Pocztówka ze świata | HALINA DĄBROWSKA
5 kwietnia 1722 roku. Niedziela Wielkanocna. Holenderski żeglarz, Jakub van Roggeveen, dopływa do brzegów małej wysepki rzuconej w przestwór wód Pacyfiku. Na mapie świata pojawia się nowa nazwa geograficzna - Wyspa Wielkanocna. Wyspa ma też i inne nazwy. Najstarsza to Te Pito o Te Henua, Pępek Świata. Obecnie popularna staje się nazwa pochodząca z języka tahitańskiego, Rapa Nui czyli Wielka Wyspa. Tak nazywają siebie, swój język i swoją wyspę jej mieszkańcy. Rapa Nui jest najbardziej izolowanym punktem osadniczym na naszym globie - jej odległość od wybrzeży Ameryki Południowej wynosi 3600 km, a w kierunku zachodnim mała, zamieszkana wysepka Pitcarin oddalona jest o 2075 km.
Wyspa Wielkanocna była jednym z kolejnych etapów naszej podróży dookoła świata półkulą południową. Po pięciu godzinach lotu samolot chilijskich linii lotniczych Lan ląduje na małym lotnisku. Gęsty mrok, ciepłe, wilgotne powietrze, intensywny zapach kwietnych naszyjników, którymi obdarowują nas China i Chico, przewodnik i kierowca. Obydwoje pochodzą z królewskich rodów, aczkolwiek ojcem China jest Chilijczyk. China jest nauczycielką języka angielskiego. Wyspiarska uroda ze świeżymi kwiatami we włosach. Chico paradował w pioropuszu podpierając się wielką laską, rzeźbioną w górnej części. Posługując się małym, strunowym instrumentem wyśpiewywał historię wyspy i swojego rodu.
Historia wyspy to w 70-ciu procentach przekazy ustne, w których prawda splata się z fantazją, czyniąc przeszłość barwną opowieścią. Ta odrobina lądu o powierzchni 163 km kwadratowych, umocowana do dna oceanu na głębokości 3 km, działalnością wulkanów wyniesiona ponad powierzchnię wody, interesuje i intryguje cały świat.
Tu każde miejsce oplata legenda, magia, mitologia. Na wyspie zinwentaryzowano 30 tysięcy stanowisk archeologicznych będących miejscami z zachowanymi śladami działalności człowieka. To największe muzeum archeologiczne pod otwartym niebem. Wielką i fascynującą tajemnicą wyspy są kamienne posągi. Budzą podziw i zdumienie. Doliczono się ich około tysiąca, ale nie więcej niż sto w pozycji pionowej. Spotkać je można wszędzie, najwięcej nad brzegami oceanu.
Ahu Tanarki to piętnaście rzeźb odrestaurowanych w latach dziewięćdziesiątych przez Japończyków. Ustawiono je w jednym rzędzie na kamiennych platformach, ahu. Potężne kadłuby. Duża, ciosana głowa. Płaska twarz z wystającym nosem i wydatnymi uszami. Ręce ściśle przylegają do tułowia. Stoją plecami do oceanu i pustymi oczodołami patrzą w głąb lądu.
Rano Raraku. Jeden z siedemdziesięciu wulkanów wyspy. Na jego stokach duży kamieniołom. To tu powstawały kolosy. Z wulkanicznego tufu, bazaltowymi, prostymi narzędziami, pod gorącym niebem wykuwano monumentalne rzeźby. Najpierw, nacinając rowki w skale, rozplanowywano kształt figury. Mozolnym kuciem doprowadzano do odłączenia jej od podłoża. Wtedy na linach spuszczano kadłub po stoku w dół i poddawano dalszej obróbce. Posągi miały od 1 do 21 metrów wysokości. Obliczono, że nad wykonaniem rzeźby o wysokości 9.8 metra i wadze 80 ton musiało pracować przez cały rok trzydzieści osób, a dziewięćdziesiąt osób potrafiło przetransportować ją w ciągu dwóch miesięcy na odległość 6km. Wytyczonymi scieżkami krążymy wśród rzeźb. Niektóre zasypane po głowę, gotowe do marszu w dół. Inne w pozycji leżącej. Wśród nich kolos - 21 metrów długości i o wadze 270 ton - jeszcze nie odkuty od podłoża.
To Pito Kura. Zwiedzajacy ustawiają się w kolejce do miejsca energii i mocy. Wielka kamienna kula posiada właściowości magnetyczne i relaksujące. Kontakt z nią wspomaga ciało i duszę. Rano Kau. Z krawędzi wulkanu rozległa panorama na całą wyspę. Na pierwszym planie jedyna osada, „stolica”, Hanga Roa. Małe lotnisko z długim pasem startowym dla awaryjnego lądowania amerykańskich promów kosmicznych. Porośnięte, strome ściany krateru opadają w dół. Spojrzenie do środka. Oddech zamiera. Na dnie krateru jezioro. Zarośnięte sitowiem i liliami wodnymi. Między nimi połyskująca w słońcu tafla wody. Od strony oceanu zerodowana ściana powiększa dramaturgię skalnej scenografii. Strome klifowe brzegi. W pobliżu trzy małe skalne wysepki.
