Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Różne oblicza Crestone | HALINA DĄBROWSKA

Zdjęcie: Jola Lefler

Czekamy na zamówione hamburgery. Wchodzi grupa młodych dziewcząt. Azjatycka uroda. Próbujemy ustalić narodowość. Chyba jednak Chinki. Wszystkie ubrane w niebieskie bluzki. Bar to bufet z małym zapleczem kuchennym, trzy rzędy długich stołów i scena. Na ścianach kolorowe obrazy. Jeden z nich zatytułowany -Podwójny Budda - Noemi Kosmowski. A ten duży, kolorowy wypełniony geometrycznymi bryłami namalował Krzysztof Kosmowski. W sklepie ze zdrową żywnością robi zakupy mnich spowity w bordowe szaty. Chętnie rozmawia i pozuje do zdjęcia na tle ściany baru z kolorowym muralem. Należy do tybetańskiego zgrupowania, ale mieszka indywidualnie. Amerykanin z Georgii. Pod drzewami małego parku stragany. Kamienie, biżuteria, kadzidełka, buteleczki z różnymi płynami. Jedna ze sprzedawczyń wachluje się przypiętymi do ramion przezroczystymi skrzydłami anioła i poleca kupno pachnidełek i mydełek.

Tablica informacyjna zachęca do odwiedzenia muzeum. Parkujemy samochód w cieniu drzewa. Przed nami długowłosy, starszy pan z gitarą. Też idzie do muzeum. Już są i inni z instrumentami. Dzień muzyczny. Muzeum w Crestone mieści się w starej szkole i zostało otwarte w 2002 roku. Dyrektorem jest James McCalpin. Do Crestone po raz pierwszy przyjechał w 1974 roku. Najpierw była wspinaczka. Później kartowanie terenu i zbieranie materiałów do pracy doktorskiej o formach glacjalnych w Sangre de Cristo, którą obronił w Colorado School of Mine w 1981 roku. Geolog, konsultant, specjalista w zakresie paleosejsmologii wykładał na wielu uniwersytetach, pracował w wielu krajach, a w 1996 roku kupił 20 hektarowy McAlpine Ranch w Crestone. Przystępna cena, zniewalająca lokalizacja oraz stare przyjaźnie zdecydowały o tym wyborze. Wydał kilka książek, a jedna z nich – „Crestone – brama do wyższego królestwa” (Crestone – gateway to the higher realms) - wydana została w 2011 roku. O regionie wie wszystko.

James McCalpin - geolog i dyrektor Crestone History Museum

Crestone History Museum

Crestone to małe miasteczko. Mieszka tu zaledwie 150 osób. Leży we wschodniej części San Luis Valley na wysokości 2400 mnpm. Dno doliny ogranicza łańcuch górski Sangre de Cristo z gniazdem Crestonów wzbijających się w niebo powyżej 4000 mnpm. Oklolice Crestone są bardzo suche. Opadów mało, zaledwie 24 centymetrów w ciągu roku. Suchy i sypki śnieg nie tworzy zwartej pokrywy śnieżnej. Temperatury dobowe miesięcy zimowych oscylują w wartościach od minus 15 do plus 5 stopni Celsjusza, a temperatury miesięcy letnich utrzymują się w granicach 10 - 40 stopni. Duże amplitudy dobowe i miesięczne są typowe dla tego obszaru. Sieć rzeczna rzadka, a potoki spływające z gór przynoszą mało wody. Nad największym z nich North Creek Crestone zlokalizowane jest miasteczko. Deficyt wód powierzchniowych uzupełniają artezyjskie wody podziemne występujące w całej dolinie.

Pierwsi ludzie w tej części Kolorado pojawili się 12-13 tysięcy lat temu po ostatniej fazie zlodowacenia Przyszli z północy i nazywali siebie Ute - ludzie nieba. Utrzymywali się z pracy na roli. Pojawiły się też koczownicze plemiona indiańskie Apache, Comanche, Shoshone, Hopi, Navajo. Pierwszymi białymi byli Hiszpanie. Wędrowali od południa i włączyli te tereny do Królestwa Nowej Hiszpanii. W 1823 roku Luis Maria Cabeza de Baca otrzymał od meksykańskiego rzędu, tytułem nagrody za wierną służbę pól miliona akrów ziemi. Od tej pory nazwisko rodziny Baca będzie pojawiać się w różnych wydarzeniach i okolicznościach związanych z doliną. Po wojnie meksykańsko-amerykańskiej w latach 1846-1848, zakończonej traktatem w Guadelupe Hidalgo obszar San Luis Valley znalazł się w granicach Stanów Zjednoczonych.

