A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie! | HANNA CZERNIK
Napisał Leopold Staff w erotyku W przededniu, ale motyw podróży towarzyszy człowiekowi zawsze, przez całą jego historię. Ba, człowiek znacznie dłużej był istotą wędrowną niż osiadłą w konkretnym miejscu. Nie tylko w poszukiwaniu pożywienia w społecznościach zbieracko-łowieckich, od tonących w mroku początków swojego istnienia aż do mezolitu - środkowej epoki kamiennej, czyli do ok. 11 tys. przed Chrystusem na Bliskim Wschodzie i 8 tys. na terenach Niżu Środkowoeuropejskiego. Przede wszystkim ludzie zjawili się na tych ziemiach już w wyniku wędrówki, w kilku falach wychodząc z Afryki, zanim nie rozprzestrzenili się po całej Ziemi. Może więc ruch, przenoszenie się z miejsca na miejsce jest wpisane w geny naszego DNA, a bakcyl wędrowania jest w nas endemiczny i stąd wizje podróży wypełniają nasze głowy i literaturę, jej motywy - sztuki plastyczne, a sama jej koncepcja filozofię i religię? Może wszyscy jesteśmy, jak mówi Olga Tokarczuk, ‘biegunami’, spełniającymi się naprawdę tylko w ruchu, w obawie, że pozostawanie w miejscu jest groźne, jak wierzyli członkowie rosyjskiej sekty ‘bieżeńców’?
Eugène Delacroix - Dante i Wergiliusz podróżują przez piekło (Dante et Virgile aux enfers), 1822r | Fot: Wikipedia
Podróżują Izraelici przez pustynne tereny Księgi Wyjścia: A Jehowa szedł przed nimi za dnia w słupie obłoku, by ich prowadzić drogą, nocą zaś w słupie ognia, aby im świecić. Odys- Ulisses tuła się po śródziemnomorskich brzegach w Odysei Homera i Eneasz w epopei Wergiliusza. Do Kolchidy wyprawiają się Argonauci po złote runo, a Tezeusz na Kretę, by zabić ukrytego w labiryncie potwora Minotaura. Z owej Krety ucieka więzień króla Minosa i z jego rozkazu budowniczy labiryntu, genialny inżynier Dedal ze swoim synem Ikarem. Ta podróż podniebna kończy się, jak wszyscy wiemy, tragicznie, gdy nierozważna młodość każe Ikarowi wzbić się zbyt wysoko i promienie słoneczne rozpuszczają wosk zlepiający jego skrzydła…Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry i tak wysoko postawił, że z góry wszystek świat widzę, a sam, jako trzeba, tykam się nieba? Orfeusz, jeden z Argonautów, legendarny śpiewak - poeta (i twórca, nomen omen, orfizmu, nurtu religijnego z wiarą w, jakby inaczej, wędrówkę dusz!), wyprawia się do krainy zmarłych po swoją ukochaną żonę, Eurydykę.
Nie wiem, rzekła bogini, czy ją kochałeś,
Ale przybyłeś aż tu, żeby ją ocalić.
Będzie tobie wrócona. Jest jednak warunek.
Nie wolno ci z nią mówić. I w powrotnej drodze
Oglądać się, żeby sprawdzić, czy idzie za tobą…
(Miłosz, Orfeusz i Eurydyka)
Chrystus w Ewangeliach jest nauczycielem wędrownym, a apostołowie kontynuują jego dzieło rozchodząc się po ziemiach basenu Morza Śródziemnego i głosząc wiarę. Quo vadis, Domine? Dokąd idziesz, Panie? pyta załamany niepowodzeniami w swoim apostolstwie św. Piotr spotkawszy wizję Chrystusa. Do Rzymu, bo ty go opuściłeś…odpowiada Syn Boży w powieści Henryka Sienkiewicza. Przez zaświaty - Piekło, Czyściec i Raj podróżuje Dante w Boskiej Komedii, a bohaterowie legend o królu Arturze nie ustają w poszukiwaniu świętego Graala.
