Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

W kręgu rodzinnej tradycji - o twórczości Franciszka Łojasa-Kośli | DR STANISŁAWA TRYBUNIA-STASZEL

Zatrzymajmy się na chwilę, przywołując czas dzieciństwa i młodości, ten pierwszy świat, w którym wzrastał nasz poeta.

„Poezja jest mnom, bo siedzi we mnie, poezja to miełość do ludzi, do mojej małej ojcyzny”.

Franciszek Łojas Kośla podhalański poeta wierchowy, laureat nagrody O. Kolberga, odznaczeń: Gloria Artis, Krzyża Zasługi od Prezydenta Polski

To pojęcie małej ojczyzny kryje w sobie bogatą społeczno–aksjologiczną przestrzeń, w której rosła i dojrzewała dusza poety. To bliska sercu kraina dzieciństwa, ciepło domowego ogniska, postaci rodziców i najbliższych, to także przyroda, drzewa rosnące w zagrodzie, pola, łąki, po których biegał pasąc owce, to wreszcie widok na surowe i posągowe oblicze tatrzańskich szczytów. Poeta ze wzruszeniem mówi o tamtym czasie. Przywołuje atmosferę rodzinnego domu, w którym modlitwa i praca w gospodarstwie wyznaczały rytm codziennego życia, przeplatany atmosferą religijnych i rodzinnych świąt.

Sercem rysuje portret matki „ukochanej, życzliwej, troskliwej”, która z miłością pochylała się nad każdym jego krokiem, zaszczepiając w nim ziarno wiary i miłości. „To był mój mały świat. Rano budził mnie śpiew Godzinek, a wiecór układały do snu góralskie pociórki”. Dziś patrzy na ten swój świat z wielkim szacunkiem i miłością. To najdroższy skarb, rodowe i rodzime dziedzictwo, które pragnie ocalić od zapomnienia. I dlatego zapewne jego poezja, wyrastając z miłosnego zapatrzenia w górski krajobraz i wsłuchania w ludową pieśń tak silnie splata się z dziedzictwem wyniesionym z rodzinnego domu, z wiarą i mądrością przekazaną przez rodziców, z umiłowaniem rodnej ziemi i ludzi, wśród których żył. „Nigdy nie zacząłbym pisać, gdybym nie czuł się tak ściśle wrośnięty w tę ziemię, gdyby nie była mi najdroższa przeszłość mojej rodziny i wszystkich, którzy wyrośli pod Tatrami. Przejąłem po pradziadach i rodzicach wielki bagaż tradycji, którą chcę przekazać innym”.

Dorastając wśród swoich, wzbogacany o nowe doświadczenia, rozwijał Kośla serdeczną więź z najbliższym środowiskiem. Jako kilkunastoletni chłopiec często zanurzał się w lekturze przygodowych opowieści, które wypożyczał w szkolnej i gromadzkiej bibliotece. Książka stała się dla Franciszka swoistym przewodnikiem w intelektualnej i duchowej wędrówce. Czytanie przerodziło się w wielką przygodę, która otwarła przed nim bogaty świat ludzkiej wyobraźni. Odkrycie tego świata wyzwoliło w Kośli pragnienie tworzenia i potrzebę wyrażenia własnego wnętrza. „Pokochołek książki. Cytanie dało mi polot”. Zapragnął pisać, chwytając do ręki pióro i powoli, nieśmiało zapełniając kartki papieru. Wtedy też spotkał na swej drodze osobę, która odegrała ważną rolę w jego artystycznej drodze. Był nią Andrzej Skupień–Florek ze Stołowego, znany ówcześnie poeta i gawędziarz podhalański, a jednocześnie wspaniały człowiek, który jak wspomina Kośla, zawsze witał go ciepłym spojrzeniem, uśmiechem, podaniem ręki. Wprowadzał w świat ludowej poezji, radził i wspierał. To słowa Skupnia–Florka wypowiedziane na spotkaniu w Zakopanem do Kośli i Hejki „ja już odchodzę, a tu jest mój dalszy ciąg” stały się dla młodego poety serdecznym zaproszeniem, sui generis bramą otwierającą wielką przygodę z poezją. Ten gest życzliwości rozpalił na dobre w sercu początkującego, nieśmiałego poety żar tworzenia. Obdarowany „poetyckim błogosławieństwem”, z pasją sięgał do dzieł podhalańskich pisarzy. Utwory Tetmajera, Orkana, Zachemskiego i Suskiego uwrażliwiły go na sprawy regionu, wyostrzając krytyczne spojrzenie na problemy nurtujące współczesną kulturę Podhala. Jednocześnie wyzwoliły pragnienie włączenia się w misyjne dzieło służby dla rodnej ziemi.

