Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Udręka i ekstaza | HANNA CZERNIK

Tytuł jest świetny. Bardzo popularna przed laty, biograficzna powieść Irvinga Stone’a o Michale Aniele, geniuszu renesansowym, sugestywnie opisuje życie tego niezwykłego człowieka przejmująco ilustrując tezę wyrażoną w tytule - jego życie doprawdy miało intensywność przeżyć, procesu twórczego i cierpienia, jakich niewiele w historii. Biografia jest rzetelna - Stone spędził we Włoszech kilka lat, w Rzymie i we Florencji, pracował nawet w kamieniołomach marmuru i uczył się techniki jego obróbki, by lepiej poczuć i zrozumieć życie i dzieło florenckiego mistrza. Głównym źródłem jego wiedzy była korespondencja artysty, 495 zachowanych listów, przetłumaczonych na angielski przez Charlesa Speroniego, a więc materiał bardzo osobisty i autentyczny zarazem. Rząd włoski uhonorował Stone’a prestiżowymi nagrodami za wkład w popularyzowanie kultury tego kraju, a rozgłos przyniosła mu oczywiście hollywoodzka ekranizacja fragmentu biografii - historii powstawania fresków na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej, z niezbyt fortunnym obsadzeniem Charltona Hestona w roli głównej.

Nie bez kozery przypominamy to właśnie teraz, nie bez przyczyny wracamy myślą do początku szesnastego wieku we Włoszech, czasów jednocześnie brutalnych i dech zapierających. Denver, stolica naszego stanu zagubionego, wydaje się, w samym wnętrzu wielkiego terytorium Ameryki Północnej, 50 mil od nikąd, jak mówi popularny angielski idiom - jest jednak wibrującym kulturalnie miastem z ciekawymi teatrami, świetną orkiestrą symfoniczną i coraz to nowymi wystawami malarstwa i rzeźby. I tak tu właśnie przez dwa miesiące obcować można było z arcydziełami Michała Anioła intymnie jak nigdy dotąd. Wystawa pokazywana uprzednio w Szanghaju, Chicago, Berlinie, Wiedniu i w kilku innych miastach na całym świecie, wszędzie cieszyła się dużym powodzeniem, co doprawdy dobrze świadczy o współczesnym widzu, zainteresowanym historią i kulturą, lubiącym się uczyć i sięgać nie tylko po to, co łatwe i powierzchowne. Zasięg geograficzny ekspozycji imponuje także i tym, że mimo dramatycznych podziałów, konfliktów współczesności, uniwersalność sztuki łączy nas wszystkich nicią wspólnego nad dorobkiem ludzkości zachwytu.  Michelangelo’s Sistine Chapel: The Exhibition - daje możliwość przeżycia jednego z największych artystycznych osiągnięć ludzkości, równocześnie pozwalając zwiedzającym doświadczyć tej sztuki z bliska, w naturalnej wielkości i w nigdy wcześniej nie widzianej perspektywie. Dzięki staraniom specjalistów, połączeniu arcydzieła przeszłości z możliwościami współczesnej techniki, malowidła z Kaplicy Sykstyńskiej zostały odtworzone w wyjątkowy sposób z licencjonowanych zdjęć w wysokiej rozdzielczości. Ożywione przy użyciu specjalnej maestrii drukowania, która naśladuje wygląd i styl oryginalnych obrazów, dają odwiedzającym szansę obcowania z obrazami w sposób, który wcześniej nie był możliwy: pozwalają zobaczyć każdy szczegół, każde pociągnięcie pędzla i każdy odcień barwy 34 monumentalnych fresków. Niezależnie od tego, czy odwiedzający widzieli już Kaplicę Sykstyńską - dech zapierającą, ale z odległym od widza na ponad 20 metrów stropem i zawsze tłoczną - tutaj każdy może przyjrzeć się malowidłom intymnie, we własnym tempie i z możliwością uchwycenia fotograficznych wspomnień tego kultowego dzieła.

