Przyjaciółka Staffa i Wamp w zielonym Bugatti | HANNA CZERNIK
Obie urodziły się w zamożnych spolonizowanych rodzinach żydowskich, w Warszawie, jedna w 1876 roku, druga dwadzieścia lat później. Obie od dzieciństwa spotykały w rodzinnych domach ówczesne sławy literackie i muzyczne. Obie podziwiane były nie tylko za talent, ale i za urodę, otaczała je aura piękna. Dzieliło je jednak wiele poza różnicą całego pokolenia - Melanię Klingsland i Tamarę Gurwik-Górską. Późniejsze wybitne artystki znane jako Mela Muter i Tamara de Lempicka.
***
Mela
Świat dzieciństwa i wczesnej młodości Melanii upłynął na Lesznie, w samym sercu dzielnicy żydowskiej, którą tak dobrze opisał późniejszy noblista, Isaac Singer, od szóstego roku życia mieszkający przy Krochmalnej 10, podczas gdy głowa rodu z jego powieści Rodzina Muszkatów - przy placu Grzybowskim. Z prawdziwymi Muszkatami, będącymi pierwowzorem literackich, spokrewniona była matka Melanii, Zuzanna z Feigenblattów. Żydzi handlowali przed I wojną z Władywostokiem, Pietropawłowskiem, a nawet z Chinami - pisał Singer. Sklepy mieli zapakowane pod sam sufit. /…/. Doprawdy nikt by nie zliczył fabryczek, które tam się mieściły. Na co dzień robiło się wielkie, duże, średnie i małe interesy, bywały też tak małe, że dawały zarobić zaledwie na wodę do gotowania kaszy. Kwitł handel obnośny, handlarze dźwigali kosze pełne owoców. Jak na słynnym obrazie Aleksandra Gierymskiego.
Na Dzielnej i Pawiej, Gęsiej i Niskiej, na placu Muranowskim, Franciszkańskiej, a zwłaszcza na tłumnych Nalewkach z domem towarowym Mutermilcha i setkami innych sklepów i sklepików, gdzie rozmawiało się w jidysz, polskim, rosyjskim i kto tam wie jeszcze w jakim- tworzących istną wieżę Babel. W tej dzielnicy w czasach młodości Meli przenikały się nie tylko języki, ale też tradycja z nowością, ortodoksyjna religijność z modnymi prądami politycznymi: Berek, bolszewik, przeszedł obok z kulawą krawcową Lilą (wciąż Singer), a bogactwo z biedą, jak na ulicy Miłej:
Ulica Miła wcale nie jest miła.
Ulicą Miłą nie chodź, moja miła.
Domy, domy, domy surowe,
trzypiętrowe, czteropiętrowe,
idą, suną, ciągną się prosto,
napęczniałe bólem i troską.
W każdym domu cuchnie podwórko,
w każdym domu jazgot i turkot,
błoto, wilgoć, zaduch, gruźlica.
Miła ulica.
Miła ulica…
(Wł. Broniewski)
Religie i świątynie też sąsiadowały ze sobą - synagoga, kościół katolicki, zbór ewangelicki. Ojciec Meli, Fabian Klingsland urodzony w 1838 roku, chłonął ten świat w całej jego złożoności. Jako młody mężczyzna, w lutym 1861 roku, widział najpewniej wymarsz pochodu z kościoła przy Lesznie, który przerodził się w wielką polityczną manifestację przeciwko władzom rosyjskim. Śpiewano, po raz pierwszy publicznie od powstania listopadowego, “Boże, coś Polskę”. Manifestacja - w narastającej do powstania styczniowego atmosferze buntu przeciwko polityce caratu - skończyła się krwawo. W pogrzebie ofiar uczestniczyli nie tylko księża katoliccy, ale też rabini i chóry synagogalne, pożegnalną mowę wygłosił Izaak Kramsztyk, znany rabin i kaznodzieja. Podobnie Fabian- wierny wierze swoich przodków, był zarazem polskim patriotą popierającym zrywy niepodległościowe, pragnącym dla naszego kraju wolności. W jego domu przy ulicy Leszno 28, tuż przy wylocie Karmelickiej, mówiło się po polsku i pięlęgnowało się polską kulturę. Bywali tu młody Leopold Staff, i Władysław Reymont, i Jan Kasprowicz. A każdy głodny literat mógł liczyć na obiad i wsparcie.