Słowa Orkana „Tradycja jest Twoją godnością, Twoją dumą, Twoim szlachectwem, Synu Chłopski. Dbaj o zachowanie spuścizny Twych ojców, rodzimej sztuki, rodzimej kultury” stały się dla poety z Poronina drogowskazem, ideowym programem, który postanowił realizować w swym życiu, w swej poetyckiej twórczości i społecznej działalności. Razem z Parą Hejką, drugim poetą z Poronina, spotykali się wieczorami, prowadząc rozmowy na temat twórczości ludowej, jej istoty, zgłębiając tajniki warsztatu twórczego. Czytali wiersze współczesnych im poetów podhalańskich, śledzili ich poczynania. Kośla wiele zawdzięcza dysputom z Hejką. To na gruncie burzliwych rozmów, kiedy ukwalowali i sprzeczali się ze sobą, przekonując do „własnych światów”, zrodziła się pełna afirmacji postawa Kośli wobec życia, wobec drugiego człowieka i wobec siebie samego. Spojrzenie na świat z wiarą, nadzieją i miłością pozwoliło tworzyć Kośli „rzeczy piękne”, wypowiadać urodę świata i ludzką prawdę.

„Zeby pisanie miało sens cłowiek musi sie wyzwolić od natręctw,

od marności światowych.

Musi być wolny, ślebodny. Otworzyć się na drugiego człowieka, na świat, na jego piękno. Jak nie bedzies umioł się wyzwolić, jak nie pokochos ludzi, kie skupis się na sobie, zamknies się w sobie – jo i nikt inny

– nie urodzi się nic”.

Te słowa będące świadectwem pogłębionej refleksji nad życiem, są chyba najpiękniejszym ujęciem Koślowego pojmowania świata i poetyckiego powołania. Jego poezja i to nie tylko ta wyrażona językiem literackim, ale także ta bliska, wypowiedziana gwarą, ubrana w szaty podhalańskiej tradycji swą głębią dotyka jednocześnie uniwersalnych, ogólnoludzkich spraw. Mówi o człowieku, jego duchowej i fizycznej egzystencji, o życiu, w które wpisane jest doświadczenie dobra i zła, w którym radosne uniesienie przeplata się ze smutkiem, i któremu towarzyszy zaduma nad przemijaniem i odwiecznym pytaniem o sens istnienia. Kośla operując językiem rodzimej kultury potrafi mówić o ludzkim doświadczeniu, jakby wtórował ks. Tischnerowi: „Kultura góralska jest wielka nie przez to, że jest góralska, ale przez to, że jest ludzka. Że z niej promieniuje prawda, prawda o człowieku…”

Podhale to moi bracia, ci żyjący pod Giewontem, jak i za Wielką Wodą

W 1990 r. Franciszek Kośla żegnał swych bliskich, swą umiłowaną ziemię i ojczyznę udając się do Stanów Zjednoczonych. Jechał na zaproszenie Związku Podhalan w Ameryce Północnej na XXI Sejm tej organizacji. W Chicago pozostał do 1997 r. Pobyt na ziemi Waszyngtona zapisał się w życiu naszego poety jako ważne, ale i bolesne doświadczenie. Po serdecznym powitaniu na lotnisku przez Poronianów i poczęstunku w Biołej Izbie Związku Podhalan przyszło zmierzyć się z nieznaną i obcą rzeczywistością. Radość ze spotkania szybko stłumiona została poczuciem osamotnienia, osamotnienia tym bardziej dotkliwego, bo zrodzonego „wśród swoich”. W tych trudnych chwilach, kiedy dotykał „dna emigracyjnej tułaczki” szukał nadziei w modlitwie, czerpiąc siłę z Różańca, którego nauczyła go matka. Wiara w opiekę Matki Bożej, jej orędownictwo pomogła przezwyciężyć chwile załamania, zapalając do gorętszej modlitwy i niesienia tej siły innym.

Swą tęsknotę, przeżycia, doświadczenia przelewał na papier, odnajdując w pisaniu swoiste ukojenie. I tak rodziła się chicagowska twórczość Kośli przepojona tęsknotą za Ojczyzną, ale też brzemienna w refleksję i krytyczny osąd rodaków mieszkających w Stanach.