Wystawa w Denver | 2500 East First Ave, CO, Denver. 80206 - Cherry Creek West at 1st Ave and Clayton St

https://sistinechapelexhibit.com/denver/#

***

Michał Anioł Buonarroti, nieładny, zaniedbany, o wybuchowym temperamencie samotnik był jednym z najciekawszych twórców, jacy kiedykolwiek stąpali po tej ziemi. Urodzony w 1475 roku w Toskanii, w pobliżu Florencji, w tym mieście odebrał edukację artystyczną, początkowo u lokalnych mistrzów malarstwa i rzeźby, później pod patronatem Wawrzyńca Medyceusza, uznawanego za ideał oświeconego władcy - humanisty. Wawrzyniec, wykształcony niezwykle starannie, poeta i mówca, który uczynił z Florencji stolicę artystów i uczonych, roztoczył opiekę nad młodym wówczas chłopcem zapewniając mu mieszkanie na terenie pałacu, naukę oraz stałą pensję. Jego kształceniem zajmowali się dwaj wybitni humaniści florenccy: Marsilio Ficino, założyciel szkoły ateńskiej w tym mieście i wszechstronny filozof, matematyk, astronom i poeta, Giovanni della Mirandola. W okresie edukacji młodego adepta powstały już takie jego dzieła, jak płaskorzeźby Madonna przy schodach czy Bitwa centaurów. Inna zupełnie atmosfera panowała niestety w jego rodzinie - osierocony przez matkę we wczesnym dzieciństwie, z oschłym, toksycznym ojcem, powołującym się na swoje rzekome arystokratyczne pochodzenie, z którego uczynił mit założycielski rodu - młody Michelangelo spotykał się w domu z ciągłą krytyką, a nawet wrogością wobec wybranej artystycznej drogi. Jedyne, co interesowało ojca, to pieniądze, których sam zarobić nie umiał. Dla ojca i braci odnoszący coraz większe sukcesy artysta stawał się spełnieniem marzeń o dostatnim życiu. Nigdy nie czuł, że to on sam jest ważny, a nie materialny aspekt jego talentu i sławy. Całe życie poświęcił także na to, by udowodnić ojcu i braciom, że jest wart ich miłości. A jemu było coraz trudniej. Rodzina stawała się coraz bardziej wymagająca, a głód miłości zmieniał się w pogłębiającą się stale samotność. 

Jeżeli niebo kochanków obdarza

U siebie przyjęciem miłem -

A świat ich poi jadem i znieważa -

Czemuż się, czemu rodziłem?!

Aby żyć długo? - O czyż warto dłużej

Żyć człowiekowi co cierpi i służy?

(Michał Anioł, sonet 21)

Co gorsza jego wewnętrzny konflikt zaostrzały problemy czasów wczesnej i późniejszej dorosłości. Tkanka społeczna Florencji, wspaniale rozwiniętego miasta, zamożnego, pełnego dzieł sztuki, zaczęła powoli pękać. Na fali niezadowolenia ogromną popularność zdobył Girolamo Savonarola, charyzmatyczny dominikanin, reformator religijny i polityczny. W cyklu płomiennych kazań gromił on korupcję i wystawne życie zarówno duchowieństwa jak i świeckiego patrycjatu, upadek obyczajów, nawoływał do życia skromnego, ascezy, roztaczał przerażającą wizję apokalipsy. Tych kazań słuchał też młody Michelangelo i choć mnich potępiony przez Kościół został powieszony, a jego ciało spalono na stosie w 1498 roku, kiedy artysta miał zaledwie 24 lata, nauka Savonaroli pozostała w nim na całe długie, bo prawie dziewięćdziesięcioletnie życie, pogłębiając wewnętrzne rozdarcie. Za jego życia aż trzynastu papieży zasiadało na Stolicy Piotrowej, a między nimi osławiony Aleksander VI Borgia. Były to czasy sztyletu i trucizny, płonących stosów, wojen politycznych i religijnych, ale też czasy wielkiego rozwoju sztuki. W ciągu swojej długiej kariery Michelangelo pracował dla siedmiu następców św. Piotra w czasach narastających konfliktów w samym też Kościele, w którym, niezależnie od ruchów reformacyjnych Kalwina i Luthra, od apostazji Henryka Ósmego, toczył się wewnętrzny spór pomiędzy strażnikami status quo i reformatorami dążącymi do wyjścia naprzeciw nowym ideom zmieniającego się szybko świata. Były to również czasy odkryć geograficznych, naukowych, czasy Kopernika, którego dzieło O obrotach ciał niebieskich zatrzęsło w 1543 roku posadami ówczesnego światopoglądu. Zdetronizowanie Ziemi z centralnego miejsca w kosmosie na obrzeża jaśniejącej gwiazdy - Słońca spotkało się z oburzeniem konserwatystów i nie tylko, ba z niedowierzaniem powszechnym - ktokolwiek o tym w ogóle usłyszał. Dzieło Kopernika od razu wylądowało na indeksie wśród innych ksiąg zakazanych i jeszcze w 1600 roku spalono Giordana Bruna, który w przeciwieństwie do Galileusza nie wyrzekł się akceptacji teorii heliocentrycznej:

W Rzymie na Campo di Fiori…

Spalono Giordana Bruna,

Kat płomień stosu zażegnął

W kole ciekawej gawiedzi.