Zuzanna i Fabian wychowywali swoje dzieci starannie, nie tylko w szkołach, ale i w domu, gdzie uczono je kilku języków, gry na fortepianie, rysunków, szczególnie uzdolnioną Melanię. Jej nauczycielem muzyki był wykształcony w Paryżu współzałożyciel Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, wirtuoz i kompozytor, profesor Jan Kleczyński, który jeśli nie grał na instrumencie albo nie uczył kogoś na nim grać, to grywał w szachy, z dużymi, także międzynarodowymi, sukcesami. Kładziono nacisk na polskość - chorowita w dzieciństwie Mela miała polską piastunkę, która szeptała jej na dobranoc polskie modlitwy. Być może i to wpłynęło na późniejszą - już po śmierci ojca - decyzję przejścia na katolicyzm i przyjęcia chrztu (rodzicami chrzestnymi zostali Lili i Władysław Reymontowie) i jej zauroczenie motywem macierzyństwa, nierzadko z chrześcijańskimi konotacjami.
Kobieta paląca papierosa - Mela Muter 1940 r.
Na wakacje rodzina wyjeżdżała do uzdrowisk nad polski Bałtyk i dalej, na południe Europy, do bardzo modnego w czasach belle epoque kurortu - chorwackiej Abacji (Jeździła aż do Abacji po temat do konwersacji, jak napisze Boy Żeleński o niejakiej Stefanii..), gdzie spotykali też częstego tam wówczas gościa - Henryka Sienkiewicza. Dużo później Mela namaluje jego portret, podobnie jak Władysława Reymonta, Żeromskiego i wielu innych sław obok wizerunków zwykłych ludzi, zasłynie jako znakomita portrecistka.
Henryk Sienkiewicz - Mela Muter 1915 r.
W roku zamykającym dziewiętnasty wiek Melania wychodzi za mąż za syna innej prominentnej w jej środowisku rodziny, Michała Mutermilcha, młodego literata o postępowych poglądach, a więc życzliwego karierze artystycznej żony. Mela, która już wie, że to malarstwo jest jej życiowym powołaniem, kształci się w Szkole Rysunku i Malarstwa założonej w Warszawie kilka lat wcześniej przez Miłosza Kotarbińskiego, artystę plastyka, śpiewaka i kompozytora. Najprawdopodobniej - zdania krytyków są w tej sprawie podzielone - to w czasie tych studiów powstaje jej pierwszy autoportret W świetle księżyca wyraźnie inspirowany Whistlerem, choć autor Symfonii w bieli numer 1 pokazał swoją kochankę, Joannę Hiffernan, we wnętrzu na tle draperii, na egzotycznej zwierzęcej skórze, bez nastrojowości obrazu Melanii. Warszawska Szkoła Sztuk Pięknych była wówczas zamknięta nie tylko dla kobiet. Rządy carskie ukarały tę uczelnię za jej poparcie dla powstania styczniowego. Swoje podwoje otworzy znowu w 1904 - także dla pań, ale Meli nie będzie już wtedy w Polsce. Śladem swoich poprzedniczek, Anny Bilińskiej, Marii Dulębianki, Anieli Pająkówny i przede wszystkim Olgi Boznańskiej, wyruszy z mężem i małym synkiem do Paryża, tej ówczesnej mekki artystów, do której zdążali ambitni młodzi twórcy z całego świata. Kiedy docierają doń w 1901 roku Muttermilchowie, Paryż czyta właśnie z zapartym tchem Quo Vadis, Sienkiewicza, który za cztery lata dostanie za całokształt twórczości Nobla, można tam obejrzeć dużą wystawę do niedawna nieznanego Van Gogha, wszędzie widać secesyjne plakaty Alfonsa Muchy, niezwykłe obrazy maluje Henri (Celnik) Rousseau, a jeden odważny kolekcjoner organizuje pierwszą indywidualną wystawę młodego Hiszpana o dziwnym nazwisku Picasso.