Centrum miasteczka Crestone

W drugiej połowie dziewiętnastego wieku w różnych częściach Kolorado znajdowano złoto. W 1870 roku odkryto je w Pole Creek. Pojawili się poszukiwacze i wokół Crestone zaczął rozwijać się ośrodek górniczy. Dobre czasy trwały do 1886 roku. Doprowadzenie linii kolejowej ożywiło górniczą działalność, która trwała aż do trzydziestych lat dwudziestego wieku. Okres drugiej wojny i lata powojenne były czasem stagnacji gospodarczej i spadku liczby ludności. W Crestone mieszkało zaledwie czterdzieści osób, byli to emeryci i kowboje pracujący na Ranczu Baca. Dopiero lata siedemdziesiąte przyniosły znaczące zmiany.

Góry Sangre de Cristo

Duże przedsiębiorstwo z Arizony kupiło Maria Baca Ranch i Baca Grande z zamysłem budowy miasta-osiedla dla emerytów, przede wszystkim wojskowych. Wydzielono 10 tysięcy działek budowlanych, wyznaczono drogi, przystąpiono do zbrojenia terenu i wtedy okazało się jak bardzo ryzykowne było to przedsięwzięcie. Rozpoczęte prace w trenie o dużych spadkach i pylastym podłożu ożywiły procesy erozji i skutecznie utrudniły jego zagospodarowanie. Odległości i brak infrastruktury społecznej zniechęcały potencjalnych nabywców.

W 1977 roku Maurice Strong mający największe udziały w spółce stał się właścicielem tej ziemi i swoimi decyzjami wyznaczył nowe ścieżki rozwoju tej części doliny. Maurice Strong - kanadyjski milioner o życiorysie bohaterów z książek Jacka Londona uciekł z domu mając trzynaście lat. Pracował na statkach, handlował skórami na Alasce. Operacjami na rynku ropy naftowej i minerałów doszedł do wielkiego majątku. Zarabiał i operował milionami. Zajmował wysokie stanowiska w różnych korporacjach i fundacjach. Miał znajomości i pozostawał w przyjaźni z bogatymi i znanymi tego świata: od Gromyki po królową angielską. Dyplomata, honorowany i odznaczany należał do grona ludzi interesującymi się ochroną i prawidłową gospodarką naturalnymi zasobami Ziemi. Pracował na forum ONZ. Mówią o nim, że był to najbardziej wpływowy człowiek naszych czasów. Ojciec ideologii o globalnej katastrofie klimatycznej naszej planety. Był jednym z organizatorów konferencji sztokholmskiej w 1972 roku pod hasłem „Mamy tylko jedna Ziemię” i jednym z autorów ideologicznych założeń „Nowego Porządku Świata”. O jego wyksztalceniu wiadomo niewiele. Ten wizjoner i pionier ochrony przyrody ujętej w różne programy i zlecenia popularyzowane w skali międzynarodowej, realizując projekty własnego biznesu rozmijał się czasami z głoszonymi przez siebie sloganami.

Hanne Marstrand urodziła się i wychowała w Kopenhadze w luterańskiej rodzinie. Uczęszczała do szkół katolickich. Zarówno w domu jak i w szkole czuła się wyalienowana, ciągle zadając sobie pytania: „Co ja tu robię? Kim jestem wśród tych ludzi?” W 1972 roku w Sztokholmie pracowała w prasowej obsłudze konferencji. Zlecono jej przeprowadzenie wywiadu z Maurice Strong „What makes Maurice Strong Tick? I tak już zostało. Dużo podróżowali, pracowali w Kenii, mieszkali w Chinach. Hanne brała udział w różnych konferencjach, kongresach. Organizowała pomoc dla Indian kanadyjskich. Życie z Maurice dało jej szansę poznania wielu naukowców, światowych przywódców, wizjonerów religijnych. Małżeństwo zawarli w 1981 roku. Zaczęli myśleć o znalezieniu miejsca na stałe. Ci bajecznie bogaci ludzie mogli mieszkać wszędzie. Byli w Arizonie, zwiedzili Nowy Meksyk, a kiedy ich samolot wylądował w Baca wątpliwości już nie było. „This is it!” - To jest to! - powiedziała Hanne.