W świat wyrusza Alonso, szlachcic z La Manchy, znany powszechnie jako Don Kichot i jego giermek, Sancho Pansa. Nowe krainy odkrywa Guliwer, bohater powieści Jonathana Swifta, a w Podróż sentymentalną udaje się Yorick, bohater Laurence’a Sterne’a. Robinson Crusoe też nie przypadkiem staje się rozbitkiem na bezludnej wyspie, a robinsonada jest odtąd jednym z synonimów podróży. Podróżują Kubuś Fatalista i jego pan Diderota, jak i Kandyd Voltaire’a. Mickiewicz na Krymie ‘wpływa na suchego przestwór oceanu’, a Słowacki udaje się z Neapolu do Ziemi świętej, co opisuje przepiękną sekstyną w poemacie pod takim właśnie tytułem:
I ruszyć w podróż; bo się pieśń przewlecze
Niejedną jeszcze przerwaną ideą.
Jutro kurierem wyjeżdżam do Lecce,
Jutro więc zacznę śpiewać Odysseą,
Albo wyprawę o Jazona runach —
Na nowej lutni i na nowych strunach…
Doprawdy, znużenie może ogarnąć, gdy zaczniemy wymieniać tylko te najsłynniejsze czy najbardziej wybitne utwory poświęcone motywowi podróży! Aż po współczesność same już tytuły przykuwają naszą uwagę: W osiemdziesiąt dni dookoła świata, Podróż do wnętrza Ziemi, Podróż do kresu nocy, Podróż ludzi księgi, Podróże z Herodotem…
Oczywiście podróż, jak miłość, niejedno ma imię. Do tych pierwotnych wędrówek skłaniała ludzi podstawowa potrzeba przeżycia - gdy jedno miejsce okazywało się za gorące, zbyt pustynne, za mokre, wyjałowione, niebezpieczne, trzeba było szukać nowych terenów dających nadzieję przetrwania. Przenosili się w nieznane, czasem zmieniające się warunki klimatyczne odcinały im drogę powrotu. Puszczały pomosty lodowe, podnosiły się oceany. W nowych miejscach trzeba było adaptować się do odmiennego środowiska, często iść jeszcze dalej - choćby od cieśniny obecnie nazywanej Beringa aż po teraźniejszą Ziemię Ognistą, przez całą długość obu Ameryk… Oczywiście nie wszyscy szli. Jak w tytule trzeciego tomu modnej przed kilku laty sagi neapolitańskiej Eleny Ferrante - byli ci, co odchodzili i ci co zostawali, przystosowywali się do czasem skrajnych warunków, jak syberyjscy Czukczowie, Inuici w kręgach arktycznych, czy dużo później Inkowie na wielkich wysokościach Andów.
***
Ford Madox Brown - Ostatnie spojrzenie na Anglię, 1855r | Fot: Wikipedia
Dążenie do poprawy warunków życia tylko nasilało się wraz z rozwojem cywilizacji i niewątpliwie większość podróży dawniej i obecnie miała i ma aspekt ekonomiczny. W dziewiętnastym wieku była to masowa emigracja do Ameryki ‘za chlebem’, by zacytować Sienkiewicza, przed głodem - po zarazie ziemniaczanej w Irlandii w latach 1845-49. Ale i w dwudziestym stuleciu i współcześnie ludzie przenoszą się do różnych krajów w poszukiwaniu pracy, dla lepszych perspektyw, oddelegowani przez swoje firmy na różne przedstawicielstwa. Podróżują na konferencje, narady handlowe, zawieranie umów. Wymiana gospodarcza od zamierzchłych czasów pchała ludzi do odkrywania nowych rynków, nowych partnerów, czego dowodem jest choćby słynny historyczny szlak jedwabny, sieć dróg handlowych między Chinami, Bliskim Wschodem i Europą. Nazwa o oczywistej proweniencji, jednym z najważniejszych towarów obok papieru był jedwab - luksusowa tkanina produkowana w Chinach i sprowadzana na dwory możnych wszystkich krajów (wywołała ona wielki skandal w Rzymie w pierwszym wieku naszej ery, ale o tym, kiedy indziej). Szlak liczył około 12 tysięcy kilometrów i wykorzystywany był z różnym nasileniem w zmieniających się warunkach politycznych przez dwa tysiące lat - od trzeciego wieku przed Chrystusem do siedemnastego naszej ery, aż do odkrycia w połowie tego stulecia lepszych połączeń morskich.