Miejsce kultu Człowieka - Ptaka. Na skraju wyspy ceremonialna wioska Orango. Każdej wiosny z każdego klanu wybierano młodych wojowników, którzy rywalizowali ze sobą o zdobycie i przyniesienie z wyspy nieuszkodzonego, pierwszego jajka mewy. Na zwyciezcę, człowieka - ptaka, i klan spływały liczne zaszczyty. Ten motyw, jak również epizody wojny domowej mającej miejsce jeszcze przed odkryciem wyspy, pomiedzy Długimi Uszami - arystokracją, a Krótkimi Uszami - warstwą niewolników, są kanwą filmu Kevina Costnera Rapa Nui, którego akcja wpisana jest w ten krajobraz.
Anakena, mała zatoczka z piaszczystą plażą. Palmowy lasek. Kilka moai w dużych kapeluszach z czerwonej, wulkanicznej skały. Czysta, ciepła woda. Na trawiastych wzgórzach pasą się konie. Koni tu dużo. Tyle, ile ludzi, a może i wiecej. Miejsce sympatyczne. Zachęca do odpoczynku i refleksji. To tutaj lądowali Polinezyjczycy ze swoim legendarnym królem - kapłanem Hotu Matua. To tutaj również biwakowali uczestnicy wypraw Thora Heyerdahla, zdaniem, którego pierwszymi osadnikam na wyspie byli przybysze z Ameryki Południowej. Dziś większość badaczy uważa, że to jednak Polinezyjczycy zaczęli pierwsi zasiedlać wyspę w latach pomiędzy 400-800 rokiem naszej ery. Przywieźli ze sobą rośliny i zwierzęta. W kompletnej izolacji stworzyli ośrodki kultowe. Zaczęli rzeźbić monumentalne figury. Do dziś nie ma jednoznacznych odpowiedzi jakim celom miały one służyć i jak je transportowano na znaczne odległości. Stworzyli nieodczytane do dziś pismo rang-rango oraz kulturę pełną fasycynujących zgadek historycznych.
Wyspa dla pierwszych osadników była miejscem bardzo przyjaznym. Ciepły klimat. Dobre gleby. Lasy. Zasobne w faunę wody przybrzeżne. Liczne jaskinie dawały schronienie i były zbiornikami wody pitnej. Liczba ludności ciągle wzrastała. I oto nadeszły trudne, niespokojne lata. Zniknęły lasy...Wycięto je do budowy domów i łodzi oraz transportu moai. Do wyniszczenia drzewostanu przyczyniły się także szczury. Żywiły się nasionami palm, co nie pozwoliło na odrodzenie się drzewostanu. W 1650 roku wyspa była już bezleśna. Postępuje erozja gleby. Zachodzą zmiany społeczne. Bogaci i biedni... Wyzyskiwani i zmuszani do niewolniczej pracy buntują się. Wybuchają krwawe walki bratobójcze. Zaczyna brakować żywności.
Głód. Kanibalizm. Spada gwałtownie liczba kobiet. To one były przede wszystkim ofiarami ludożerstwa. Odkrycie wyspy dla świata też nic dobrego jej nie przyniosło. Przywleczono straszne choroby, syfilis z Ameryki, trąd z Tahiti. Pierwsi przybysze zabijali tubylców. Handlarze ludźmi porywają mieszkańców. W 1862 roku peruwiańscy handlarze podstępem wywożą z wyspy 1500 osób do pracy w kopalniach guana. Na wygnaniu umiera ostatni król Komaini. Międzynarodowe protesty. Powraca 15-sto osobowa garstka wynędzniałych, wychudzonych ludzi przypominających szkielety.
Część mieszkańców odpłynęła z wyspy z chrześcijańskim misjonarzami. W 1877 roku liczba ludności wyspy wynosi 111 osób. Potencjał ludzki został kompletnie zniszczony, a tym samym zniszczeniu uległo żywe źródło wiadomości historycznych i tradycji.
W 1888 roku Rapa Nui została przyłączona do Chile. Oficjalna jej nazwa brzmi Isele de Pascuale. Rozpoczyna się proces powolnej odbudowy populacji i tożsamosci wyspy, ale już w warunkach ożywionych kontaktów międzynarodowych. Obecnie na Rapa Nui prowadzone są interdyscyplinarne, międzynarodowe badania naukowe z zastosowaniem najnowszych osiągnięć techniki. Od 2001 roku aktywnie uczestniczą w nich naukowcy z Polski. Kierownikiem naukowym polskich wypraw jest prof. Zdzisław Jan Ryn. Domeną badań Polaków są przede wszystkim jaskinie. Polacy skartowali i przebadali 320 jaskiń. Znalezione materiały archeologiczne i antropologiczne pomogą wyjaśnić i rozwiązać wiele interesujących problemów i zagadek tego tajemniczego zakątka globu.
Ostatni wieczór na wyspie. Pod Krzyżem Południa oglądamy widowisko w wykonaniu lokalnych artystów. Muzyką, tańcem i śpiewem roztaczają panoramę dziejów swojego miejsca na ziemi. Jutro Wyspa Wielkanocna bedzie już dla nas wspomnieniem.