I choć i we Francji sytuacja kobiet artystek nie jest łatwa, ciągle nie mają wstępu do Academie des Beaux-Arts, a ich malarstwo traktuje się o wiele mniej poważnie, rozwijający się dynamicznie Paryż w porównaniu z ówczesną ponurą, zrusyfikowaną Warszawą, wydaje się oazą wolności. W ówczesnej Polsce o ile tolerowano fanaberie malarskie młodych panien - które chcąc znaleźć kandydata na męża bawią się w amatorszczyznę, to z prawdziwą pogardą traktowano poważniejsze pretensje do artyzmu rzeczywistego. Nie cierpię malujących bab! Co babie do pędzla! - głosił znany młodopolski malarz, skądinąd współtwórca Zielonego Balonika, Kazimierz Sichulski. Mężatka i matka! z ambicjami artystycznymi - to był ewenement budzący jedynie zgrozę. Zabranie małego dziecka też bulwersowało opinię publiczną. Zwykle zostawiano dzieci pod opieką rodziny, dziadków - tak choćby postąpią później Iwaszkiewiczowie i Stryjeńscy, ale Melania adoruje synka i wierzy, że oboje z mężem, młodzi, zdrowi, dadzą radę go wychować.
Jak się okaże, artystka nigdy już na stałe do Polski nie wróci. Będzie przyjeżdżać, na dłużej po śmierci bliskiego jej ojca, ale to Francja zostanie jej ojczyzną, gdzie zazna sławy, zapomnienia, tragedii i bólu. Jej małżeństwo nie przetrwa, straci ukochanego syna, który umrze tragicznie w wieku 24 lat (dwa dni przed przyznaniem bliskiemu malarce Reymontowi nagrody Nobla), gdzie przeżyje odwzajemnioną fascynację Leopoldem Staffem, zakończoną tragedią miłość do Raymonda Lefebvre - znanego działacza lewicowego o arystokratycznym pochodzeniu, który zginie w tajemniczych okolicznościach w czasie powrotu z wizyty w Rosji Sowieckiej. I jeszcze przyjaźń zapisaną w listach z bardzo już chorym Rainerem Marią Rilkem. Jego też szybko straci - poeta, chory na białaczkę, umiera po ukłuciu się kolcem róży w 1926 roku.
Mela przeżyje 91 lat, odejdzie w zapomnieniu i biedzie w 1967 roku, z jej dorobkiem rozproszonym i mimo starań przede wszystkim Bolesława Nawrockiego, syna malarza i paryskiego sąsiada Melanii z początku wieku, wiele jej dzieł nigdy odnalezionych nie zostanie. Dzięki Nawrockiemu jednak, który to sfinansował, przechodzi operację usunięcia katarakty, co pozwala jej na krótko wrócić do pracy, a przede wszystkim spisać fascynujące wspomnienia.
I kiedy ludzie cię zapomną,
do cichej ziemi powiedz: Wpływam.
Do bystrej wody powiedz: Jestem.
(Rainer Maria Rilke,
Sonety do Orfeusza)
A przecież miała szczęśliwe lata, rozpoznana jako utalentowana malarka, zaprzyjaźniona z elitą artystyczną i intelektualną wieloetnicznego Paryża, należąca do wybranego grona École de Paris, uwielbiana w Katalonii, wystawiająca swoje obrazy w większości krajów europejskich, w Stanach Zjednoczonych, nawet w Afryce. Piękna i nawet w późniejszej biedzie zachowująca klasę i skromną elegancję. Dramatyczne życie jednak i jej osobista wrażliwość społeczna zdecydowała o tematyce jej dzieł - portretów, w których nigdy nie schlebiała, scen rodzajowych przedstawiających zwykłych ludzi w codziennym zmaganiu się z losem, spracowanych, z których twarzy i rąk trud zmył często urodę i młodość, pejzaży - zwłaszcza Bretanii, południa Francji i Katalonii. Formalnie zawsze poszukująca nowych środków wyrazu i technik wypracowała własny, jednocześnie surowy i subtelny, łatwo rozpoznawalny, niezapomniany styl.
