Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Nigdy więcej. Dość pop Holokaustowi | KARINA BONOWICZ

Jako wnuczka więźnia obozu koncentracyjnego mówię NIE przekłamywaniu historii i „pop Holokaustowi”, który polega na traktowaniu Holokaustu jako tematu popkulturowego, mającego na celu jedynie wywołanie tanich emocji u czytelników. Jak również mówię NIE książkom o tytule „(Tu wstaw cokolwiek) z Auschwitz”. Dość.

Zdecydowanie odradzamy książkę „Anioł Śmierci z Auschwitz” Maxa Czornyja (2022, Wydawnictwo FILIA), jeżeli poszukują Państwo rzetelnych informacji na temat zbrodniczej działalności Josefa Mengele w obozie Auschwitz.Książka, której autorem jest Max Czornyj, zawiera bardzo wiele błędów zarówno w podstawowej faktografii i datacji, jak i w zakresie opisu realiów obozowych. Taka informacja znalazła się 4 kwietnia br. na Facebooku Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau. I się zaczęło. Mimo że Muzeum wyraźnie wypunktowało, co jest niezgodne z faktami, to właśnie na jego pracowników, a nie na autora wylało się internetowe wiadro pomyj.

Ale po kolei. Przede wszystkim najlepiej byłoby, gdyby nazwisko pana Czornyja zostało zapomniane raz na zawsze. Niestety, zakładam, że jest ono aktualnie najczęściej googlowanym nazwiskiem w Polsce, a może i książka jest jedną z najczęściej wyszukiwanych, i co gorsza, kupowanych. Wiadomo: niech gadają, byle nazwiska nie przekręcali. Max Czornyj to 34-letni prawnik z Lublina, który stał się dla Wydawnictwa Filia tym, kim dla Wydawnictwa Czwarta Strona jest Remigiusz Mróz. Nie jestem fanką twórczości pana Mroza, ale muszę mu oddać to, że nigdy nie posunął się do wywoływania tanich emocji za pomocą epatowaniem przemocą na granicy nie tylko dobrego smaku, ale i wytrzymałości zawartości żołądka, czego nie mogę powiedzieć o twórczości pana Czornyja. Przeczytałam, zawodowo i hobbystycznie, naprawdę wiele książek, mam wykształcenie kierunkowe, które pozwala mi oceniać książki z merytorycznego, a nie tylko „podoba się - nie podoba się” punktu widzenia i z pełną świadomością mogę powiedzieć: książki pana Czornyja, mimo że poprawne pod względem językowym i stylistycznym, nie niosą ze sobą żadnej istotnej wartości estetycznej czy etycznej. Służą jedynie wywołaniu najbardziej prymitywnych emocji poprzez epatowaniem wynaturzeniami i naturalistycznymi opisami zbrodni i zbrodniarzy. Ale, najwyraźniej - sądząc po liczbie fanów w mediach społecznościowych - są wielbiciele tego typu twórczości i nie mnie oceniać ich gustu książkowego. Tyle tylko, że są pewne granice, które z gustem niewiele mają już wspólnego.

Bo pan Czornyj nie poprzestaje na tworzeniu fikcji. Postanowił posunąć się o krok dalej, tworząc też powieści i opowiadania oparte na prawdziwych zbrodniach w serii „Na Faktach”. Ukazani są tam autentyczni zbrodniarze, którzy niejednokrotnie występują jako narratorzy pierwszoosobowi. I tu zaczynają się już poważniejsze zarzuty. Po pierwsze, okazuje się, że pan Czornyj daje się ponieść fantazji i nie trzyma się faktów (albo po prostu ma fakty w poważaniu), po drugie, jego ignorancja i promowanie siebie i swojej twórczości przekracza nie tylko granicę dobrego smaku, ale jest wręcz przerażające, że mamy do czynienia nie tylko z prawnikiem i obywatelem, ale także z człowiekiem.