A ledwo płomień przygasnął,

Znów pełne były tawerny,

Kosze oliwek i cytryn

Nieśli przekupnie na głowach/…/

Ja jednak wtedy myślałem

O samotności ginących.

O tym, że kiedy Giordano

Wstępował na rusztowanie,

Nie znalazł w ludzkim języku

Ani jednego wyrazu,

Aby nim ludzkość pożegnać,

Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,

Sprzedawać białe rozgwiazdy,

Kosze oliwek i cytryn

Nieśli w wesołym gwarze.

I był już od nich odległy,

Jakby minęły wieki,

A oni chwilę czekali

Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,

Już zapomniani od świata,

Język nasz stał się im obcy

Jak język dawnej planety.

Aż wszystko będzie legendą

I wtedy po wielu latach

Na nowym Campo di Fiori

Bunt wznieci słowo poety.

(Miłosz, Campo di Fiori, Warszawa, kwiecień 1943)

Sytuację pogarszały tzw. wojny włoskie toczone przez ponad pięćdziesiąt lat, przez całe dorosłe życie Buonarrotiego, z udziałem Francji, Hiszpanii, niemieckich Habsburgów, Państwa Kościelnego, Florencji, Neapolu, Mediolanu i innych drobniejszych państewek półwyspu Apenińskiego. Ten dramatyzm epoki znajduje wyraz w jego malarstwie i rzeźbie, które choć chronologicznie sytuowane są w epoce renesansu, w duchu i stylu pełnym dynamizmu, napięcia, wpisanych w nie emocji zwiastują erę niepokoju - barok. Leonardo czuł się odpowiedzialny tylko przed własnym geniuszem; Michał Anioł pochłonięty był troską o porządek tego świata i Kościoła katolickiego, napisze Michael Levey w cyklu esejów Od Giotta do Cézanne’a.

Skromne ku ziemi opuściwszy oczy,

Odziany w złoto, w bogate bisiory,

Idzie Fałsz, który z prawymi bój toczy…

Unika słońca. Lubi zawsze dwory

I dla wspomogi sobie i przewody

Szuka oszustwa, kłamstwa i niezgody

(Michał Anioł,

źródło: Anna Klubówna, Krajobraz z tęczą)

***

Sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie – Stworzenie Adama - Michał Anioł Buonarotti (1507 - 1511)

Uważał się przede wszystkim za rzeźbiarza, kochał marmur, sam wybierał bryły do wielu swoich rzeźb w słynnych kamieniołomach Carrary, gdzie wydobywano tę cenną skałę od czasów etruskich. Przed ukończeniem 30 roku życia był już autorem takich arcydzieł, jak Pieta Watykańska ( zaatakowana przez szaleńca w maju 1972 roku została odrestaurowana dzięki najwierniejszej kopii znajdującej się w Polsce, w poznańskim kościele Matki Boskiej Bolesnej), Madonna z Brugii, czy ponad pięciometrowy Dawid, który w 1504 roku stanął na 369 lat obok wejścia do Palazzo Vecchio na Piazza della Signoria we Florencji, symbolizując wolność zdobytą przez mieszkańców miasta po inwazji Francuzów i gotowość do jej obrony. W 1873 przeniesiono go dla ochrony przed gołębiami (sic!) do specjalnej Trybuny Dawida w Galleria dell’Accademia i zastąpiono w dawnym miejscu kopią, która do dziś oblegana jest przez rzesze turystów na tym jednym z najsłynniejszych placów świata.