Czekam listu od Ciebie…
Tam Południa słońce
I morze mówi z Tobą…
U mnie długa słota,
Samotność, jesień,
chmury i drzewa więdnące…
Dziś pogoda - lecz słońce chore
- jak tęsknota.
Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną albo w kwiaty,
Bo tu żadne nie kwitną już…
Niech go przepoi
Spokój, woń słońca,
szczęście Twej bliży i szaty
Albo go noś godzinę
w fałdach sukni Twojej…”
(Leopold Staff, List z jesieni)
***
Tamara
Tamara Łempicka, 1931 r, Paryż
Tak naprawdę nie ma pewności, gdzie przyszła na świat. Podejrzewa się, że urodzona w Moskwie w roku 1898 (choć raczej wcześniej) sfałszowała metrykę dla podkreślenia polskości, z którą się utożsamiała. Córka bogatego rosyjskiego Żyda, Borysa Gurwicza-Górskiego, kupca lub przemysłowca, niektórzy utrzymywali, że prawnika, co niekoniecznie się wyklucza oczywiście, i Malwiny Dekler, pochodzącej z zamożnej i kulturalnej, zasymilowanej warszawskiej rodziny żydowskiej. Od wczesnej młodości wykazywała silną osobowość i skłonność do tworzenia zmitologizowanej wersji własnego życiorysu. Nie tylko w późniejszej twórczości, ale i w jej biografii widać bardzo wyraźnie, jak istotny dla jej kariery był element autokreacji. Ojciec szybko zniknął z jej życia, ona utrzymywała, że rodzice się rozwiedli, ale losy Borysa Górskiego otoczone są utrzymywaną starannie tajemnicą, krążyły pogłoski, że popełnił samobójstwo. Tak czy inaczej wychowaniem Tamary zajmowała się matka i kochający, światowi dziadkowie. Przyjaźnili się podobno z Ignacym Paderewskim i Arturem Rubinsteinem, babka Klementyna zabierała wnuczkę od wczesnych lat za granicę, przede wszystkim do Włoch, gdzie młodziutka Tamara mogła poznawać sztukę dawnych mistrzów.
Po śmierci dziadków, w roku 1911 przeniosła się do wujostwa, Stefy i Maurycego Stiferów, do Petersburga, gdzie studiowała rysunek na kursach Akademii Sztuk Pięknych. Na początku XX wieku Moskwa i Petersburg to były kulturalne metropolie. W malarstwie: Kandinsky, Malewicz (ten, który pierwszy namalował kwadrat, czarny na białym tle:-), Wrubel, Bakst, Kustodiew, w teatrze: Stanisławski, Diagilew ( później, już w Paryżu, kilka polskiego pochodzenia plastyczek będzie współtworzyło scenografię do jego baletów), w literaturze:
Błok, Jesienin, Achmatowa, Mandelsztam, by wymienić tylko najsłyn-niejszych. Stiferowie mieszkali niedaleko Ermitażu, Tamara mogła kopiować tam wybitnych twórców, co jest ważną praktyką dla początkującego artysty. Zamożni i ustosunkowani krewni zabierali ją na przedstawienia baletowe do Teatru Maryjskiego i do prywatnego teatru książąt Jusupowów, na elitarne recitale i koncerty w Carskim Siole, letniej siedzibie Romanowów. W tym środowisku poznała swojego przyszłego męża, Tadeusza Łempickiego, herbu Junosza, młodego przystojnego prawnika i bon vivanta, syna bratanicy Cypriana Norwida, który wywarł na dziewczynie wielkie wrażenie. Jego rodzina, pochodząca z Warszawy, mieszkała w Petersburgu w ‘rezerwowym pałacu’ wielkiego księcia Włodzimierza Aleksandrowicza. Nie tylko pałac był ‘rezerwowy’, także finanse zadłużonej rodziny. Posażna, młodziutka panna Górska była z wielu względów atrakcyjną partią. Ślub młodej pary w kaplicy Zakonu Kawalerów Maltańskich odbył się z pompą w 1916 roku i kilka miesięcy później przyszła na świat córka, Maria Krystyna, zwana Kizette, późniejsza autorka biografii sławnej matki, która ukazała się w 1987 roku pod wiele mówiącym tytułem Passion By Design. Można to rzecz prosta przetłumaczyć jako namiętność wyrachowaną, bo przytaczane fakty sugerują, że Łempicka potrafiła projektować także emocje.