Wydaje mi się, że problem najlepiej oddał pisarz Jakub Ćwiek w swoim wpisie z 4 kwietnia br. na Facebooku (Jakub Ćwiek. Dosłownie), pisząc:

Myślę, że sytuacja dojrzała już do tego, że powinniśmy porozmawiać o Maksie Czornyju. I tak, chodzi o załączone zdjęcie, do którego pozwolę sobie zrobić pewne wprowadzenie. Max Czornyj to autor powieści kryminalnych, który — można to chyba śmiało powiedzieć — miał być dla Wydawnictwo FILIA drugim Remigiuszem Mrozem. Pod szeregiem względów jest bowiem kopią swojego bardziej znanego kolegi. To młody prawnik, mężczyzna dość drobnej postury, pozujący najczęściej w garniturach. Tempo pisania, a więc i częstotliwość pisania ma zbliżone do mrozowego, choć wieść niesie, że research robi dokładniejszy i skrupulatniejszy.

Dlaczego piszę „wieść niesie”? Bo mówiąc szczerze, sam nie jestem w stanie go ocenić. W przypadku książek Remka mogę mieć mnóstwo zastrzeżeń do różnych aspektów prowadzenia historii, do fabularnych głupot, niesprawdzonych informacji etc., ale byłem w stanie przeczytać — czy też raczej przesłuchać — kilkanaście z nich. W przypadku Maksa Czornyja miałem kilka dość zaawansowanych prób i za każdym razem odbijałem się w którymś miejscu na tym samym. Na przerażająco obrzydliwej, być może nawet chorobliwej fascynacji ludzką krzywdą. Nie zamierzam sprawdzać poziomu realizmu pisanych przez niego obrzydliwości. Wystarczy mi świadomość, że ewidentnie go podniecają.

I nie zrozumcie mnie źle — przeczytałem mnóstwo książek pełnych okrucieństwa, przedstawionego w sposób boleśnie plastyczny. Widziałem od cholery krwawych filmów, grałem w gry. Trudno mnie nazwać człowiekiem nadwrażliwym.

Ale jest w personie Maksa Czornyja coś skrajnie odrażającego i niepokojącego zarazem. Ot na przykład to, że z uporem maniaka pisze tak wiele swoich książek z perspektywy okrutnych krwawych zbrodniarzy. Że fantazjując o tych strasznościach jakim się oddawali, oddaje je z taką fanowską pieczołowitością.

Ktoś powie, że to taka konwencja. Ale bądźmy świadomi, że to o czym piszemy i przede wszystkim w jaki sposób, na czym skupiamy się w naszej prozie, bardzo mocno o nas świadczy. Każdy autor, nie tylko pisarz, ma swoje motywy przewodnie, każdy ma swoje fascynacje. Niektóre są bardzo świadome i czytelne. Na przykład zbliżenia na kobiece stopy w filmach Tarantino — choć zawsze w jakiś sposób uzasadnione fabularnie — nie są przypadkowe i mają podłoże w konkretnych upodobaniach autora. Inne pozostają ukryte czy zamaskowane. Na przykład w znakomitym dokumencie „Musimy porozmawiać o Cosbym” twórcy pokazują jak często amerykański komik budował przez laty żarty w oparciu o podawanie potencjalnym partnerkom seksualnym środków usypiających czy odurzających. Potem okazało się, że był to zawoalowany manifest krzywd jakich faktycznie się dopuszczał.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Max Czornyj jest zakamuflowanym mordercą. Bo nie wiem, zresztą nie o to chodzi. Pewne są jednak dwie rzeczy, które w połączeniu stanowią bardzo niepokojącą mieszankę. Po pierwsze, co już wspomniałem, pisze o okrutnych, przerażających zbrodniach z fascynacją i porażającą detalicznością, a jednocześnie chętnie oddaje narracyjną perspektywę nie ofiarom a zbrodniarzom. Po drugie wypowiadając się na temat swoich publikacji, mówi o nich z budzącą obrzydzenie lekkością i humorem.

Do dziś pamiętam, jak promował jedną ze swoich książek — mam wrażenie, że był to „Kat z Płaszowa” ale nie mam teraz pewności — żartem, że na listach Empiku Kat wykasował czy pozbył się całej konkurencji. Tak, mówiąc o książce skupionej na postaci obrzydliwego zbrodniarza czasów wojny, człowieka odpowiadającego za śmierć tak wielu osób, Max Czornyj pozwala sobie na żarciki o kasowaniu konkurencji. Już wtedy uznałem to za szczyt obrzydliwości, ale wygląda na to, że tamten wpis nie był jeszcze granicą.