W zasadzie Kośla nigdy nie pogodził się ze swym losem emigranta, nigdy nie udało mu się zagłuszyć pragnienia powrotu do ojczystego kraju, do którego zachęcał też swych braci: „Cobymy w tęsknocie za Podhalem nigdy nie byli pocieseni”. Nigdy też nie zaakceptował emigracyjnej filozofii życia. Jak sam wyznał profesorowi Andrzejowi Jazowskiemu, bolała go niezgoda wśród Polaków, brak solidarności grupowej, a także wypaczenia natury moralnej, szczególnie zaś rozwiązłość przejawiająca się w tzw. „chicagowskich małżeństwach” budowanych na krzywdzie pozostawionych w kraju żon, mężów i dzieci. W swych wierszach piętnował te wady. Uderzał słowem w umysły i serca Podhalan, raniąc ale i budząc sumienia. Dlatego jego amerykańskie utwory, jak zauważyła prof. A. Brzozowska–Krajka przybrały charakter buntu, apelu, odezwy, prośby.

Kośla wielokrotnie przemawiał na forum Związku Podhalan, przypominając Podhalanom, by zachowali wiarę i tradycję ojców, by pozostali wierni wartościom wyniesionym z ojczyzny. Tak było, gdy wygłaszał wiersz „Powiedz mu” będący rozpaczliwym wołaniem żony o powrót męża, czy też wtedy, gdy w odezwie „Podhalanie” zwracał się o jedność górali. I choć były to gorzkie słowa, to słuchali go Podhalanie i zapraszali na swe spotkania. Cieszyli się jego obecnością, a i on rad był, że może być pośród swoich. Aktywnie działał

w amerykańskim Związku Podhalan. Został członkiem Koła nr 45 Poronin, gdzie pełnił funkcję chorążego. Brał udział w podhalańskich uroczystościach, związkowych spotkaniach i wieczornicach, uczestniczył w świętach kościelnych i patriotycznych. Kilkakrotnie zasiadał w jury festiwalu „Na góralską nutę”. Zawsze z godnością, ubrany pięknie w swoje góralskie odzienie niósł sztandar poroniańskiego Koła. Swą rzetelnością i postawą zjednał sobie szacunek i to nie tylko w kręgach podhalańskich. W Centrum Chemicznym, gdzie pracował udało mu się stworzyć swoistą wspólnotę ducha. Przeciwstawiając się niezdrowej atmosferze w pracy założył Żywy Różaniec, wydobywając tym samym „dobro uśpione w sercach swych współpracowników”. W Chicago pozostawił po sobie dobre wspomnienie. Mgr Jan Skupień w Dzienniku Związkowym z 1996 r. roku napisał o naszym poecie. „Fenomenem jawi się fakt, że swoje posłannictwo (…) wobec bliższej Ojczyzny – Podhala i Górali –umiłowanie wolności, dumę, honorność kształtujące podhalańską kulturę spełnił na ziemi Waszyngtona”.

Wartość etnograficzna dzieł Franciszka Łojasa–Kośli

Twórczość Franciszka Kośli oprócz walorów artystycznych i literackich niesie w sobie bogatą i zróżnicowaną wiedzę etnograficzną. Jego wiersze, sztuki sceniczne, szkice, opowiadania, felietony, zapiski i wspomnienia stanowią cenny materiał źródłowy do poznania zarówno dawnej, jak i współczesnej kultury Podhala. Utwory osadzone w górskiej scenerii i splecione z życiem podhalańskiej społeczności umożliwiają wniknięcie w „góralski świat”. Szczególnie urokliwe i nastrojowe są jego liryki oddające piękno i specyfikę dawnej kultury góralskiej. Plastycznym i żywym słowem odmalowują obrazy z życia góralskiej społeczności z bogactwem obrzędów, wierzeń i zwyczajowych zachowań. Posługując się staroświecką gwarą, Kośla wyczarowuje starodowny cas. Poprzez słowo potrafi oddać piękno góralskiej muzyki, tańca, powagę wieczerzy wigilijnej, atmosferę wiejskich posiadów, wypowiedzieć radość, smutek i miłosne spojrzenie. Jego wiersze wprowadzają czytelnika w archaiczną, można by rzec, mityczną przestrzeń wypełnioną rzewną góralską nutą, tęsknym śpiewem pasterek i juhasów, wyskaniem dziewcząt, dźwiękiem dzwonków pasących się na hali owiec, ciepłem płonącej watry. Tętni w nich dawne życie, pulsuje świat emocji i uczuć. Plastyczność obrazu potęguje sceneria, w której osadza swe utwory: surowe piękno górskiego krajobrazu, „pochność pól, sum potoków, hyr scytów”. Jego poetyckie obrazy przeszłości są kwintesencją dawnej, „hyrnej” góralszczyzny.