Miał 33 lata, kiedy w 1507 roku papież Juliusz II zlecił mu ozdobienie Kaplicy Sykstyńskiej freskami dwunastu apostołów. Michał Anioł w pierwszym momencie odmówił. On - wielki rzeźbiarz ma malować sufity? W dodatku zgodnie ze swoją nieufną naturą widział w tym spisek konkurentów, architekta Donato Bramante i wschodzącej gwiazdy malarskiej - Rafaela Santi. W końcu jednak po pertraktacjach i ochłonięciu z oburzenia zlecenie, aczkolwiek niechętnie, przyjął. Zaprojektował specjalne rusztowanie pozwalające na pracę na 20 metrowej wysokości, dobrał sobie kilkunastu florenckich pomocników, choćby do żmudnego wówczas mieszania farb i przystąpił bez przekonania do dzieła… Sylwetki apostołów jednak wydawały mu się coraz bardziej schematyczne, nudne. Ogarnęła go inna wizja, kosmiczna w swojej skali, przedstawienia całej biblijnej Księgi Rodzaju - stworzenia świata, stworzenia człowieka, Adama i Ewy, kuszenia owocem z drzewa wiadomości dobrego i złego, wygnania z Raju, potopu, arki Noego... Zamierzenie prometejskie wymagające syzyfowej pracy! Położenie specjalnego dwuwarstwowego tynku, wykonywanie wielkich rysunków, punktowe kopiowanie ich zarysów, przygotowanie barwników, malowanie na leżąco z głową godzinami wygiętą w stronę sklepienia. Farba spływała mu na twarz. Na zniecierpliwione pytania papieża, kiedy ma zamiar skończyć swe dzieło odpowiadał ponoć niezmiennie: Kiedy będę mógł. Zapominał jeść, zapominał spać. Nierzadko wyczerpanego musiano go zdejmować z rusztowań, zmuszać do odpoczynku. Gdy zachorował, odrzucał pomoc lekarzy, co przy ówczesnym leczeniu przez upuszczanie krwi dla pozbycia się złych ‘humorów’, nie było wcale takim niemądrym postępkiem…Żył sztuką, którą tworzył, cały jej poświęcony, nie liczyło się wówczas dlań nic więcej. Jego duma nie opuszczająca go w kontaktach z ludźmi, ustępowała tylko pokorze wobec Stwórcy. Prace, przerywane zatargami z niecierpliwiącym się coraz bardziej papieżem Juliuszem i wyczerpanym artystą, trwały cztery żmudne lata. Gdy wreszcie w 1512 zdjęto zasłony, obecni zamarli z podziwu. Ta biblijna epopeja opowiedziana w obrazach od razu przeszła do historii i kanonu wielkiej sztuki, uznana za arcydzieło, którego sława nie przeminęła i nie przeminie, dopóki istnieć będzie nasza cywilizacja. Michelangelo mógłby tu powtórzyć za Horacym:

Pomnik trwalszy stworzyłem,

niźli w spiżu ryty;

Królewskim sterczy czołem

nad piramid szczyty.

Ani zgubne ulewy, ani Akwilony

Nie zdołają go skruszyć, ani niezliczony

Szereg lat, ni bieg wieków...

Ja nie umrę cały

Choć artysta przedstawił wszystkie etapy kreacji Świata, centralne miejsce na samym  środku sklepienia zajmuje scena stworzenia Adama, która od razu stała się artystyczną ikoną, jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów w dziejach malarstwa. Dwa muskularne ciała, Bóg i człowiek, Ojciec i syn, patrzący na siebie z emocjonalną intensywnością, ledwo połączeni wyciągniętymi ramionami, jakby Bóg pozwalał odejść Adamowi do jego własnego uniwersum, ale nie zrywał ich wzajemnego przymierza. 

Oczywiście znalazły się głosy moralnego oburzenia na liczbę pięknych nagich ciał ludzkich, ba, prawie nagiego ciała Boga. Na jednym z fresków widać pośladki Stwórcy, biegnącego w twórczym zaaferowaniu do następnych zadań. Michelangelo ripostował na zarzuty krytyków - jeśli Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, to i On i człowiek są piękni w swojej nagości. Dzieci nie rodzą się ubrane, Adam i Ewa nie wstydzili się swoich ciał do chwili pierwszego grzechu. To my nadajemy nagości piętno, nie Bóg, nie proces twórczy.

Minęło dwadzieścia lat wypełnione intensywną pracą, głównie rzeźbą i architekturą, kiedy artysta został wezwany ponownie do Kaplicy Sykstyńskiej. Otrzymał kolejne zlecenie od kolejnego papieża, Klemensa VII - namalowanie Sądu Ostatecznego nad jej ołtarzem. Klemens VII zmarł wprawdzie wkrótce, we wrześniu 1534 roku, ale jego następca, Paweł III z umowy się nie wycofał. Buonarroti zamurował okna i skuł freski Perugina, które zdobiły ołtarz, a także własne wcześniejsze dzieła na dwóch górnych lunetach. Pokrył ściany kilkoma warstwami nowego tynku i wyprofilował powierzchnię tak, by nachylała się ku środkowi. Dzięki temu postać Chrystusa-Sędziego wydaje się większa i groźniejsza.