I teraz przejdźmy do załączonego zdjęcia, które zestawił Michał Michalski z Artrage (od niego wziąłem screen, a on z kolei — jak przyznaje, zaczerpnął inspirację z bloga: https://www.facebook.com/joannaoksiazkachfb. I tu jako EDIT dodajmy, że co prawda zdjęcie załączone do zestawienia nie jest zdjęciem oryginalnym a kadrem filmowym, ale pieczołowicie oddającym kompozycję oryginału).

No ale do zdjęcia. Na górze jest Czornyj, który promując swoją książkę tworzy i wrzuca na swój profil zdjęcie z woluminem, ale i ze strzelbą opartą na ramieniu. Jak się okazuje ani broń ani poza czy dobór tła nie są przypadkowe. To pozowanie ma konkretne odwołanie do „bohatera” prezentowanej pozycji. Max Czornyj pozuje na nazistowskiego zbrodniarza promując książkę, w której z pieczołowitością opisuje jego zbrodnie.

To poziom zbydlęcenia, który ciężko mi nawet skomentować. To autentycznie sprawia wrażenie jakby Max Czornyj znalazł w tym pisaniu sposób na eksponowanie swoich nieakceptowalnych społecznie skłonności. Jakby to była jakaś forma znalezienia ujścia dla skrajnego, przerażającego mroku, który nim targa i go podnieca.

Jedno jest pewne — ten człowiek zdecydowanie przekracza granice. I to nie tylko dobrego smaku. Dobra, dajmy chwilę, żeby to wybrzmiało i poruszmy jeszcze jeden problem. Czytelników Czornyja. Wszedłem bowiem w komentarze pod wpisami na fanpage’u autora. Pod książkami o „Kacie z Płaszowa”, o „Bestii z Buchenwaldu”, o „Zimnym chirurgu”. Pozwólcie, że wrzucę kilka cytatów spod książki „Kat Hitlera”. Niczego nie wycinam, nie zmieniam, przeklejam, jak leci.

CZYTELNIK: Heh ,a moja mama mnie wczoraj pytała czy Max ma jakieś nowe książki o tematyce obozowej no i mówisz masz ,zaraz jej obwieszczę tą dobrą wieść, ja z niecierpliwością czekam na książkę z tej serii,o którymś z seryjnych polskich morderców, może któryś z Wampirów, bo o Kolanowskim książka wyszła Ci genialna Mistrzu.

ODPOWIEDŹ CZORNYJA: na seryjnych znów przyjdzie czas, ale tu poziom śmiertelności jest jeszcze większy! (Dodajmy, że odpowiedź doczekała się dwóch reakcji. Dwóch serduszek!) Ale idźmy dalej. Ten sam wpis, kolejny komentarz:

CZYTELNICZKA: Super! Jak dotąd najbardziej utkwił mi w pamięci Amon Goth... ciekawe czy Reichhart go przebije.

ODPOWIEDŹ CZORNYJA: liczbą ofiar na pewno… a i emocji powinno być wiele!

Ta sama książka, kolejny komentarz:

CZYTELNICZKA: Nooo i to jest powitanie wiosny. W moim ulubionym makabrycznym stylu

ODPOWIEDŹ CZORNYJA: ptaszki wyśpiewały

Idziemy dalej. Wciąż ten sam wpis.

CZYTELNICZKA: Ojej, co za cudowna wiadomość i od razu dzień staje się lepszy Mój mężczyzna dobrze wyczuł moment, kiedy regał kupić tylko obawiam się, że przy tym tempie to będzie musiał sprawić mi jeszcze jeden książka już ląduje w koszyczku Panie Max Czornyj umiesz Pan sprawić radość.

ODPOWIEDŹ CZORNYJA: moja przyjemność! A regał przyda się rzeczywiście spory.

I tak dalej. Na sto siedemdziesiąt pięć komentarzy, nie znajduję negatywnych. Jak wiem, to dlatego, że nieprzychylne komentarze Czornyj kasuje. Także pod zdjęciem, które załączyłem, a które, zamieszczone w styczniu, wciąż wisi na Instagramie. Tam również znikają „nieprzychylne komentarze”.