Wiersze Kośli nie tylko przywołują piękno rodzimego pejzażu, ale często nasycone są społeczną myślą, troską o losy podhalańskiej tradycji. Obecna w nich tęsknota za „archaiczną idyllą” przeplata się z refleksją nad skutkami dokonujących się aktualnie przeobrażeń. Nieroztropność górali, przyzwalających na umieranie góralskiego zwyku, wywołuje w poecie sprzeciw i bunt, który przeradza się następnie w wołanie o ratowanie rodzimego dziedzictwa.

Kośla jest wnikliwym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Dostrzegając problemy współczesnej góralszczyzny w swych wierszach upomina, pobudza do refleksji i wskazuje drogi postępowania. Tym samym jego utwory są sui generis komentarzem współczesnej sytuacji, wnosząc wiele interesujących spostrzeżeń na temat stanu podhalańskiej kultury w drugiej połowie XX w., kierunku jej rozwoju i przeobrażeń. Jego twórczość nasycona osobistym zaangażowaniem jest też cennym źródłem do badań nad podhalańskim regionalizmem, jego ideowym i praktycznym obliczem, zarówno w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych. Przybliża bowiem postawy, aspiracje i pragnienia najbardziej wiernych synów podhalańskiej ziemi, zaangażowanych i oddanych idei pracy regionalnej dla dobra małej i wielkiej Ojczyzny. W tym sensie jego utwory poetyckie można uznać za etnograficzny dokument góralszczyzny drugiej połowy XX wieku.

Mówiąc o wartości etnograficznej twórczości Kośli nie sposób nie wspomnieć interesującej pracy napisanej prozą pt. „Rodowe dziedzictwo”. Publikacja będąca zbiorem zróżnicowanych gatunkowo i tematycznie tekstów

dostarcza wiedzy etnograficznej z różnych dziedzin życia podhalańskiej społeczności. Obok historycznego opracowania „Saga rodu Łojasów–Koślów” autorstwa B. Chowańca–Lejczyka, znajdujemy w niej szkice autora dotyczące obrzędowości rodzinnej i dorocznej, bogaty wybór przyśpiewek góralskich, wykaz przysłów, powiedzonek a także informacje z zakresu medycyny ludowej, ziołolecznictwa i wiedzy meteorologicznej. Wśród wspomnianych tekstów na szczególną uwagę zasługuje jednak rodowa opowieść matki Franciszka

Kośli. Ta fascynująca, uderzająca swą prostotą i szczerością opowieść o życiu rodzinnym pozwala czytelnikowi wniknąć w świat dawnej kultury Podhala.

Przed oczami stają nam postaci rodu Koślów i Siedlorzy, ich krewnych, powinowatych, sąsiadów, bliskich i dalekich znajomych. Poznajemy realia codziennego i odświętnego życia podhalańskiej społeczności z przełomu XIX i XX w., panujące ówcześnie stosunki społeczne, mentalność, obyczajowość. Dzięki przezroczystej narracji matki (wierny zapis relacji zarejestrowanej na taśmie) wchodzimy w świat bohaterów, współczujemy młodym dziewczynom i kawalerom skazanym na „ożenek po woli rodziców”, bezbronnym dzieciom

bitym do krwi, żebrakom, przed którymi w mroźną noc zamykają się drzwi góralskich chałup. Wyłaniający się z opowieści obraz podhalańskiej społeczności, zaskakuje i zdumiewa swą bezpośredniością oraz nagą prawdą o ludziach żyjących na skalnej ziemi, ich zajęciach, przeżyciach, rozterkach, wzajemnych relacjach. W opowieści matki kruszeją dotychczasowe figury, schematy, stereotypy ludowego obrazowania świata. Znika owa idylliczna, urzekająca kraina tradycji, którą znamy z wierszy Kośli. To inny świat, to twarde i surowe życie, chciałoby się powiedzieć za księdzem Tischnerem, życie takie jakie ono jest. To interesująca o pierwszorzędnym znaczeniu lektura umożliwiająca poznanie żywej przeszłości. Będąc świadectwem epoki z przełomu XIX i XX w. pobudza też do refleksji nad współczesnym życiem, nad naszymi wyborami i relacjami z innymi ludźmi.

W twórczości Kośli zwraca uwagę także bogata staroświecka gwara, którą poeta swobodnie włada i która jak zauważył śp. Tadeusz Staich precyzyjnie przekazuje góralską myśl. Dla współczesnego mieszkańca Podhala stosowane przez Koślę archaiczne, jędrne wyrażenia gwarowe brzmią już nieco egzotycznie. Niestety umierają słowa, które nie znajdują odpowiednika w aktualnej rzeczywistości. Kośla wiedząc o tym, wychodzi zagubionemu czytelnikowi naprzeciw. W swych publikacjach zamieszcza wykaz zdefiniowanych słów gwarowych, ułatwiając tym samym odszyfrowanie zapisanego, a można by powiedzieć „zaczarowanego” staroświecką gwarą świata. Koślowe słowniki wzbogacając wiedzę na temat języka, którym jeszcze w latach 50. XX w. posługiwali się mieszkańcy Podhala są cennym przyczynkiem do badań nad gwarą podhalańską i zapewne zostaną spożytkowane przez autorów powstającego obecnie Słownika Gwary Podhalańskiej.

