wytrzeć usta i iść spać, uznając, że to tylko wpis na ścianie i że przecież nic się nie stało. To tylko słowa, prawda? Tymczasem wszyscy w Nowym Jorku stają się nagle bardziej ukraińscy niż barszcz, o którym nawet Ukraińcy nie wiedzą, że jest ukraiński. Także Polacy. Do tej pory - w najlepszym wypadku - obojętni wobec rodaków, otwierają na oścież serca dla narodu ukraińskiego. Chciałabym, żeby byli chociaż w jednej trzeciej tak uprzejmi i skorzy do pomocy sąsiadom, jak są hojni dla Ukrainy. I cyk, zdjęcie. Zbiórka datków. Cyk. Flaga ukraińska na balkonie. Cyk. Przyjęcie ukraińskiej rodziny. Cyk. I dalej, na Facebooka! To trochę tak jak ze zdjęciem jedzenia; koniecznie trzeba dać zdjęcie posiłku, bo inaczej się nie strawi. Dlatego też koniecznie należy udokumentować moment pomagania. Żeby poczuć się lepiej. Zjeść, podłubać w zębach i pójść spać. Odbębnione. Czy nie da się pomagać bez wrzucania zdjęć na Facebooka? Widocznie nie można. Najwyraźniej się wtedy nie liczy.

Miłości do Ukraińców towarzyszy mniej lub więcej wyrafinowana rusofobia, która na Facebooka osiąga apogeum. Z Facebooka przenosi się na ulicę. Nagle okazuje się, że moja biała-czerwona naszywka na kurtce zaczyna mieć znaczenie. Póki co, nikt mi jeszcze nie splunął w twarz. A że Amerykanie nie odróżniają Polaków od Rosjan, Białorusinów od Litwinów, a Czechów od Łotyszy, o pomyłkę łatwo. A jak dostać w zęby, to przynajmniej za własną narodowość. Rusofobia w Nowym Jorku przybiera kuriozalny wymiar. Bojkotowanie sklepu z rosyjskimi to jedna sprawa, ale popychanie i opluwanie amerykańskich dzieci rosyjskiego pochodzenia, to drugie. Jaki jest związek między Putinem a Saszą z 5 grade? Szczerze? Nie wiem. Mój dziadek, który przeżył wojnę i obóz koncentracyjny, zawsze powtarzał, że są Niemcy i są naziści. I słusznie. Bo których Niemców miałby niby nienawidzić? Tych, którzy zamknęli go w obozie, czy tych, którzy go ukrywali do końca wojny? A ja? Czy mam nienawidzić Bułhakowa, kawior i rosyjskiego chłopaka? Nie zamierzam.

***

Kasjerka patrzy na mnie wyczekująco, po tym, jak mnie zapytała, czy chcę dać datek na Ukrainę. – Nie – odpowiadam, kątem oka widząc oburzenie kolejki. – Wydaje mi się, że mój kraj zrobił wystarczająco dużo dla Ukrainy. I wciąż robi.

Wychodzę, nie oglądając się za siebie. Zastanawiam się, gdzie jest teraz Zachód? Gdzie są Stany Zjednoczone? Tam, gdzie byli w 1939. Dlatego w tej sytuacji staję po stronie Polski. Mój kraj robi dla Ukrainy to, czego nikt nie zrobił dla nas w 1939. Amen.

https://bookpani.blogspot.com

Katarzyna Hypsher