Wielkie wyprawy geograficzne przecierające owe oceaniczne szlaki, z czasów Kolumba, Diaza, Vasco da Gamy, Magellana też oczywiście zyskiwały królewskich sponsorów, a i chętnych śmiałków w nadziei na zyski, jakie mogą przynieść - w tamtych czasach głównie liczenie na dostęp do drogich, poszukiwanych przypraw korzennych rosnących na dalekich wyspach Malukach, w na poły mitycznych Indiach Wschodnich. Wcześniejszy wielki podróżnik z przełomu trzynastego i czternastego wieku, który podobno dotarł do Państwa Środka, Marco Polo, był weneckim kupcem i kto wie, czy nadzieja na korzyści materialne nie była głównym motywem jego wypraw. Chociaż Marco w swojej książce twierdzi, że z ojcem i stryjem byli pierwszymi Europejczykami, którzy zapuścili się tak daleko na wschód, nie odpowiada to całkowicie prawdzie. Jego poprzednicy, wszakże kierowali się innymi, choć równie silnymi co ekonomiczne, pobudkami. Była to żarliwość religijna i chęć szerzenia wiary wśród ‘pogan’. Już w latach 1160–1173 rabin z Nawarry, Beniamin, odbył podróż do Bagdadu. W latach 1245–1247, na zlecenie papieża Innocentego IV, z misją ewangelizacyjną do stolicy Mongołów w Karakorum wybrali się dwaj franciszkanie, Giovanni di Piano de Carpini i pochodzący z Polski Benedykt zwany - nomen omen - Polak. Di Piano w książce Liber Tartarorum (Księga Tatarów) dokładnie opisał mongolski kraj i zwyczaje tam panujące. W tym samym wieku trzynastym imperium Mongołów odwiedzili jeszcze dwaj inni franciszkanie - misjonarze…
Nie można jednak przyjąć, że ekonomiczne i religijne pobudki były jedynymi motywacjami tych pierwszych nowożytnych podróżników. Takie wyprawy wymagały niesłychanej odwagi, przedsiębiorczości, wytrzymałości na trudy. Podróżowano na mułach, koniach, wozach, czasami pieszo, droga trwała latami przez krainy obce i nierzadko wrogie. Morskie wyprawy też przedstawiały ogromne trudności, nawigacja nie była precyzyjna, kontakt z lądem niemożliwy, na śmiałków czekały burze, nieznane jeszcze i groźne prądy morskie, wyczerpywały się zapasy żywności, zapasy wody pitnej. Największym zagrożeniem dla oceanicznych wypraw okazała się długość przebywania na morzu. Najdobitniej i najtragiczniej przekonał się o tym oczywiście Ferdynand Magellan, kiedy w 1519 roku wyruszył na zachód już ze świadomością, że trzeba opłynąć ląd amerykański. Nie było łatwo dotrzeć do cieśniny, na jego cześć nazwanej później Cieśniną Magellana, ale prawdziwe wyzwanie spotkali śmiałkowie na oceanie obecnie zwanym Spokojnym. Niewielu w dziejach, paradoksalnie, zapłaciło drożej za dążenie do bogactwa i przygody niż Magellan i załoga jego pięciu statków, kiedy płynęli w rosnącym zdumieniu przez niekończący się bezmiar wód. Ich zapasy wyczerpane, skazani zostali na jedną z najmniej apetycznych potraw w historii - odchody szczurów