I jeszcze jedno. Nasz poeta posiada też swoje małe, prywatne archiwum. Jest kolekcjonerem dawnych rzeczy. Od kilkudziesięciu lat skrupulatnie gromadzi dokumenty z przeszłości. W swych prywatnych zbiorach posiada materiały historyczne, w tym pieczołowicie przechowywane dokumenty kancelaryjne rodu Łojasów–Koślów z lat 1815–1898, stare fotografie mieszkańców Podhala oraz niezwykle cenny zbiór listów podhalańskich emigrantów pisanych gwarą.

Kośla rejestruje również współczesną mu rzeczywistość, gromadząc fotografie i materiały prasowe związane z jego twórczością, a także z życiem poroniańskiej wspólnoty. Zebrane przez niego materiały posiadają dużą wartość poznawczą, zasługują na uwagę i opracowanie. Wraz ze swym mistrzem czekają na tych, którzy chcą poznać okruchy dawnego świata.

We współczesnej rzeczywistości, gdy tradycyjny świat kultury z archaicznymi formami i kształtującym go światopoglądem ludowym odchodzi już w przeszłość, gdy zanika już bezpośredni międzypokoleniowy przekaz, słowo pisane staje się tym co ocala „tradycję” od zapomnienia. Literatura utrwalając piękno i specyfikę przemijającej rzeczywistości pozwala wniknąć w świat minionych pokoleń, dotknąć „żywej przeszłości”. I taką też wartość posiada dorobek literacki poety z Poronina, którego utwory niosą ślad podhalańskiej kultury, a w niej zapisaną prawdę o ludziach żyjących na skalnej ziemi. Kośla utrwala to co minione, a zarazem bliskie, cenne i piękne, pozostawiając także dokument epoki, w której żyje. To niezwykle bogaty i ciekawy materiał etnograficzny, dostarczający cennych informacji na temat przeszłej i współczesnej kultury regionu Podhala.

Odrodzenie pieśni

Twórczość Franciszka Łojasa–Kośli, jego poetycki zasiew myśli potwierdzony aktywną postawą, zaangażowaniem w społeczną działalność Związku Podhalan przynosi dziś owoce. Jego poezję niesie w dłoniach poronińska młodzież. Młodzi chłopcy i dziewczęta z zespołu „Regle” czerpią obficie z twórczości

swojego poety. Szkice Kośli są osnową wielu artystycznych programów ukazujących dawną kulturę, ale też nawiązujących do aktualnych wydarzeń. Teksty artysty ubrane w góralską nutę znajdują dziś godne i wyjątkowe miejsce, wpisując się w liturgię mszy świętej. Są piękną, płynącą z głębi serca modlitwą. Modlitwą szczególną, bo wypowiedzianą pierwszym i najbliższym językiem gwary. Z iskierką w oku mówi Kośla o swej religijnej twórczości. Cieszy się patrząc na rozśpiewaną młodzież, bo dokonało się to, o czym pisał ćwierć wieku temu w tomiku „Śpiewke osotać”. Jego słowo współbrzmiąc z głosem innych podhalańskich twórców i działaczy wskrzesiło góralszczyznę, odrodziło podhalańską pieśń.

Dziękujemy Ci, nasz Poeto, za Twoje słowo, za Twoje świadectwo umiłowania i zatroskania o dziedzictwo naszych Ojców, za Twoje przemyślenia, za odwagę mówienia prawdy, czasami gorzkiej i bolesnej. Dziękujemy, że budzisz uśpione sumienia górali, tych pod Giewontem i tych za Wielką Wodą, ukazując świat wartości. Jesteśmy wdzięczni, że dar, którym obdarzył Cię Najwyższy, niesiesz innym, że dzielisz się nim z nami. Twoja twórczość wpisuje się pięknymi zgłoskami w dorobek i spuściznę kulturową Podhala, ocalając dla nas i potomnych piękno podhalańskiej ziemi i bogactwo zrodzonej na niej tradycji. Ocalając kulturę ocalasz i nas samych, nasz ludzki świat i naszą góralską wspólnotę – naszą tożsamość.


Katarzyna Hypsher