Tymczasem był rok 1916 i rewolucja bolszewicka wisiała na włosku. Większość jej rodziny uciekła na czas, ratując przynajmniej część majątku, ale Tamara z córeczką i Tadeuszem, który zaangażował się w antyrewolucyjną działalność, zostali w mieście. W dodatku Tadeusza aresztowano i Tamarę czekała wędrówka w poszukiwaniu męża po więzieniach Czeka (akronim nazwy tajnej policji w Rosji Sowieckiej, której pierwszym szefem był Polak, z ziemiańskiej rodziny zresztą, Feliks Dzierżyński). Obrazy wszechobecnej krwawej przemocy, nędzy i głodu na zawsze zapadły w pamięć przyszłej malarki i przez całe życie pozostała w niej nienawiść nie tylko do komunizmu, ale w ogóle do ideologii, do -izmów wszelkiej maści. Zawsze zaradna i nie pozwalająca pruderyjnym przesądom stanąć na jej drodze, z pomocą konsula szwedzkiego zdołała wyciągnąć z więzienia męża i uciec z Rosji. Spotkali się w Danii, by wyjechać tam, dokąd prowadziły wszystkie ówczesne artystyczne drogi - do Paryża.
Kizette in pink - Tamara Łempicka, 1927r
Muzeum Narodowe w Krakowie
Był to już inny Paryż niż ten, który zastała dwadzieścia lat wcześniej Mela Muter. Wojna światowa przyniosła rewolucję obyczajową - córki i wnuczki kobiet noszących gorsety i turniury, zakrywających kostki sukniami niemal do ziemi, włożyły krótkie sukienki, twarze śmiało pokryły makijażem, a chodząc po ulicach mieszały się z różnymi klasami w bardziej swobodny sposób niż kiedykolwiek przedtem w historii. Co więcej nie chciały, a często nie mogły, wyrzec się samodzielności zdobytej w czasie nieobecności mężczyzn posłanych na front, gdy one musiały sobie radzić same, pracować, wychowywać dzieci. Coco Chanel uwalnia je od gorsetów i fiszbinów. Polski fryzjer, Antoni Cierplikowski, znany jako Antoine, zwany też królem fryzjerów i fryzjerem królów, ścina im włosy na krótko i ta nowa popularna fryzura staje się wręcz synonimem nowoczesności i niezależności. ‘Nowa kobieta’ we Francji określana jest jako la garçonne, w Ameryce flapper, w Polsce chłopczyca. Jej wizerunki stają się wszechobecne - w filmie, w magazynach, na okładkach książek. Jest nie tylko samodzielna, ale często prowokująca, świadoma swojej siły i seksapilu. Nikt lepiej i pełniej nie uosabia tego ideału, niż Tamara Lempicka. Wystylizowana na swoją idolkę, Gretę Grabo, uczy się malarstwa u Maurice’a Denisa i - co dla jej przyszłości ważniejsze - u Andre Lhote’a, malarza i teoretyka sztuki, ale przede wszystkim dekoratora. Jego credo to estetyczny kompromis, uładzona forma, która ma schlebiać konserwatywnym gustom zamożnego mieszczaństwa, a zarazem dawać temu odbiorcy sztuki poczucie, że nabywane przezeń obrazy podążają za duchem czasu. Dlatego w obrazach Łempickiej z jednej strony widać solidny, tradycyjny warsztat malarski, echa manieryzmu barokowego, z drugiej uproszczenie rysunku, kokietowanie kubizmem. Staje się ona par excellence malarką art deco w całej esencji tego stylu, który ma być przede wszystkim nowoczesny i dekoracyjny. Wyrażający