przemieszanie z wiórami drzewnymi… Tylko 18 z 260 członków załogi przeżyło całą tę podróż. Sam Magellan został zabity w potyczce na Filipinach. Ci, którzy przeżyli, rzeczywiście osiągnęli zamożność - na Wyspach Korzennych załadowali statek 53 tysiącami funtów goździków, które sprzedali w Europie z 2500 procentowym zyskiem. Przy okazji zostali pierwszymi, którzy opłynęli Ziemię i pierwszymi, którzy zdali sobie sprawę z jej ogromu…
Postępowanie człowieka nigdy nie jest jednoznaczne, a kierujące nim uczucia, marzenia i potrzeby są zawsze wielowarstwowe i splątane, jak misternie utkany kilim. Albert Einstein powiedział kiedyś, że nie miał żadnych specjalnych talentów, był tylko pasjonująco ciekawy świata i ta ciekawość ludzka jest główną siłą pchającą nas do nowych przeżyć, wynalazków, krajobrazów, nowych brzegów. Pasja poznania, pasja przygody. Chłopcy - bo dziewczyny długo były trzymane pod kluczem, choć zdarzały się przykłady odważnych, niekonwencjonalnych buntowniczek - rwali się w świat, zaciągali do wojska, gdy stanowiło to jedyną możliwość, uciekali na morze. Urodzony na kresach dawnej Rzeczypospolitej, w Berdyczowie, sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem, wielki angielski pisarz, Józef Conrad Korzeniowski rzucił szkołę, by zaciągnąć się jako prosty marynarz na statek francuski. Dużo później, sławny już i podziwiany, powiedział, że najbardziej dumny jest z faktu, że on, Polak, został kapitanem brytyjskiego żaglowca i że podobno nieźle pisze po angielsku…
Caspar David Friedrich - Wędrowiec nad morzem mgły, 1818r | Fot: Wikipedia
Nie przypadkiem wspominam tu Conrada, bo nie tylko jest on świetnym przykładem tęsknoty do przygody, ale i otwiera on i jego twórczość nowy aspekt idei podróży. Jego bohaterowie podróżują w sensie dosłownym, pływają na statkach, docierają do innych ludów, nowych lądów. Ale podróżują oni także w głąb, do samych trzewi swoich sumień, duszy. Jest tylko jedna droga, mówi jeden z bohaterów Lorda Jima, przyrodnik Stein: iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem i tak -ewig- usque ad finem ( i tak zawsze, aż do końca). Podążanie za marzeniem może być tragiczne, jak w gorzkiej metaforycznej piosence Jacka Kaczmarskiego Barykada ( Śmierć Baczyńskiego):
Unoszą nas ceglane fale -
Piętnastoletnich kapitanów
W spełnienie marzeń o podróżach
W nietknięty stopą świat.
I byle prędzej, byle dalej,
Wczepieni w burty potrzaskane
Nim ciało całkiem się zanurzy
W ciszę bezdenną lat.
Marzenie może być twórcze o wielkim znaczeniu dla ludzkości - jak pięcioletnia wyprawa statku HMS Beagle, w której wziął udział Karol Darwin, zebrawszy w jej trakcie próbki botaniczne, zoologiczne, skamieliny i starannie zapisane w notatkach obserwacje, stające się podstawą jego przełomowej pracy O powstawaniu gatunków.