Fragment fresku Sąd Ostateczny - Chrystus - Sędzia (1534 – 1541), Watykan

Sąd Ostateczny odsłonięto po siedmiu latach wytężonej pracy, 31 października 1541 roku, w wigilię Wszystkich Świętych. Atmosfera tych lat nasycona już była postępującą niechęcią do tak czczonych w renesansie kanonów antycznej sztuki. Kościół przygotowywał się do soboru trydenckiego, który miał wydać wojnę reformacji, zaostrzyć inkwizycję, cenzurę moralną, surowość w traktowaniu wszystkiego, co nieortodoksyjne. Toteż nagość przedstawianych postaci tym razem spotkała się z ostrzejszą oceną - wielu dostojnikom wydawała się ona niegodna domu Bożego. Na soborze trydenckim papież Pius IV nakazał zasłonić ciała bohaterów Sądu i zadanie to powierzono Danielowi da Volterra, który domalował obnażonym opaski biodrowe. Od tego momentu da Volterra znany był we Włoszech jako Braghettone - Majtkarz…Nie wiadomo, co myślał wówczas bardzo już sędziwy autor arcydzieła - zmarł miesiąc po werdykcie papieskim, 18 lutego 1564 roku w imponującym wieku 89 lat. Domalowane opaski usunięto dopiero pod koniec XX wieku w czasie ostatniej renowacji kaplicy.

Bez względu na kontrowersje Sąd Ostateczny do dzisiaj uważa się za największe stworzone przez jednego artystę dzieło w historii. To ogromne malowidło przedstawia ponad 400 postaci, rozmieszczonych w dwóch częściach: niebiańskiej, podzielonej na trzy strefy na górze fresku oraz ziemskiej w jego części dolnej.  Na samej górze, w tzw. lunetach, znajdują się bezskrzydli aniołowie, trzymający w dłoniach narzędzia męki - arma Christi. Przeważają barwy cieliste, błękity, zielenie, fiolet, biel. Wielkie wrażenie wywiera kontrast pomiędzy niebiańskim ładem i plątaniną ludzkich ciał. Kompozycja wydaje się klasyczna, a jednak pozbawiona renesansowej harmonii i spokoju przytłacza, niepokoi i oszałamia swoimi rozmiarami. W centrum widzimy potężnego Chrystusa - Sędziego. Emanuje On nieziemską siłą podkreśloną przez świetlistą aurę dookoła jego sylwetki. Muskularne ciało przypomina raczej antycznego bohatera aniżeli dotychczasowe wizerunki Zbawiciela. Po jego prawej stronie przysiadła na chmurze Matka Boża. Odwraca głowę, wygląda na zatroskaną. Wzrok Marii wydaje się kierować w stronę niżej stojącej kobiety. W postaci tej można rozpoznać Vittorię Colonnę, włoską poetkę, przyjaciółkę autora, do której skierował on kilka ze swoich sonetów. Uprzywilejowaną pozycję zajmują święci Bartłomiej i Wawrzyniec, gdyż to pod ich wezwaniem była Kaplica Sykstyńska. Święci trzymają w dłoniach symbole swojego męczeństwa: Wawrzyniec ruszt, na którym był spalony, a Bartłomiej nóż i własną skórę. Twarz Bartłomieja jest podobna do poety Pietro Aretino, a na skórze, która zwisa z jego dłoni, Michał Anioł umieścił swój autoportret…Nie podpisywał, poza jednym wypadkiem, swoich dzieł, ale dość często przemycał gdzieś w szczególe swoją dyskretną podobiznę. Sąd Ostateczny to zdecydowanie dzieło emanujące terriblitą - grozą, siłą dramatyczną, rozmachem, monumentalizmem - wzbudza podziw, ale i onieśmiela.

“Kto nie widział Kaplicy Sykstyńskiej, ten nie może mieć pojęcia, do czego zdolny jest tylko jeden człowiek, Michał Anioł”, powiedział Goethe, najlepiej wyrażając to, co czujemy wszyscy, kiedy mamy możliwość obcowania z dziełem florenckiego giganta talentu i pasji.

Mnie tylko widok najwyższej pięknoty

Mógł rozpłomienić; od niej i blask złoty

Polał się na to co po mnie zostanie.

Przy tobie wielkość moja zawsze karłem;

Przez ciebie z ciżby gminu się wydarłem —

Dzieła me żyją tylko przez kochanie. 

(Michał Anioł, sonet 23)

Katarzyna Hypsher