się głównie w stylizacji wnętrz, meblarstwie, modzie, architekturze, malowidłach ściennych, mniej w malarstwie sztalugowym i tu Łempicka jest niewątpliwie w dużej mierze unikalna. Ten okres jej twórczości najbardziej jest rozpoznawalny i ceniony. Przede wszystkim jednak jej sztuka przesycona jest erotyzmem, ewokuje sensualność wyzywającą i niczym nie skrępowaną. Bohaterki jej aktów z pewnością chłopczyc nie przypominają, mają w sobie wręcz coś barokowego w połyskliwym pięknie bujnych kształtów. Bywa więc krytykowana za cielesność graniczącą z kiczem lub przynajmniej grzechem (dla Francuzów kicz jest oczywiście znacznie poważniejszą obelgą!) nazywana propagatorką perwersyjnego malarstwa z uwagi na jawnie homoerotyczny charakter wielu jej aktów, choć dalibóg, homoerotyzmu w ówczesnym Paryżu nie brakuje.
Opinię skandalistki, nawet na tle szalonych lat dwudziestych, roaring twenties, années folles - umacnia jej sposób bycia, ekscentryczny, często szokujący. Potrzeba silnych emocji, pożywki dla jej talentu - modna i łatwo dostępna wówczas kokaina, liczne przygody seksualne zarówno z mężczyznami jak i kobietami, wśród elit, jak i w szemranych środowiskach marynarzy z barek na Sekwanie. Ile w tym prawdy, ile obliczonej na efekt legendy trudno z pewnością ustalić. Tadeusz, nie mogący odnaleźć się w Paryżu i dotknięty zachowaniem żony, występuje o rozwód, wraca do Polski, żeni się z inną posażną panną. Ona zostaje, choć dwukrotnie jedzie za nim, chcąc bezskutecznie ratować małżeństwo, na którym jej jednak bardzo zależy. Coraz bardziej znana, coraz bardziej modna, coraz częściej i drożej malująca portrety bogatym klientkom. Pracuje jak szalona. W jej własnych słowach przerywa pracę tylko na szampan, kąpiel i masaż. Nie uznaje modernistycznego hasła sztuki dla sztuki, nie ma żadnych skłonności do otaczania się artystyczną cyganerią klepiącą biedę. Przeciwnie, u niej - jak w tytule filmu Wajdy - wszystko jest na sprzedaż, malarstwo i życie. Legenda polskiej arystokratki, zacieranie śladów żydowskiego pochodzenia, podkreślanie katolicyzmu. Na okładce popularnego niemieckiego pisma Die Dame z lipca 1929 roku pojawia się jej Autoportret w zielonym Bugatti. Za kilka miesięcy zawali się giełda, przyjdzie katastrofa ekonomiczna. Tymczasem ona w sportowym samochodzie, elegancka, pewna siebie, zwycięska bogini współczesności. Ona, czy jej młodsza siostra, uznana architektka, Adrienne? Były bardzo podobne i niektórzy dopatrują się raczej rysów siostry w kobiecie za kierownicą. Tamara znowu spadnie w życiu na cztery łapy, choć po rozstaniu z Tadeuszem i z inną jej miłością, Irą Perrot, popada w poważną depresję, rozważa nawet wstąpienie do klasztoru. Maluje wówczas obraz Matki przełożonej, który uważa za jeden z najlepszych w swoim dorobku i w sztuce odnajduję siłę. Wkrótce nawiąże znajomość, czy też i romans z Suzy Solidor, znaną piosenkarką nocnych paryskich klubów i stworzy jej cieszący się dużym uznaniem portret.