Zamknąłem oczy, żeby spojrzeć w głąb siebie, i znalazłem wszechświat czekający na odkrycie, napisał w jednym z wierszy młody współczesny ekwadorski poeta, Diego Perez. Podróż ma więc także znaczenie metaforyczne - staje się synonimem dociekania sensu, prawdy. Rycerze z legend arturiańskich dążą do odnalezienia św. Graala, pucharu - sacrum, tajemniczego naczynia utożsamianego z kielichem, którym posłużył się Chrystus w czasie Ostatniej Wieczerzy i w który Józef z Arymatei zebrał krew z przebitego boku po śmierci Zbawiciela, Krwi Boskiej Kielich - Mądrość i Ból. U dwudziestowiecznego pisarza argentyńskiego, Jorge Luisa Borgesa, w opowiadaniu Biblioteka Babel, wszechświat jest ogromną, chaotyczną, bez ładu i składu, nie do ogarnięcia biblioteką, zbudowaną z sal w kształcie sześcianów. W chaosie i z poczucia braku sensu rodzą się różne mity i kulty. Jedni dążą do oczyszczenia zbiorów przez przeczesywanie półek w poszukiwaniu ich świętego Graala, Szkarłatnego Heksagonu i jego magicznych skryptów, niszcząc gorliwie książki uznane przez nich za ‘nieprawomyślne’. Heksagonu, bo to matryca ich świata. Inni poświęcają życie na znalezienie indeksu, klucza, który nadałby wszystkiemu ład i sens. A jeszcze inni podróżują przez biblioteczny labirynt, by spotkać wielkiego Człowieka Książek, który zna tajemnicę i wszystko wie, wszystko wyjaśni. Nieco podobny wątek odnajdujemy w młodzieńczej powieści Olgi Tokarczuk Podróż ludzi księgi. I tutaj bohaterowie poszukują prawdy, poszukują Księgi. Zmierzają w kierunku Pirenejów, gdzie w trudno dostępnym górskim wąwozie, w murach starego klasztoru od wieków jest ona ukryta. Znalezienie jej może zaważyć na przyszłości świata. Tylko czy świat jest gotowy na to, by Księga została odnaleziona i odczytana?
Podróż nie musi być wyprawą w nieznane dla poprawy losu, przygodą, czy poszukiwaniem tajemniczej Prawdy. Podróż może być też karą, wygnaniem, tułaczką, jaką bywa życie emigrantów politycznych, religijnych, czy znanego z legendy - i licznych do niej nawiązujących dzieł literatury i plastyki - Żyda, wiecznego tułacza.
Zmęczony Piorun – wzrok Parsifala
Biały od żaru kazachskich pól
Oświetlił owal Świętego Graala
Krwi Boskiej Kielich – Mądrość i Ból.
Wiecznej się poddał wiedzy katordze
Uczeń Merlina – tułaczy Żyd.
I grał mu Bacha księżyc po drodze,
I szły z nim wierne więzienne wszy.
(Jacek Kaczmarski, Aleksander Wat)
Podróż może być wreszcie powrotem, czasem żmudnym i trudnym, jak powrót Odysa do jego wiernej Penelopy i jego wyspy, Itaki. A jeśli ją znajdziesz ubogą, Itaka cię nie oszukała.
Gdy się stałeś tak mądry, po tylu doświadczeniach, już zrozumiałeś, co znaczą Itaki - napisał znakomity grecki poeta, Kawafis. Może być powrotem do kraju lat dziecinnych, jakim jest zrodzona z tęsknoty, wyobrażona podróż Adama Mickiewicza na Litwę w Panu Tadeuszu. Czy innego Adama, Zagajewskiego - niedawno nieodżałowanie zmarłego - podróż do rodzinnego Lwowa, miasta-ideału, symbolu naszych tęsknot, w wierszu z 1985 roku dedykowanym jego rodzicom:
Jechać do Lwowa. Z którego dworca jechać
do Lwowa, jeżeli nie we śnie, o świcie,
gdy rosa na walizkach i właśnie rodzą się
ekspresy i torpedy.
/…/ nigdy cię nie zobaczę, tyle śmierci
czeka na ciebie, dlaczego każde miasto
musi stać się Jerozolimą i każdy
człowiek Żydem i teraz tylko w pośpiechu
pakować się, zawsze, codziennie
i jechać bez tchu, jechać do Lwowa, przecież
istnieje, spokojny i czysty jak
brzoskwinia. Lwów jest wszędzie.
A podróż zawsze trwa…
(Ciąg dalszy nastąpi)