I zostawmy na chwilę obrzydliwego Czornyja i jego chore, wywołujące mdłości fascynacje. Skupmy się na jego czytelnikach. Skupmy się na ludziach, którzy lubią jego fanpage, jego książki, którzy cieszą się, bo kolejna pozycja pełna zbrodni na faktach sprawia im, uwaga, wielką radość. Skupmy się i zadajmy to pytanie wreszcie wprost: Co z Wami jest, kurwa, nie tak???

Jak wielkim trzeba być pojebem, pozbawionym moralnego kręgosłupa, przyzwoitości i zwykłej elementarnej empatii, by z radością właściwą wyczekiwania wiosny [patrz cytaty czytelnicze powyżej], wyglądać nowej książki o pierdolonym zbrodniarzu??? I rodzinnie się na nią cieszyć? I się nią, uwaga, zachwycać?

Tak, to wszystko z prawdziwych wypowiedzi fanów! A, no i wydawnictwo Filia, pytanie również do Was: Nie chcecie widzieć tego, co się dzieje wokół publikacji, które wydajecie czy udajecie, że nie widzicie, bo hajs się zgadza i w sumie jest Wam już obojętne jak chore gówno sprzedajecie? A może to znowu niegrzeczne z mojej strony, że jeden pisarz pisze o drugim i fajnie byłoby gdybyśmy o tym publicznie nie rozmawiali?

EDIT: Bo dużo osób nie doczytując wpisu zwraca uwagę na to, że w zestawieniu z Czornyjem jest Ralph Finnes z „Listy Schindlera”. Nawet sam Czornyj próbuje się prostacko bronić tym, że nawiązuje do klasyki kina. Tak, owszem, to zdjęcie z filmu, ale ten kadr nawiązuje do konkretnego zdjęcia, które teraz dołączam. (zdjęcie 2 pochodzi z FB Maksa Czornyja, zdjecie 3 - zdjęcie Amona Götha - Wikimedia).

Muzeum Auschwitz - Birkenau zabrało głos:

Zdecydowanie odradzamy książkę „Anioł Śmierci z Auschwitz” Maxa Czornyja (2022, Wydawnictwo FILIA), jeżeli poszukują Państwo rzetelnych informacji na temat zbrodniczej działalności Josefa Mengele w obozie Auschwitz. Książka, której autorem jest Max Czornyj, zawiera bardzo wiele błędów zarówno w podstawowej faktografii i datacji, jak i w zakresie opisu realiów obozowych.

Błędem oczywistym jest stwierdzenie, że Auschwitz leżał w granicach Generalnego Gubernatorstwa, błędnie podana jest data obrony pracy doktorskiej Josefa Mengele, błędem jest twierdzenie, że został aresztowany pod zmienionym nazwiskiem, że w 1945 r. komendantem Auschwitz był Rudolf Höss, że w ramach zacierania śladów zbrodni w 1945 r. likwidowano masowe groby w Auschwitz, błędnie jest datowana likwidacja obozu rodzinnego dla Romów i Sinti i wiele, wiele innych.

Książka w żaden sposób nie przedstawia rzeczywistej działalności Josefa Mengele w niemieckim obozie Auschwitz, ale jej skarykaturowane odzwierciedlenie. Część spośród opisanych przez autora makabrycznych zbrodni w ogóle nie miała miejsca.

Ponadto książka zawiera oczywiste kłamstwa, jak choćby skandaliczne twierdzenie, iż na polecenie lekarza SS selekcję nowoprzybyłych na rampie mogli przeprowadzać wyznaczeni do tego Żydzi (s. 215), zaś wybiórek na śmierć chorych więźniów obozu w istocie dokonywali nie funkcjonariusze SS, ale blokowi (s. 191-193).

Osobom zainteresowanym historią KL Auschwitz i działalnością Josefa Mengele polecamy następujące wspomnienia byłych więźniów obozu oraz opracowania:

  • Miklos Nyiszli „Byłem asystentem doktora Mengele”

  • Herman Langbein „Ludzie w Auschwitz”

  • Yehuda Kkoren, Eliat Negev „Sercem byliśmy wielcy”

  • Irena Strzelecka „Głosy Pamięci 2: Zbrodnicza medycyna. Eksperymenty medyczne w KL Auschwitz”

  • Gerald L. Posner, John Ware “Mengele. Polowanie na anioła śmierci.”