Autoportret - Tamara w zielomym Bugatti - Tamara Łempicka 1928 r
Androgeniczna uroda Suzy zachwycała wielu, malowali ją między innymi tacy twórcy École de Paris, jak “ książe Montparnassu” - Kisling i Foujita. W 1934 roku Łempicka wychodzi powtórnie za mąż, tym razem nie za przystojnego utracjusza, bez grosza przy duszy, ale za barona Raoula Kuffnera, dziedzica wielkiego majątku ziemskiego. Tytuł nie jest broń Boże starodawny, został, jak tyle innych w monarchii austro węgierskiej, nadany rodzinie Kuffnerów przez Franciszka Józefa za usługi dostawcze, browarskie i mięsne, dla dworu Habsburgów. Łempicki dał jej nazwisko, Kuffner zapewnił tytuł i materialny status.
Ucieczka, gdzieś w Europie - Tamara Łempicka 1941 r
Tymczasem w Europie nasila się faszyzm, w Niemczech dochodzi do władzy Hitler i jego nazistowska partia, widmo kolejnej wojny wisi w powietrzu, małżonkowie Kuffner decydują się na następną w życiu malarki emigrację - do Stanów Zjednoczonych. I tu Tamara zabiega o budowanie od nowa legendy, bryluje w świecie elit Kalifornii i Nowego Jorku. Wydaje przyjęcia, serwuje na nich bigos à la polonaise… Zmieniaj środowisko i wszędzie wypływaj na wierzch, zdaje się brzmieć jej motto. Ma kilka wystaw, jeszcze maluje portrety. Ale czasy się zmieniają, przemija moda na jej malarstwo. Mimo dramatycznych prób zmiany stylu, naśladowania surrealistycznych pejzaży czy ekspresyjnej, fakturowej abstrakcji, stosowania monochromatycznych odcieni beżu i brązu, bezpretensjonalnych motywów, szybko przychodzi schyłek jej kariery. Rzuca sztukę, po śmierci męża w 1962 roku przeprowadza się do Texasu, a później do Meksyku, gdzie umiera podczas snu 19 marca 1980 roku, a jej prochy zgodnie z jej wolą rozrzucone zostają nie byle gdzie, ale nad wulkanem Popocatépetl. Nie dla niej cichy kącik na wiejskim cmentarzu. Media nie zamieszczają żadnej wzmianki o jej śmierci. O odejściu Baronowej z pędzlem, Grety Garbo malarstwa, Wampa w zielonym Bugatti.
Od lat 90 ubiegłego wieku jej malarstwo przeżywa prawdziwy renesans, entuzjastką i kolekcjonerką jej obrazów jest, między innymi celebrytami, Madonna i nie bez kozery, łączy je wiele, przede wszystkim mistrzostwo w autokreacji, nawet podobieństwo typu urody. Na aukcjach sztuki jej obrazy uzyskują coraz wyższe ceny. Urządzane są wielkie wystawy w różnych krajach, kilka lat temu bogata ekspozycja w paryskiej Pinakotece, w ostatnim roku w Polsce w Lublinie - Kobieta w podróży i Krakowie - Łempicka, w podwarszawskim Konstancinie, w Villii la Fleur - Łempicka a art deco.
Gdyby nie było kiczu, nie byłoby wielkiej sztuki. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby i życia…
( Antoni Libera, Madame)
****
Bibliografia:
Karolina Prewęcka: Mela Muter. Gorączka życia. 2019
Kizette De Lempicka-Foxhall: Passion by Design: The Art and Times of Tamara De Lempicka.1987
Sylwia Zientek: Polki na Montparnassie. 2021 (z podziękowaniami dla Doroty i Tomasza Skotnickich)
Muzea i wystawy, Paryż, Collioure, Ceret etc.