Lokany mnich buddyjski i nowotarżanka z Denver - Jola Lefler

W 1978 roku Hanne Strong, jej matka, siostra i dwie córki przeniosły się z Kanady do Kolorado i zamieszkały na rancho, w budynku jeszcze z 1823 roku. W kilka miesięcy później odwiedził Hanne Glen Anderson, lokalny mistyk, uzdrowiciel, powitaniem: „Długo na ciebie czekałem”. Ich rozmowy trwały cztery dni. Opowiadał o wierzeniach Indian i ceremoniach odprawianych w sekretnych miejscach a zachowanych w ustnych przekazach. Roztaczał wizje osiedlenia się tu ludzi, którzy będą żyć w zgodzie ze sobą i harmonii z naturą wspierani dobrą energią pochodząca z wibracji gruntu, wody, powietrza, kosmosu. I że tu narodzi się nowa cywilizacja.

Hanne Strong osoba wielce spirytualna żyjąca w przeświadczeniu, że w poprzednich wcieleniach była Indianką północnoamerykańską, a jeszcze we wcześniejszych generacjach mieszkanką Tybetu, doprowadziła do spotkania starszyzny z różnych plemion, odwiedziła wioskę Hopi w Arizonie, odbyła czterodniowe medytacje w izolowanych miejscach w Sangre de Cristo i znajdując potwierdzenie wizji profeta w opiniach innych zaczęła urzeczywistniać wraz z małżonkiem i zamożnymi przyjaciółmi dzieło zagospodarowania okolicy. Pojawili się ciekawi ludzie. Na ziemi darowanej przez Strongów zaczęli wznosić egzotyczne budowle. Dziś w rejonie Crestone -Baca egzystuje ponad dwa tuziny ośrodków wyznawców różnych religii i sekt. Ponad dwadzieścia tysięcy przyjeżdzających tu każdego roku szuka inspiracji i wsparcia, aby w kontakcie z przyrodą czy koncepcjami filozoficznymi doskonalić swoje życie fizyczne, umysłowe, duchowe i zmienić świat szukając nowych perspektyw.

Stupa w Crestone – sakralna budowna buddyjska | Fot: J.Lefler

Jednym z ośrodków propagujących ten sposób na życie jest Crestone Mountain Zen - Dharma Sangha Center, gdzie ludzie z zewnątrz mogą przyjechać na kilkudniowe lub dłuższe spirytualne retreats. Stromą, piaszczystą drogą wjeżdżamy na parking, gdzie stoi już kilka samochodów. Do rozrzuconych w lesie budynków prowadzą kręte alejki. Orientujemy się, że jeden, największy jest świątynią zen, tyle, że zamkniętą. Wokół żywego ducha. Zachwycone jesteśmy budynkiem w kształcie kopuły, kukamy do środka. Wnętrze jest ascetyczne, przez centralny otwór w dachu sączy się mistyczne światło. Na środku areny młody Hindus ćwiczy jogę. Nie spotkaliśmy buddyjskich mnichów. Szkoda.

Budynek Medytacji - Crestone Mountain Zen Center

Haidakhandi Universal Ashram (centrum hinduizmu)

Haidakhandi Universal Ashram (centrum hinduizmu)

Haidakhandi Universal Ashram

W 1988 roku założono Manitou Foundation a Hanne Strong jest dzisiaj jej prezesem. Fundacja reguluje i czuwa nad prawidłowym rozwojem pod hasłem: Refuge for World Truths’ with many different religions and traditions.

Antyglobaliści uważają, że tu w górach Kolorado Strongowie zorganizowali duchowe centrum umożliwiające drogę ku globalizmowi. Skutecznie realizują przesłania wykreowania społeczeństwa podatnego na życie pod globalnym patronatem światowego rządu lub wspólnej organizacji politycznej. A kiedy znikną państwa, znikną narody, wioska globalna da się łatwo kierować i kontrolować.