  • David G. Marwell „Mengele. Anioł Śmierci z Auschwitz zdemaskowany.”

Polecamy także nasz podcast o eksperymentach medycznych: https://podcasters.spotify.com/pod/show/miejsce-pamieci-auschwitz/episodes/O-Auschwitz-odc--5-Zbrodnicze-eksperymenty-medyczne-w-Auschwitz

Co na to pan Czornyj?

Chyba pomylone zostały książki i osoby. Praktycznie żaden z zarzutów nie odnosi się do Mengelego mojego autorstwa – nie chcę posądzać Muzeum o aż taką niekompetencję, więc uznaję to za pomyłkę - pisze na swoim funpage’u (zdjęcie 4)

I jeszcze:

Muzeum w Auschwitz wypowiedziało się w sprawie „Mengelego” nie polecając jego lektury. Post nie został przez nikogo podpisany (do tej pory edytowano go 7. (słownie: siedem!) razy, a do tego najwyraźniej dotyczy innej książki. Zapewne stanowi kopiuj-wklej na czyjeś polecenie, gdyż nie chcę wierzyć w tak ogromną niekompetencję tej instytucji (zdjęcie 5).

Czyli Muzeum Auschwitz - Birkeanu jest niekompetentne? Bardzo poważny zarzut.

– Jeśli chodzi o zdjęcie, to moim zdaniem jest ono skandaliczne i dowodzi nie tylko braku zrozumienia historii, ale również braku wyczucia, empatii i szacunku dla ofiar. Głęboko niepokoi mnie myśl, że autor — który nie widzi w takiej formie promocji niczego niestosownego — kształtuje w ten sposób wrażliwość i świadomość swoich czytelników – oświadczyła dr Wanda Witek-Malicka z Centrum Badań Muzeum Auschwitz w rozmowie z Onetem, komentując zdjęcia pana Czornyja stylizowane na zdjęcie komendanta obozu koncentracyjnego Kraków-Płaszów Amona Götha, którego hobby było wychodzenie na taras i strzelanie do przypadkowych więźniów. – Obawiam się również o to, czy kontrowersje wokół fotografii skłonią pana Czornyja do refleksji, czy raczej spowodują wyłącznie to, że o nim i jego książce zrobi się głośno, a medialny ferment pomoże osiągnąć dokładnie ten cel marketingowy, dla którego to zdjęcie zostało wykonane.

A co na to czytelnicy?

Zapraszam do zdjęcia 6.

Dlaczego nie zostały ukryte nazwiska tych osób? Bo te osoby napisały komentarze pod własnym nazwiskiem, więc same podjęły decyzję o pokazaniu się światu. A co na to same wydawnictwo? Oprócz tego, że lepszej “promocji” nie mogłyby sobie wymarzyć?

Oto oświadczenie z Facebooka Wydawnictwa Filia:

Działając jako zarząd Grupy Wydawniczej Filia Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Poznaniu, w związku z narastającą dyskusją dotyczącą twórczości Pana Maksa Czornyja, odbywającą się w szczególności w mediach społecznościowych, oświadczamy, że wydane przez nasze Wydawnictwo książki tego autora ukazują wprost koszmar totalitaryzmu, opowiadają się zawsze przeciwko złu, a autor staje po stronie ofiar. Zachęcamy do zapoznania się z twórczością tego autora wydaną przez nasze Wydawnictwo. Ufamy, że po przeczytaniu książek każdy z Państwa będzie miał podobną jak my ocenę twórczości Pana Maksa Czornyja.

Informujemy ponadto, że w przypadku jeśli pod adresem naszego Wydawnictwa lub osób z nim związanych będą pojawiać się groźby karalne, niezwłocznie podejmiemy stanowcze kroki prawne zmierzające do eliminacji tego typu zachowań z przestrzeni publicznej.

Co dodać?

Może tylko to, że wydaje mi się, że zarówno Max Czornyj, jak i jego czytelnicy, a także Wydawnictwo FILIA powinni chociaż raz odwiedzić Muzeum Auschwitz - Birkenau. I może zastosować się do rady Marka Twaina: „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.” Bo chcę wierzyć, że to JEDYNIE głupota.

Katarzyna Hypsher