Do Crestone - Baca przyjeżdżają rożni ludzie. Dla jednych celem są góry i radość wspinania się na czternastotysięczniki. Chętnie garną się tu wyznawcy New Age. Grupy swobodnie zachowujących się młodych ludzi, dźwięki muzyki różnych instrumentów i ekscytujące zapachy unoszące się w powietrzu dodają kolorytu tej górskiej krainie, szczególnie w letnie weekendy. Najczęściej pochodzą oni ze środowisk miejskich i przystosowanie się do życia w symbiozie z natura przychodzi im trudno, a dla niektórych jest to zupełnie niemożliwe.

Crestone Ziggurat. Ziggurat jest charakterystyczną dla architektury sakralnej Mezopotamii wieżą świątynną o zmniejszających się schodkowo kolejnych tarasach.

Krzysztof i Neomi Kosmowscy - na codzień artyści-malarze, w weekendy najsławniejsi muzycy w okolicy. Koncert w Crestone, sierpień 2023

Neomi Kosmowski w Galerii 222 w Crestone

Owiane atmosferą niezwykłości okolice Crestone-Baca są miejscem, do którego chętnie zaglądają, a często osiedlają się na stale artyści różnych profesji. Rodzina Kosmowskich przeniosła się z Glenwood Spings dwa lata temu. Budują duży dom. Glowa rodziny - Krzysztof Kosmowski będzie miał tu swoją pracownię, jego żona - Noemi także. Będzie studio jogi dla córki Ewy oraz syna Maximiliana, który jest grafikiem komputerowym. Kosmowscy to artystyczna rodzina. Krzysztof ukończył warszawską ASP. Gra na wielu instrumentach muzycznych. Noemi nigdy nie chciała być malarką, ale trudno walczyć z przeznaczeniem. Urodziła się bowiem w pracowni swojego ojca znanego malarza Zdzisława Lachura. Obdarzona dobrym głosem i scenicznym wigorem w czasach młodości, w Polsce śpiewała w chórkach z Anną Jantar, Krzysztofem Krawczykiem, Andrzejem Rosiewiczem. Poznali się w znanym studenckim klubie Stodola. Opuścili Polska z dwoma maleństwami. Po trzyletnim pobycie w Niemczech przyjechali do USA w 1988 roku. Najpierw było New Jersey, na kilka lat Floryda, potem Kolorado: Glenwood Springs i teraz Crestone. Są tu powszechnie znani. Prowadza Galerię 222. Miejsce magiczne. Czego tu nie ma. Obrazy obojga małżonków o różnorodnej tematyce, biżuteria tworzona przez Noemi, konfekcja ręcznie zdobiona, trochę antyków. Kolorowo, enigmatycznie. Prowadzą warsztaty. Ich obrazy znajdują się w galeriach i prywatnych zbiorach na wszystkich kontynentach. Mieli wystawy indywidualne, uczestniczyli w zbiorowych. Zrealizowali wiele projektów dekoracji prywatnych rezydencji i obiektów publicznych. Spełniają się w tworzeniu murali. W lokalnym barze prowadza czwartkowe wieczory muzyczne. Uczestniczą w spotkaniach integracyjnych mieszkańców i artystów, a wtedy Noemi z zapałem wyśpiewuje: „Najbardziej mi żal kolorowych jarmarków…” Wzruszający, polski akcent pod niebem Kolorado.

Crestone - Baca to ciekawa okolica. W historie osadnictwa tej bezkrwawej doliny „Bloodless Valley”, jak nazywali ją Indianie wprowadzono elementy kulturowo i duchowo bardzo różne i od siebie odlegle.

Dla organizatorów przedsięwzięcia ma to być sprawdzenie i potwierdzenie ich zamysłów o możliwości pokojowej koegzystencji ludzi różnych religii i wyznań. Dla wierzących w istnienie na Ziemi miejsc emanujących dobrą energią, możliwością doskonalenia swojego ciała i umysłu, dla zwykłych turystów kraina darząca pięknymi widokami i egzotyczną architekturą. Dla innych mniemanie o spirytualnych, mistycznych osobliwościach terenu prowadzi do całkowitego oderwania się od rzeczywistości i wprowadzenia w stan nierealnego bytu. Ale to już sprawa własnych przemyśleń i indywidulanego wyboru.











Katarzyna Hypsher